W Mistrzostwach Europy Kobiet rozgrywanych w Bułgarii Rosjanka Tatiana Kosintsewa jest prawdziwą nightmare dla naszych reprezentantek. W przedostatniej, czwartej rundzie, Karina Szczepkowska - Horowska musiała uznać wyższość doświadczonej rywalki i to jest raz. Dwa, po w końcu nie tak rzadkim w szachach "przekazaniu" swojego oprawcy koleżance z zespołu (Joli Zawadzkiej) zobaczyliśmy, niestety, ten sam wynik. Kosintsewa gra mocno: z tego co widzę bardzo ciężko pracuje nad swoimi pozycjami, traci relatywnie więcej czasu od swoich rywalek, jednak w pewnym momencie, gdy już jest na granicy lekkiego niedoczasu, zaczyna grać szybko i dokładnie zbierając żniwo swojej wcześniejszej pracy.
Jeśli chodzi o dzisiejszy mecz Joli Zawadzkiej to do pewnego momentu radziła sobie bardzo dobrze, jednak Rosjanka ma bardzo głęboko przeanalizowany ten system - do przegranej wystarczyły nie grube pomyłki, a zaledwie kilka niedokładności. Oglądając pojedynek Kariny z Kosintsewą cierpiałem chyba bardziej niż nasza reprezentantka. W ogóle mam takie dość subiektywne odczucie, że ten system ciąży Karinie i granie tego jest męczarnią dla naszej kadrowiczki. Mylę się, nie mylę, nie wiem. Ale tak to czuję. W tym meczu Karina wybrała nawet w debiucie ruch, który w 1983r. Kasparow zaproponował legendarnemu Korcznojowi w meczu kandydatów w 1983r (11... Hb6?!). Kasparow wygrał w pięknym stylu tę partię. W pojedynku Polki z Rosjanką wypadki potoczyły się inaczej, doszło do złożonej końcówki, która wymagała dużego kunsztu w obronie. No nie udało się - dziś Karina już wygrała i do trzech liderek, wymienionych w tytule posta, ma tylko punkt straty. Jutro na jej drodze odwieczna rywalka Lilit Mkrtchian i to też będzie bardzo ciężki mecz.
Jedyną kadrowiczką, która nie zaznała jeszcze smaku porażki w Plowdiw jest Monika Soćko, która ma 0.5 pkt. straty do szanownego trio - Żukowa, Dzagnidze, Gunina. Jutro znów spotkanie derbowe (Dla Polek derby z Gruzinkami trwają od zarania dziejów, odkąd w ogóle wymyślono szachy ;) ) - naprzeciwko Moniki usiądzie Lela Javakhishvili. Bardzo silna zawodniczka i tutaj Monikę czeka naprawdę ciężka przeprawa.
Turniej się rozkręca. Po jutrzejszej rundzie będziemy dopiero lekko za połową. Według mnie, w tym momencie niezwykle trudno mówić o tym, która z zawodniczek jest murowaną kandydatką do złotego medalu. Kapitalne wrażenie robią na mnie szachy Nany Dzagnidze - ale wszystko może się przecież odmienić, odwrócić o 180 stopni, prawda?
Odliczam już godziny do turnieju w Biel. W poniedziałek bomba pójdzie w górę! Jesteście gotowi?
Rozumiem 4 miejsce ale samodzielne, a nie dzielone. Wtedy można mówić o tym że zawodnik jest tuż za plecami liderów. Faktem jest że Monika Soćko gra dobrze i jest w 10-ątce najlepszych zawodniczek w europie (bynajmniej obecnych na tych mistrzostwach).
OdpowiedzUsuńNie. Zawodnik, który ma 0.5 pkt. straty do lidera jest tuż za jego plecami. Bliżej punktowo w szachach nie mogą być zawodnicy od siebie...
OdpowiedzUsuńAle takich zawodniczek z różnicą 0,5 do liderki jest po piątej rundzie aż 6 i prawie każda z nich ma szansę dogonić albo nawet przegonić liderkę. Może tylko liczyć na to że tą doganiającą będzie Monika Soćko.
OdpowiedzUsuńOczywiście, ale wsród tych zawodniczek jest i nasza szachistka. Wystarczy, że wygra dziś a któreś z liderek przegrają i będzie wyżej. W ogóle nie wiem o czym jest ta dyskusja.
UsuńW szachach można mieć również 0 punktów straty w stosunku do lidera i być drugim lub trzecim. Tutaj jest tzw. punktacja pomocnicza.
OdpowiedzUsuńCo nie zmienia faktu, że punktowo bliżej liderek nie można być. Turniej osiągnął półmetek i miejsce, które zajmuje Polka jest bardzo dobre do ataku na strefę miejsc 1-3.
UsuńJałowość powyższej dyskusji pokazał fakt, że dziś Monika przegrała...:((( Wydaje mi się, że zamiast sprzeczać się, kto jest który po 5, 6, 10 rundzie, jak ważna jest "punktacja pomocnicza", czy tym podobne, to wystarczy w każdej rundzie trzymać kciuki za nasze Dziewczyny! Wyjątkowość szachów (moim skromnym zdaniem) polega na tym, że oprócz czysto sportowego wyniku ważne jest też piękno gry... Fajnie jest być "skutecznym" tj. zajmować dobre miejsca w turniejach, ale prawdziwą satysfakcję daje rozegranie dobrej partii... Choćby na ten przykład miła dla oka ofiara hetmana przez Monikę w 2 rundzie:) Zatem jeszcze raz: trzymajmy kciuki za Polki i cieszmy się ich grą:)
OdpowiedzUsuńP.S. A punktacja pomocnicza... cóż... bardzo często, tak wiele zależy od przeciwników, z którymi się potykaliśmy - taki paradoks dyscypliny uważanej za indywidualną:)
Ja nie znoszę takiego łapania za każde słowo - zamiast fajnie kibicować paru nie może żyć bez tego typu tekstów. Wielu jest takich, którzy czują w ustach słodycz, gdy Polakom nie idzie, zawsze gdy piszę o zmaganiach Polaków zjawiają się tacy zombie. To jest ten typ ludzi Jarku, którzy są chorzy gdy dzieje się dobrze, a spełnieni gdy komuś się nie wiedzie. Wtedy jest fajnie - łatwiej komuś przypierdolić i generalnie jest git. Ale przecież to jest takie nasze, rdzennie polskie, prawda?
UsuńJuż się powinniśmy chyba przestać dziwić. To prowokacje świadome bądź nie. Różnorakie badania wykazują, że człowiek jest uwarunkowany tak, że wychwytuje negatywne informacje z otoczenia bo to w toku ewolucji pozwalało mu przeżyć. I niektórym tak zostało. Z nawyku zakładają, że nie może być dobrze bo nie. Nic nie poradzimy na to. Kibicujmy i ingnorujmy smutasów!
Usuń