czwartek, 1 października 2015

Nie będzie więcej księżyca w wodzie!




Próbowałam naprawić stare wiadro na różne sposoby,
Odkąd bambusowe wiązanie stawało się coraz słabsze i miało lada dzień pęknąć.
W końcu jednak dno wiadra odpadło.
Nie będzie więcej wody w wiadrze!
Nie będzie więcej księżyca w wodzie!

                                                                                                               Mniszka Chiyono


No to pomedytujemy sobie. Zdjęcie powyżej, zrobiłem z mojego okna. Kilkadziesiąt minut przed zrobieniem ujęcia nasz naturalny satelita przedzierał się przez linię horyzontu, liżąc zimnym światłem wierzchołki drzew pobliskiego lasu. Wreszcie wzniósł się wyżej, przechodząc przez koronę topoli, by zniknąć za budynkiem. To było w noc całkowitego zaćmienia. Mówi się, że kolejne takie zaćmienie będzie mieć miejsce w tych latach, w których jest szansa zobaczenia autora tej strony, idącego o lasce w kierunku sali gry.

Gdzieś tam, wysoko, trwa odwieczna wędrówka ciał niebieskich, a ich czas jest długi, w porównaniu do naszego. My mamy dla siebie, nasz krótki ziemski czas. Zdecydowanie łatwiej jest załapać się na odjeżdżający pociąg, prom, czy emeryturę pomostową, niż na kolejne, całkowite zaćmienie, któregoś z ciał niebieskich. A i tak mknie w naszym kierunku Wielka Mgławica Andromedy, która siłą grawitacji rozerwie nasz galaktyczny dysk. Biorąc pod uwagę nasz skład chemiczny, jesteśmy ubocznym produktem przemian termojądrowych na Słońcu, składamy się z wodoru, węgla i innych pierwiastków i taka oto kombinacja molekuł jest zdolna do myśli, a nawet samoświadomości. Jesteśmy dziećmi gwiazd. To jeden z wielu cudów, ale my tak łatwo przechodzimy nad tym do porządku dziennego. Tam w oddali i tu na naszych oczach odbywa się kosmiczny spektakl, ale zdążyliśmy do tego przywyknąć.

 Bardzo lubię wychodzić w rozgwieżdżoną noc w pole, najlepiej tam, gdzie nie docierają światła miasta, abym mógł w spokoju spojrzeć w niebo i podyszeć sobie w ten bezkres. Pascal w takiej chwili, po zachwycie, poczuł lęk, mówiąc - "Wiekuista cisza tych nieskończonych przestrzeni przeraża mnie".

Trwa inauguracja XVII Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina. Słucham radiowej dwójki i zastanawiam się nad tym, czy zestawienie muzyki i szachów w "Obronie Łużyna" Nabokova, było trafnym zabiegiem.. Łużyn po raz pierwszy w życiu odnajduje kasetkę z szachami w pokoju ojca, gdy trwa w jego domu przyjęcie i gra muzyka. To był celowy zabieg mistrza Nabokova, który, nie wiem, czy wiecie, był kompozytorem szachowym. W dniu, w którym Łużyn znalazł pewną małą rzecz, mającą w późniejszych latach wielki wpływ na jego delikatną naturę, w jego domu grała orkiestra. Dla Nabokova szachy i muzyka były blisko ze sobą związane. Jestem przeciwnego zdania. Szachy to wojna, walka, krew i śmierć, muzyka to obszar bliski absolutnej wolności, to coś pozaczasowego, muzyka przede wszystkim nie walczy. To piękno w czystej postaci. Gdy słucham jednego z dwóch koncertów fortepianowych Fryderyka Chopina, a na szachownicy oglądam jakąś partię, zawsze jestem rozdarty na dwa różne światy, które ze sobą mają niewiele wspólnego...

O co chodzi z tym dnem wiadra, które odpadło w wierszu jednej z buddyjskich mniszek? To urwane dno, powoduje, że z wiadra wylewa się woda i już nie ma w niej żadnego odbicia. Długo nad tym myślałem. To jest buddyjskie wygaśnięcie, znika "ja" i nie ma już nic co można skrzywdzić, zranić, rozdrażnić. Widzicie, do szachów przyszedłem, żeby kontynuować moje poszukiwania. Szachy byłyby, przynajmniej dla mnie, dość prymitywną formą spędzania wolnego czasu, którego nie mamy aż tak wiele (O czym świadczy pierwszy akapit tej medytacji) gdyby nie można było kontynuować podobnych dociekań za ich sprawą. Często pytacie się samych siebie, albo innych mądrych, co możecie jeszcze zrobić, by grać w szachy lepiej. Trafiłem na pewien trop jeśli chodzi o mnie. Nie wiem, czy wam się to przyda, ale dla mnie jest to jak najbardziej aktualna wewnętrzna rzeczywistość. Mianowicie, znacie mnie od paru lat, z komentowania partii elity, interesujące jest to, że w czasie analiz, ale takich bez pomocy modułów, z dużą łatwością znajduję całe plany gry i sekwencje posunięć, czuję ducha pozycji w tych partiach, wiem co będzie zagrane. Czuję grę. Zastanawiałem się, dlaczego, gdy siadam do gry swojej partii, powtarzam - swojej - dopadam sam siebie i zjada mnie mój subiektywizm? Przecież gdybym siedział nad swoją grą, a analizował ją tak, jak  potrafię analizować tamte, arcymistrzowskie gry, to moja klasa gry nie podskoczyłaby o 100 pkt. elo, a o znacznie, znacznie więcej. Jak odnaleźć ten stan, w którym będę grał partię, jakby to nie była moja partia? Kiedy wreszcie dno mojego wiadra urwie się? Przyczynę znam. A rozwiązanie problemu? Nie istnieje!! To proste. Gdy wykonam jakikolwiek krok w kierunku odnalezienia stanu, w którym wiadro jest bez dna, będę go coraz mocniej przytwierdzał w miejscu, w którym, kto wie, może trzyma się ledwo, na kilku już spawach? Konsternująca sytuacja: poznać przyczynę, mając jednocześnie świadomość, że rozwiązanie może tylko nadejść samo. Chińczycy są potęgą w szachach. W ich kręgu kulturowym, oprócz nacisku położonego na ogromną pracę, patrzy się też w kierunku owego wiadra z wodą, a właściwie w kierunku jego dna. Jaki jest stan ducha szachistów z Dalekiego Wschodu podczas gry? Wei Yi pokazał ogromną odporność psychiczną podczas PŚ. To przecież młodzik, trampkarz, a już tak doskonale potrafi sobą zarządać podczas ciężkich meczów. Wszystko przed nim. To byłby kapitalny pomysł, zobaczyć jaka jest różnica w wewnętrznym podejściu do szachów szachisty ze Wschodu, w zestawieniu z człowiekiem Zachodu. Pewna arcymistrzyni z Indii powiedziała kiedyś, że cieszy ją to, że w szachach osiągnęła tak wysoki poziom koncentracji. Szachy, wedle tego co powiedziała owa arcymistrzyni (nazwiska nie pamiętam!), są dla Hindusów pretekstem do ćwiczeń duchowych.

 Ostatnio szukałem inspiracji i zobaczcie gdzie mnie poniosło...










9 komentarzy:

  1. bardzo ciekawe z tymi analizami obcych pozycji a swoją grą ..... wydaje się ze problem moze tkwić w tym że musimy podjać decyzję która zaważy na wyniku partii i to mocno gdzieś w głowie tkwi, a analizy nawet błędne nie skutkują żadnymi konsekwencjami i to też mocno w głowie tkwi
    tzbych

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszesz Krzychu, że słuchasz radiowej dwójki, wcześniej jedynki. Zacnie. Ja słucham trójki. Gdy słyszę inne radia, to denerwują mnie np; redaktorów dialogi, ciągle powtarzające utwory. Podobnie mam za szachownicą. Gdy obserwuje partie to widzę takie posunięcia, aż głowa boli ;), gdy gram sam to już inna bajka. Gdybym siedząc przy stoliku nie podniósł głowy, nie wiedział z kim gram to przejechałbym każdego ;)
    Eryk W.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dawno temu relacjonując któreś tam mistrzostwa ZSRR arc. Dołmatow podsumował artykuł obserwacją, że znacznie lepiej rozumiemy szachy niż w nie gramy.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ciekawi mnie taki temat jak gra w szachy szybkie, blitz, a w pełnym wymiarze /skrót myślowy/ czy jednak nie są to różne dyscypliny ? bardzo trudno znaleźć uniwersalnych szachistów /wyjątki potwierdzają regułę/ czy nie lepiej żeby jednak dochodziło do specjalizacji i niektórzy rezygnowali z uprawiania tych wszystkich formuł ? czy komercja wymusi krótsze tempo gry w niedalekiej przyszłości. jest po pierwszym dniu mistrzostw świata, póki co z naszej reprezentacji jedynie Radek trzyma się w czołówce , chociaż nie grał z nikim z tzw. górnej półki,za to z tuzami grał JKD i zabrakło naprawdę szczęścia do lepszego wyniku, Ładne partie wygrał Soćko i to nie z byle kim, ale czy akurat w tym dniu i tym tempie? zobaczymy jak dalej pójdzie , niestety w tej dyscyplinie jestem sceptykiem, to nie słabo obsadzone mistrzostwa Europy !!
    tzbych

    OdpowiedzUsuń
  5. i niestety sprawdzają się moje przewidywania polacy odstają w krótkim tempie gdy a wojtaszek też /a moze i dobrze !! sobie nie radzi i choś inni mają pojedyńcze sukcesy /Soćko/ to ciągle mało...
    tzbych

    OdpowiedzUsuń
  6. Chłopie weź napraw to wiadro. Tyle się wydarzyło w szachach a z twojej strony żadnego ruchu. Żadnego słowa. Tak nie można.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tego wiadra nie da się naprawić. Nie ma zresztą po co. Jest jak jest.

    OdpowiedzUsuń