wtorek, 14 sierpnia 2012

"Na zbiory i żniwa jedzie się na zachód"




Żartuję sobie często z kumplem, z którym gdy tylko pozwala czas, jeździmy powalczyć w jednodniowych "rapidach":

- No i z kim grasz w czwartej rundzie? - pytam.
- Vladimir Małaniuk na mnie wpadł - odpowiada kumpel i śmiejemy się. Dodaje po chwili z uśmiechem, że wcześniej czy poźniej musiało dojść do tego pojedynku "na szczycie".

Pamiętam, jak byłemu pretendentowi z Ukrainy było po drodze przez Sosnowiec. Grany był turniej P'15, niedaleko przychodni weterynaryjnej, dzielnicę dalej od osiedla w którym mieszkam. Na nogach, czy jak kto woli piechotą, do 45 min. Z Vladimirem Malaniukiem, którego na turniejach można zaobserwować dość często czytającego gazetę, mógł zagrać prawie każdy - w tym samym czasie były ligi i uzbierało się raptem piętnastu uczestników.

Na jednym z turniejów, tym razem długim i było to, jeśli mnie pamięć nie myli, w Rybniku, koledze strasznie wpadł w wariant "pan z gazetą" - daleko po debiucie stała taka pozycja, że zawodnik z 2200 elo wygrałby lekko. Małaniuk wybronił się i wygrał ale potem, w następnych rundach, podchodził z zaciekawieniem do stolika kolegi. Zapewne chciał zobaczyć, czy w innych debiutach też ma tak głębokie analizy jak w tym, rozegranym z nim...

Sezon turniejowych żniw kończy się już powoli. Trwa mniej więcej od połowy czerwca, a nasi goście z Ukrainy dopisują jak zawsze. W Warszawie legendarny już Oleg Romaniszyn, kosi równo z trawą wszystko co mu się "nawinie". Tuż za nim czai się kilku naszych juniorów, mających pół punkta straty do Ukraińca. Teraz z Romaniszynem, któremu wystarcza remis, gra Piotr Nguyen - zobaczymy jak to się zakończy.

W Koszalinie gra wyżej rzeczony Vladimir Malaniuk, Sergei Ovsejevitsch oraz dobrze wszystkim znany Vadim Szyszkin. Po trzech rundach zajmują pierwsze trzy miejsca. Letnie wypady do Polski naszych przyjaciół ze wschodu na turnieje, urozmajcają wiele lokalnych rozgrywek. Juniorzy "biorą lekcje" i mają chociaż jakie takie porównanie swojej siły gry z byłymi, dość już wyblakłymi gwiazdami światowych szachów. Bardzo lubię te letnie wędrówki ludów szachowych Europy Środkowej. Arcymistrzowie z Ukrainy sobie znanymi traktami, duktami, wędrują do nas podreperować budżet w konfrontacji z miejscowymi i od wielu już lat radzą sobie na naszym podwórku doskonale. Upływ czasu jakby nie miał dla nich znaczenia...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz