Trochę ostatnio gubię wątki, dlatego dziś, aby nic mi nie umknęło, wypunktuję sobie wszystko. Raz zaczętą robotę trzeba zakończyć, a o finale turnieju w Wijk aan Zee na przykład, nic nie napisałem. Mea culpa. A więc:
1) Magnus Carlsen - chyba każdy ze współczesnych, liczących się arcymistrzów, marzyłby o takim przejściowym kryzysie, by spaść na rankingu do 2820 elo i po doskonałej grze zregenerować swój astronomiczny rank do niedostępnego dla wszystkich 2850 elo. Magnus to król, zawsze czekam na jego starty i nie nudzę się, gdy grają ci sami szachiści, mając między sobą Magnusa, patrzę tylko na niego. Norweg jest nieuchwytny, już, już paru myślało, że reszta go wchłonie i nie będzie mógł się wzbić ponownie ponad przeciętność. Nic z tych rzeczy. Tron okupuje wielki szachowy wojownik, to czas Magnusa.
2) Elita szachowa jakby chciała mnie ukarać za heretyckie deklaracje i podjęła piękny finisz w Gibraltarze. Finał Nakamura-MVL jest znamienny - pierwsza dziesiątka świata walczyła o wygraną i nikt inny, przypadkowy nie trafił do finału. Pomocną dłoń w kierunku mojej upadającej teorii wyciągnął Anand, który przeżył w Gibraltarze prawdziwy horror. Wszyscy patrzyli na jego pojedynki i nie mogli za bardzo ogarnąć, co się dzieje z wielokrotnym mistrzem świata. Trudno jest określić, nie porozmawiawszy wcześniej z Vishym, co konkretnie było przyczyną jego tak słabego występu. Zapewne za jakiś czas dowiemy się, dowiemy się też, w którym jest miejscu, gdy zagra w następnym turnieju.
3) Jeśli chodzi o grę Polaków, to nie zamierzam skamleć jak zawsze, gdy nie udaje się im zaistnieć. Mam już jaki taki dystans - średnio kręci mnie spalanie się przez większą część zawodów, by pod koniec dostawać obuchem po głowie. W sumie był czas przywyknąć do takich występów - no wyliczcie mi ile to tych radości mieliśmy w związku z triumfami naszych? Cieszymy się, że Radek Wojtaszek ograł Wikinga, no spoko, fajna sprawa, ale tutaj nie chodzi o to, by oglądać dobre momenty naszych, a o turniejowe zwycięstwa. Nie wiem czemu tak jest, że gdy dochodzi do kluczowych momentów w zawodach, które decydują o sukcesie lub marnym występie, gra Polakom sypie się, a inni potrafią grać bojowe, na śmierć i życie partie, o wygraną w turniejach. Potrzeba bezpieczeństwa jest przyczyną, strach, że można przedobrzyć i przegrać? No, może właśnie te obawy powodują, że Polacy lądują tam gdzie lądują, a inni arcymistrzowie cieszą się sukcesami.
4) Nie podoba mi się gra Janka Dudy teraz. To ocena czysto subiektywna. Ćwiczy otwarcia pionem sprzed damy białymi, ale to nie są jego szachy. Szczerze wam powiem, że gdy widziałem jakie struktury dostawał po debiucie, przełączałem transmisję. Jego gra była w tym turnieju nieciekawa, grał blado. Na razie jego gra i wynik nie zachwyciły mnie, choć ciekawi mnie, jaki będzie końcowy efekt tej pracy na debiutem, czy zobaczymy Janka w klubie 2700 +? Życzyłbym sobie tego!
5) Polacy zagrają w Aeroflot open i to będzie nasza następna "ustawka", choć mam nowe pomysły, którymi chciałem się z wami wcześniej podzielić. A co wy sądzicie o starcie Polaków? Jakie są wasze analizy?
Naszym zawodnikom (chyba wszystkim z tak zwanego "topu" krajowego) brakuje "instynktu drapieżnika/zwyciezcy". Grozba spadku elo działa paralizujaco. Takie problemy leczy psycholog.
OdpowiedzUsuńI nie ma w tym (tj.zatrudnieniu psychologa) niczego wstydliwego.