czwartek, 27 września 2012

"W poszukiwaniu źródeł stylu gry Magnusa Carlsena"




Gdy słuchamy utworów Strawińskiego, Liszta czy Musorgskiego i gdy jesteśmy w miarę obyci z muzyką klasyczną, bardzo łatwo rozpoznajemy po pierwszych taktach słuchanego utworu, tego lub innego muzyka. To co ich odróżnia, to właśnie niepowtarzalny styl, umiejętność obrazowania, akcentowania fraz muzycznych, operowanie rytmem i melodią itd. Muzyk szlifuje latami swój styl i doprowadza go do takiej perfekcji, że nie ma żadnej możliwości podrobienia go - konkursy muzyczne kończą się częstokroć nieprzyznaniem I nagrody, gdyż oceniający koneserzy uznają, że nikt nie sprostał trudnemu zadaniu oddania "ducha" danego utworu, indywidualności kompozytora. To ma często miejsce na Konkursach Chopinowskich. W 2005 roku w rzeczonym konkursie zwyciężył Rafał Blechacz, który po prostu zdominował swoich rywali, a jego brawurowe interpretacje dwóch koncertów fortepianowych Fryderyka Chopina zachwyciły jurorów. Nie każdy jednak może sprostać podobnemu zadaniu.
Często zastanawiam się jaki wpływ ma miejsce urodzenia, klimat, jednym słowem otoczenie dla tworzenia się stylu u danego kompozytora czy też szachisty. Bo wyobraźmy sobie taką sytuację, w której Chopin nigdy, nawet dnia nie był w Polsce, nie widział wolno meandrujących rzek naszej niziny, nie słuchał weselnych tańców wiejskich podczas swoich wypraw po interiorze kraju. Czy tak by brzmiały jego mazurki, ballady czy choćby te oba koncerty? No właśnie.
 Otoczenie, wręcz klimat nie jest bez znaczenia gdy obdarzony talentem w danej dziedzinie artysta rozwija swoją twórczość.

A jak jest z Magnusem Carlsenem? Co mnie uderza w jego twórczości, stylu gry? Czy w ogóle można już teraz, z czystym sumieniem określać daną partię, którą widzieliśmy, że została rozegrana "po carlsenowsku"? Szachowa klasyka dostarczyła nam już mnóstwo owych słów kluczy, określeń danego podejścia do rozgrywania partii szachowej. Jest styl "rubinsteinowski", można zagrać "po talowsku" partię, wreszcie jest styl "petrosjanowski" itd. Każde z tych określeń oddaje pewien rodzaj rozumienia partii szachów i trzeba przyznać, że nasza dyscyplina pod tym względem jest bardzo pluralistyczna - co szachista, to inne rozumienie szachów. Różnorodność to wielki atut szachów i nie każdy sport dysponuje aż takim bogactwem.

Styl gry Magnusa Carlsena pomimo wielkiej głębi strategicznych zamysłów, tchnie według mnie północną prostotą i jest dość surowy w swoim wyrazie. Przyglądając się jego grze nie dostrzegam by dawał się ponieść gorącemu sercu, by zawierzał bardziej taktyce niż strategii. U Carlsena taktyka zawsze kończy strategicznie wygraną batalię ale nigdy na odwrót. Z całych sekwencji jego ruchów bije specyficzny chłód, który oddaje niespotykane w szachach piękno.


Magnus Carlsen


 Tutaj wypadałoby się zastanowić nad naturą Norwegów. Na dobry trop można trafić, gdy sięgnie się po rewelacyjną książkę norweskiego oceanografa i polarnika Fridtjofa Nansena "Podróż do Bieguna Północnego". Ta książka jest dziennikem pokładowym autora, któy na specjalnie skonstruowanym statku o nazwie "Fram", chciał zdobyć biegun północny wraz ze specjalnie dobraną ekipą śmiałków. Ów dziennik i spotkanie Nansena z surowym klimatem Bieguna Północnego, prosty sposób w jakim opisywał zjawiska zórz polarnych, zimne światło bijące z lodowców północy podczas dnia polarnego oraz pustkę i głębię nieba podczas długiej nocy polarnej pokazują, jak prosta potrafi się stać natura ludzka od setek lat warunkowana tak ciężkim klimatem. Nansen do Bieguna Północnego nie dotarł - gdy opuścił skuty lodem statek, z jednym ze swoich towarzyszy wraz z zaprzęgiem 28 psów, skierował się ku biegunowi, jednak stopniowo musiał się wycofywać ze swojego zamierzenia, gdyż mógł to przypłacić życiem. Zreszta prawie tak się stało - uznanego za zaginionego, odnalazła go jedna z ekspedycji w wybudowanej z kamienia chatce na Ziemi Franciszka Józefa. Polecam wam tę książkę, która doskonale oddaje naturę ludzi żyjących pod kołem podbiegunowym, ta pozycja jest niesamowitym zapisem spotkania się człowieka z dziką przyrodą Arktyki.
Norwegowie korzystają z krótkiego lata, które mija szybko jak sen i szykują się do długiej nocy. Każdy dzień dla Norwegów był walką o przetrwanie, o to by mogli poczuć chłodny, bo nie ciepły, powiew wiosny...

Czy styl gry Magnusa Carlsena zawiera część z tej charakterystyki, którą przedstawiłem wyżej? I tak i nie. Myślę jednak, że warto spojrzeć czasami na jego grę z podobnej perspektywy.


 Zdjęcie ze źródła: http://dienekes.blogspot.com/2010/09/magnus-carlsen-vs-world-or-shortcomings.html



7 komentarzy:

  1. Panie Krzysztofie od wielu lat przyglądam się (jako kibic) szachom na w Polsce i na świecie.
    I mam takie wrażenie, że coś takiego jak indywidualny styl w szachach we współczesnych zanika.
    Spora większość stara się grać uniwersalnie i maksymalnie wszechstronnie, poszukując w każdej pozycji najlepszego (maksymalnie dobrego) posunięcia w danym momencie z pominięciem własnego stylu.
    Gdyby dla uproszczenia wziąć na tapetę polskich, czołowych zawodników, to kiedyś wiadomo było np. Aleksander Sznapik będzie grał na atak i jego partie będą miały głównie taktyczny charakter. Am. Włodzimierz Szmidt będzie grał pozycyjnie, Tomasz Markowski będzie grał białymi 1. g3 i zamknięte pozycje. Dzisiaj może tylko Mateusz Bartel gra nietypowe pozycje z nierównowagą materialną i komplikacjami. Reszta stara się grać głównie maksymalnie uniwersalnie. Moim zdaniem wynika to z używania komputerów do pracy nad szachami. Kijem Wisły nie zawrócimy, więc odwrotu od tej tendencji raczej nie będzie. Zresztą pamiętam taki wywiad z Barkiem Macieją, który powiedział, że współczesny szachista (zawodowy) to taki cyborg, czyli żywy człowiek wyposażony w komputer. Na potwierdzenie tego przypominam sobie jak po jednej z partii Bartek Macieja opowiadał, że czym prędzej po partii popędził do pokoju hotelowego sprawdzić na komputerze jaki przebieg miała partia i czy faktycznie wszystko w czasie partii zauważył. A weźmy Radka Wojtaszka, pamiętam jak kiedyś z dumą pokazywał zaplecze sprzętowe (kilka sprzężonych komputerów o wysokiej mocy obliczeniowej), które było używane przez zespół sekundujący Anandowi w meczu o mistrzostwo świata.
    Podsumowując ten mój krótki komentarz chciałbym wrócić do Carlsena - jak oglądam jego partie to zawsze mam wrażenie, że jemu jest wszystko jedno jaką gra pozycję, mało figur, dużo figur, pozycja otwarta, zamknięta, z hetmanami, bez hetmanów, gra środkowa, końcówka - dosłownie jak komputer: w każdej pozycji stara się wykonać maksymalnie dobre posunięcie. Poświęcenia materiału u Carlsena wynikają nie ze stylu gry czy fantazji (kawaleryjskiej jak u Tala), a raczej konieczności pozycyjnej. Młodzież tak właśnie chyba jest teraz uczona gry w szachy, np. Darek Świercz - ma jakiś oryginalny styl? Którąś fazę partii gra zdecydowanie lepiej, ataki w stylu Szirowa albo końcówki jak Smysłow? Nie!
    A weźmy chociaż przeciwników Radka na Poikovskim,
    który z nich ma własny oryginalny (niepowtarzalny) styl? Ciekawy jestem czy gdyby zaprezentować partie Ponomariowa, Jakowlenki, Bologana, Radka, to czy bylibyśmy w stanie rozpoznać poszczególnych graczy po stylu gry?
    Wątpię, ale może taki współczesny uniwersalizm jest właśnie stylem przyszłości w szachach?

    MirekW

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zgadzam się z przedmówcą. Uniwersalny styl, osiągnięcie mistrzostwa w każdym elemencie gry, powinny być (i zapewne są) celem każdego szachisty, ale dla zdecydowanej większości jest to cel nieosiągalny. Szachy są zbyt skomplikowane, żeby móc ten ideał osiągnąć.
    Każdy z nas ma jakieś predyspozycje, silne i słabe strony, nad jakimś elementem pracuje więcej a nad innym mniej, i to później widać w grze - także u silnych arcymistrzów.
    Żeby pozostać przy podanym przykładzie uczestników turnieju Poikovski - to prawda, że np. Bologan potrafi świetnie grać końcówki, ale on zdecydowanie częściej niż Ponomariow czy Jakowienko burzy harmonię na szachownicy, ofiarowuje materiał za inicjatywę etc. Motylew jest uznanym teoretykiem i zawsze stara się wywrzeć maksimum presji w debiucie (fantastyczny białymi przeciwko sycylijskiej), podczas gdy już Wang Yue gra ciągle te same, solidne systemy, z myślą "byle by do gry środkowej", w której też szuka raczej bezpiecznych rozwiązań. Można by tak się bawić dalej.
    "Styl" w szachach nie zniknie, bo ludzie są różni, inaczej patrzą na grę, inne rzeczy ich interesują i last but not least nie jesteśmy maszynami...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja skłaniałbym się również ku temu, że jednak styl gry w szachach jest i nie zaniknie. To, że są komputery i moduły zgoda, ale w którymś momencie jednak zaczyna się normalna gra i tu wychodzi dana natura człowieka, charakter. Tak było w meczu o MŚ tym ostatnim - pomimo świetnego przygotowania debiutowego po skończonych debiutach, gdy szła dalsza gra " na głowę" widać było styl Ananda i jakże odmienne spojrzenie na szachy Gelfanda. Co do stylu gry Carlsena mnie zaispirowało do tego artykułu w jego całej twórczosći to "coś" czego tak naprawdę słowami się nie da opowiedzieć. Wskazałem tylko kierunek w jakim myśle o jego grze i co widzę za sekwencjami jego ruchów. Indywidualność ludzka pozostanie w szachach, ja się o to nie martwię - nawet Ci co nie rozstają sie z "stockfishami" czy "rybami" z elity światowej jeśli grają widać ich manierę gry - Gra Kramnik jest co innego, gra "Moro" jeszcze coś innego, wreszcie Aronian gra i również to są inne szachy...

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że swoim komentarzem wywołałem tę dyskusję.
    Tak, macie rację, ciągle jeszcze są (na szczęście!) gracze zdecydowanie "stylowi":
    Szirow, Kramnik, Topałow, Morozewicz, Iwanczuk, Radżabow, Nakamura, ale dalej mam problem, mnie amatorowi trudno uchwycić (zauważyć) styl takich graczy jak Carlsen, Griszczuk, Karjakin, Ponomariow, Swidler, u nas Radek, Soćko, Świercz. Weźmy chociaż "berlinkę" w partii hiszpańskiej (był czas po meczu Kasparowa z Kramnikiem, kiedy wszyscy tłukli to otwarcie oboma kolorami przez kilka lat), gdzie tutaj jest jakiś indywidualny styl. Czasem mam wrażenie, że współcześnie rozbudowana (przy pomocy kompów) teoria debiutów (nawet do 30 posunięcia) zabija indywidualny styl w szachach.

    MirekW

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju, troche bezsensowny ten wywod nad natura Carlsena, w dodatku tak barwnie ubrany w slowa. Przeciez sam Carlsen stwierdzil w ktoryms wywiadzie, ze on "nie ma zadnego stylu. On stara sie po prostu grac 'dobre' szachy a styl to po prostu oznaka slabosci, ktore on stara sie eliminowac". Ot co.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja w jego grze widzę duże "zdystansowanie" się, czyli to co mają w swojej naturze Norwegowie. Jego szachy są dosyć chłodne jak na zawodnika młodego, który jeszcze powinien chcieć nieźle "szaleć" na szachownicy. To, że on pisze jak stara się grać i niwelować styl nie znaczy, że z jego posunięć nie można wyczytać jaką jest osobowością.

    OdpowiedzUsuń
  7. MirekW pisze: "Czasem mam wrażenie, że współcześnie rozbudowana (przy pomocy kompów) teoria debiutów (nawet do 30 posunięcia) zabija indywidualny styl w szachach."
    Zgadzam się - gra z człowiekiem nie przypomina komputerowej analizy (choć pewnie, Magnus-Kasparov?, są gracze prawie jak doskonały komputerowy program), więc trzeba brać poprawki na tzw. ludzkie zagrania, nie tylko słabości, o właśnie na styl zawodnika, jego samopoczucie, dzień, psychikę...

    Do dyskusji o stylu: ON ISTNIEJE, nawet (w jakimś stopniu) ma go komputer, bo też "napisany" przez ludzi-szachistów; lecz STYL to kwestia interpretacji-komentarza, a szachy niełatwo jest dobrze komentować i to wyczuwając charakter gracza.

    OdpowiedzUsuń