wtorek, 21 czerwca 2016

Ile kosztuje sport, ile kosztuje pasja?


Szachistów śląskich, szachistów z Zagłębia, znam relatywnie lepiej w odróżnieniu od zawodników i pasjonatów naszej dyscypliny z innych części Polski. Często spotykamy się przy okazji różnych wydarzeń sportowych, jednodniowych turniejów szachów aktywnych i dyskutujemy o bieżących sprawach dotyczących naszego sportu. Tematem najbardziej drażliwym, wywołującym dość żywiołowe, wręcz skrajne emocje, jest kwestia pieniędzy, czyli sposobów finansowania naszej dyscypliny. Jakiś czas temu byłem kompletnie nieprzygotowany do tematu, moi interlokutorzy bez problemu zapędzali mnie w kozi róg podając różne liczby i kwoty. Po jakimś czasie żeby nie być całkowicie bezbronną ofiarą, przygotowałem kilka liczb i zestawień ze środowisk, które znam nie gorzej niż środowisko entuzjastów szachów...

Do napisania tego artykułu (wcześniej o finansowaniu naszego sportu również pisałem, ale pogłębionej dyskusji na ten kluczowy temat nie wywołałem) skłoniła mnie rozmowa z jednym rodziców, który na jednym z turniejów z rozbrajającą szczerością powiedział mi dlaczego jego niewątpliwie uzdolniony syn nie pojechał, choć wywalczył sobie do tego prawo, na turniej rangi mistrzowskiej rozgrywany poza granicami naszego kraju. Jego syn nie załapał się na finansowanie i obaj, po trudnej rozmowie, podjęli decyzję, że trzeba sobie ten turniej odpuścić. Główna przyczyna to zrujnowanie tym wyjazdem domowego budżetu. Ostatnio usłyszałem też, że nasza czołowa szachistka Oliwka Kiołbasa także pojechała "za swoje" grać na indywidualnych ME kobiet w Rumunii.

 Zasadniczo mój schemat rozmów z szachistami wygląda tak, że wylewają swoje żale na "górę", jednak gdy im uprzejmie nadmieniam, że w końcu to w naszych rękach leży, by pieniądze na takie cele znalazły się, automatycznie napotykam na potężny mur nierozumienia. Po chwili rodzi się irytacja, złość i rozmowa się kończy. O co chodzi? Jakie są moje argumenty odnoszące się do finansowania szachów w Polsce, które tak złoszczą moich dyskutantów - o tym będzie poniższy akapit.

W sumie mogę powiedzieć o sobie, że znam dość dobrze kilka środowisk, zrzeszających się w związki na skalę ogólnokrajową i tylko w naszym szachowym związku nie płacimy składek rocznych, które pomagają organizacji rozdysponować środki na cele statutowe. Kwoty jakimi operują inne związki z tytułu opłat rocznych swoich członków są ogromne. Ostatnio, gdy włóczyłem się po lesie z lornetką, spotkałem na ambonie znajomego myśliwego, z którym wdałem się w dłuższą rozmowę na temat finansowania Polskiego Związku Łowieckiego. Cieszę się, że nie zadałem mu pytania o opłaty od członka PZŁ wchodząc po drabinie (buda ambony była gdzieś na wysokości pomiędzy pierwszym a drugim piętrem!) i nie usłyszałem od razu odpowiedzi, bo pewnikiem spadłbym i połamał się w kilku miejscach. Opłata roczna w PZŁ wynosi na 2016r. 355 złotych, ulgowa niecałe dwieście złotych. Ponadto aby w ogóle wstąpić w szeregi PZŁ wpisowe wynosi, usiądźcie sobie wygodnie... 960 zł. Dowiedziałem się, że PZŁ kwoty te przeznacza na reintrodukcję rzadkich gatunków, na odszkodowania, gdy dziki wejdą w szkodę i wiele, wiele innych celów. Na tak postawiony temat odparłem, że na przykład w najbliższym mi, do którego należałem najwięcej lat PZW (Polskim Związku Wędkarskim) w 2016 roku trzeba było zapłacić opłatę okręgową wynoszącą 175 zł. Powiedziałem mu też, że do PZSzach, do którego należę jako zarejestrowany w centralnym rejestrze szachistów nie odprowadzam żadnej składki rocznej, ponieważ takowa nie istnieje.  Mocno skonsternowany znajomy odparł, że w sumie to jest taki "związek - nie związek"...

Te szachistów wymagania, wymagania i jeszcze raz wymagania, żale, ooo tak! Tego w rozmowach o pieniądzach na nasz sport nie brakuje. To jest względnie najprostsze, dać upust swojej frustracji, natomiast gdy zobaczymy jak horrendalne kwoty płaci pasjonat w równoległych związkach aby mógł kontynuować swoją działalność, powinniśmy się my, szachiści, poważnie zastanowić, dlaczego zadowala nas rola wiecznie narzekających jaki ten świat jest zły, biedaków. Tyle pisze się o społeczeństwie obywatelskim, o tym, że siła jest w nas, że wspólnie znacznie łatwiej udźwignąć każdy ciężar, jednak gdy trzeba przejść od słów do czynów.. no właśnie!

 Na turnieju przyjaźni polsko-węgierskiej rozmawiałem o tym z członkiem zarządu PZSzach, Łukaszem Turlejem. Na moje racje i na mój postulat by spróbować wszystko policzyć i wprowadzić jak w innych związkach opłatę roczną, która byłaby przeznaczona na różne cele, między innymi na finansowanie wyjazdów na turnieje międzynarodowe naszych zdolnych szachistów, Łukasz zauważył, że opór środowiska będzie bardzo duży. Zgodziłem się, że takie coś będzie miało miejsce. Analizowaliśmy ile mogłaby wynosić taka kwota, jakie korzyści miałby junior, czy dorosły członek naszego związku płacąc ową ustaloną kwotę. Liczyliśmy też ile mogłoby się znaleźć w kasie związku i na co by ta kasa mogła pójść. Oczywiście poruszyłem temat transparentności - czyli wiadomo ilu z nas wpłaciło, wiemy ile pieniędzy mamy po roku kalendarzowym wiemy również, na co co do złotówki poszły te pieniądze.
 W czasie naszej rozmowy nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że dyskutujemy o jakiejś straceńczej misji na jeden z księżyców Urana, a nie o czymś, co przy pewnym wysiłku z naszej strony mogłoby zaprowadzić nas od nienormalności w kierunku normalności. Bo nienormalnym jest, gdy złościmy się, że na to nie ma, na to nie ma i na tamto nie ma, a nie zaczynamy od samych siebie, pytając się na przykład co my daliśmy naszemu sportowi. Bo nie jest normalnym, gdy młodzi, czołowi szachiści muszą brać pieniądze z ciężkiej krwawicy swoich rodziców, aby kontynuowali swoją szachową przygodę, to stąpanie po bardzo cienkim lodzie. Musimy sobie odpowiedzieć też, ja sam sobie zadaję to pytanie, jak bardzo jestem zaangażowany w szachy? Czy jestem w stanie już nie na płacenie jakichś kwot, a chociaż na sensowną, głęboką dyskusję na ten temat? Rozmowa nic nie kosztuje, warto by było, gdyby taka rozmowa nas wszystkich miała kiedyś miejsce. Może po takiej dyskusji, gdy zostawimy poza sobą różne uprzedzenia, animozje, urodzi się coś, co spowoduje, że znajdziemy się na innym, wyższym poziomie, gdzie kończy się wskazywanie palcem na kogoś, a zaczyna osobista odpowiedzialność za to, co jest tak ważną częścią naszego życia?


22 komentarze:

  1. jak to mówił klasyk, nie porównujmy dwóch zupełnie różnych systemów walutowych. na co idą pieniądze tych, co zabijają zwierzęta w ramach licencji jest napisane powyżej, czyli składka de facto idzie na to, by ten, co strzela, łowi miał do czego strzelać albo co wyciągać z wody. natomiast szachiści maja się składać na czyjeś indywidualne turnieje? z tego co wiem, to za reprezentowanie Polski placi Ministerstwo Sportu, nie rozumiem, czemu maja sie składac biedni szachiści. Po drugie, składki członkowskie sie płaci, z tego co pamiętam 400 złotych rocznie od klubu, w dużej mierze te pieniądze pochodzą ze składek szachistów. Rozumiem też, ze z tych składek ma byc opłacone milion pińcet etatów w PZSzach? to wyjdzie pewnei po stówie od każdego szachisty, jak nie więcej. Przypomnę też, że kazy udział w turnieju jest obarczony opłata za ranking itp itp. wprowadzenie takich rozwoiązań spowoduje przpływ turniejów i szachostów do szarej strefy :), a już na pewno upadek niskobudżetowych turniejów finansowanych przez pasjonatów z własnych kieszeni.
    Moze to zabrzmi brutalnie, ale w terenie mało kogo obchodzi walka o 14 miejsce IME, i mało kto poczuwa się do obowiązku finansowania tego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego rozmydlać temat pisząc na co idzie składka tu i tam? Oni kochają to co robią i płacą, my niby tez kochamy i nie płacimy. Jakie milon pińcet etatów? "Biedni szachiści" - a kur... wędkarze, co płacą kilka stów rocznie za cały kraj, a inni to sa jacyś inni ludzie z innego świata, to jacyś do diabła milonerzy, tylko my biedni nieszczęśliwi. I już jesteśmy na dobrze znanym terytorium, mam teraz tzw "cofkę".

      Usuń
    2. Przypominam, ze szachiści placa składki - a konkretnie kluby. myle się? czy chcecie wprowadzić drugą składkę za to samo?

      Usuń
  2. Kiedyś na swoim blogu pisałem, że szachy to nie jest wcale bardzo drogi sport. Cóż ostatnio moja mama uświadomiła mnie, że moja szachowa kariera kosztowała dużo więcej niż myślałem!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy artykul. W Anglii przykladowo istnieje roczna składka. Więcej można znaleźć tutaj http://www.englishchess.org.uk/membership/membership-benefits/ Koszt rocznej składki w zależności od wybranej opcji to 11-60 funtów.

    OdpowiedzUsuń
  4. http://szs.org.pl/images/dokumenty-pdf/KOF_2015PZSZACH.pdf

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedyś napisałam, jak w Stanach zbiera się pieniądze na szachy: http://www.nagrocki.net/index.php/artykuly/142-szachowe-talenty/421-kayden-troff-drugi-najmlodszy-arcymistrz-na-swiecie
    Popieram Pana Krzysztofa - wszystko leży w naszych rękach!

    OdpowiedzUsuń
  6. Pan Krzysztof jak już porównuje, to powinien porównywać z innymi dyscyplinami sportu. Np. nie słyszałem, żeby trampkarze zrzucali się na autobus na wyjazd na mecz do sąsiedniej wsi. Oczywiście mogę nie wiedzieć jak jest naprawdę, bo jestem szachistą gawędziarzem a nie rzetelnym dziennikarzem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę służyć informacją - mam kolegę w Polskim Związku Łuczniczym, rocznie stawka okręgowa dla członka 200 zł, znam też paru pływaków, też płacą kilka stów...

      Usuń
  7. Związek myśliwski płaci ogromne w skali kraju odszkodowania za szkody w uprawach rolników spowodowane przez dziki.

    Związki wędkarskie także podobne sumy pieniężne przeznaczają na zarybianie.

    PZSzach nie ma podobnych wydatków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, to robią te dwa związki, a my mamy mnóstwo problemów finansowych, między innymi z wysyłaniem młodzieży na mistrzostwa, a to jest absolutna podstawa abyśmy funkcjonowali normalnie. Widzę, że ta dyskusja sprowadza się do prymitywnego porównywania, intensywność i głębia debaty może konkurować z Rowem Mariańskim na Oceanie Spokojnym. Spodziewałem się tego, więc luz, absolutny brak zaskoczenia...

      Usuń
    2. "Prymitywne porównywanie"? Przecież sam Pan posłużył się przykładem tych dwóch związków.

      Rozważałbym taka opcję finansowania:
      wprowadzamy składkę roczną, ale wtedy znosimy np. opłaty klasyfikacyjno-turniejową, która wchodzi w skład wpisowego do turniejów, opłatę licencyjna, za nadanie tytułów.

      Usuń
    3. Prymitywne, bo przecież nie jest istotą tej dyskusji pisanie, że oni wydają na to, a my na tamto, to trzeciorzędna sprawa. Chodzi o fakt, że w tamtych związkach ludzie płacą bo chcą być w tej organizacji, wspierać ją i cieszyć się efektami swoich finansowych ofiar. No przecież nie chodzi o to, by zapłacić i niczego nie dostać - oczywiście w opłatach wchodziłyby w grę takie opcje, że płacisz taką składkę jesteś zwolniony na przykład z opłaty klasyfikacyjno rankingowej, czy masz inna korzyść, natomiast ja nie mogę rozgryźć mentalności znacznej części naszego środowiska - jesteśmy arcymistrzami narzekania, jednak jaki jest wkład większości szachistów w to, by szachom wiodło się lepiej? Nie płacimy nic jesteśmy dość luźno traktowani, nikt od nas zasadniczo nic nie chce, przynajmniej ja nie mam finansowego poczucia przynależności i jeszcze zżymamy się, że jesteśmy tak obciążeni. Moi koledzy wędkarze karnie ustawiają się w kolejce by poczynić opłaty, wiedzą, że nie wpłacając nie zarybią im stawów, związek nie wykona wielu innych, ważnych dla funkcjonowania tej organizacji czynności. Szachiści choć zasadniczo dźwigają nieporównywalnie mniejszy finansowy garb i są pierwsi do wszelkich krytyk, złośliwości, jaka jest tego przyczyna??

      Usuń
  8. Panie Krzysztofie jeszcze dużo wody upłynie w Wiśle zanim plemię polan zrozumie że trzeba coś dać by coś uzyskać. Parę lat temu zaproponowałem w klubie by senior dawał ma klub 5 zl co miesiąc do dnia dzisiejszego nikt nie dał złotówki. Przekonanie o ty że się należy jest jak choroba zdradliwa i zarażliwa.

    OdpowiedzUsuń
  9. To przekonanie nie bierze się znikąd. Proszę sprawdzić w urzędach ile naszych (podatników) pieniędzy przeznacza się na sport na różnych szczeblach samorządowych i państwowych. Każda złotówka wpłacona indywidualnie przez sportowca kojarzy się dokarmianiem tego niezrozumiałego systemu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popieram to co Anonimowy tu przytoczył, problemem jest uczciwość albo raczej jej brak i bezkarność tych co defraudują cudze środki pieniężne, nie mamy zaufania jeden do drugiego i dlatego tak ciężko coś samemu z siebie dać zwłaszcza że jest wysokie poczucie w społeczeństwie że nam zawsze na coś brakuje. Panie Krzysztofie od wielu lat jestem wędkarzem. Pan mówi ze wędkarze wiedzą, iż jeśli nie zapłacą nie zarybią im stawów, ja widzę jednak co roku spadającą gwałtownie liczbę ryb w akwenach mojego rejonu/mam na myśli jeziora nie stawy. Składka na wędkarstwo nie jest jakaś wygórowana, ale gdy spojrzę na to że płacę a nic za to nie dostaję bo łapię w jakiś " studniach" to nie idę z radością co roku wnieść opłatę. Dlaczego tak jest mam swoje zdanie ale za długie na to forum. To co piszę tłumaczy niechęć do wnoszenia opłat, co nie zmienia faktu, iż żeby móc z czegoś czerpać radość, trzeba zainwestować jakieś środki finansowe i albo mieć dużą widownie kibiców, jak piłka nożna, albo jak wędkarstwo płacić z własnej kieszeni!! Cały problem w sposobie wydatkowania i nadzorze tu podobnie jak z podatkami w Polsce!
      tzbych

      Usuń
  10. Już widzę te tłumy rodziców płacące 200zł/rok za to by ich pociechy należały do PZSzach. No dobra załóżmy, że zapłacę te powiedzmy 200zł i co ja z tego dostanę? Satysfakcję, że ktoś za moje pieniądze pojedzie na Mistrzostwa Europy Juniorów? Z tego co czytałem ojciec Magnusa Carlsena był jakimś tam działaczem szachowym. Zapewne zainwestował w syna pieniądze i to się opłaciło. Zapewne gdyby MC pochodził z rodziny, która nie interesuje się szachami i dodatkowo rodzice nie płaciliby mu w młodym wieku za udziały w turniejach, ewentualne szkolenia to niczego wielkiego by nie osiągnął. Niestety, żeby w dzisiejszym sporcie coś osiągnąć to wsparcie finansowe jest potrzebne.

    Tak jak tu niektórzy pisali kluby płacą składki członkowskie, w niektórych klubach zawodnicy płacą za przynależność klubową. W wielu turniejach pobierane są tzw. opłaty klasyfikacyjno-rankingowe, opłaty za nadanie kategorii (od I wzwyż co uważam za głupotę). Dodatkowo dochodzą koszty licencji sędziowskich, instruktorskich, opłaty za program szachowy dla sędziów itp. Myślę, że to z tych pieniędzy ewentualnie powinny być finansowane wyjazdy juniorów na MEJ, MŚJ. Gdyby wprowadzono dodatkową opłatę to wiele osób przestałoby grać w szachy lub grałoby w turniejach, w których nie trzeba należeć do związku szachowego. Ja sam oprócz IV ligi szachowej nie gram w żadnym turnieju gdzie konieczna jest licencja zawodnika.

    A szachy to wcale nie jest tani sport. Osobiście traktuje to jako pasje i płacę za to co lubię. Wpisowe za turniej klasyczny to zwykle koszt 50-100zł, w turnieju szybkim ok. 20zł. Dodatkowo dochodzą koszty dojazdu, a w przypadku dłuższego turnieju zakwaterowania. 9-dniowy turniej to koszt rzędu 500zł (najtańszy hostel + wyżywienie), a czasami nawet 1000zł i więcej. Uważam, że dodatkowa opłata za przynależenie do związku szachowego jest zbędna.

    OdpowiedzUsuń
  11. Niestety, ale dołączę się do klubu narzekaczy :P. I nie dlatego, że jestem z natury malkontentem, lecz dlatego, że na własnej skórze doświadczyłem tego za co miałbym dodatkowo płacić.

    Mamy dyskutować na argumenty? Proszę bardzo.

    Jako szachista płaciłem (lub miałem obowiązek płacić) za:
    1. Wpisowe do turniejów.
    2. Opłatę klasyfikacyjno-rankingową.
    3. Opłatę za obliczanie zmiany rankingu ELO.
    4. Opłatę za wydanie legitymacji.
    5. Opłatę roczną za uprawianie sportu.
    6. Opłatę za kurs sędziowski.
    7. Opłatę za kurs instruktora.
    8. Opłatę za wydanie legitymacji instruktora.
    9. Opłatę za wydanie zaświadczenia o ukończeniu kursu instruktora.

    Z tego co wiem to kluby mają obowiązek co roku uiszczać opłaty za to, że przynależą do Związku. I nie są to opłaty rzędu kilku czy kilkunastu złotych, lecz kilkuset (z tego co pamiętam to 500 czy też 700zł).

    A teraz co w zamian dostawałem za finansowe wspieranie Związku.
    1. Uczestnictwo w turniejach.
    2. Sędziowanie przez sędziów.
    3. Nagrody i upominki (w tym dyplomy).
    4. "Profesjonalną" pomoc w przypadku jawnej naruszenia obowiązków przez jednego z działaczy szachowych, który przez rok nie wydał mi zaświadczenia o ukończeniu kursu instruktora.

    ...

    OdpowiedzUsuń
  12. ...
    Ad.1. Uczestnictwo w turniejach było naprawdę dobre, bo można było sobie w realu pograć. Złe było to, że w wielu wypadkach było to robione jako tak zwana "masówka", więc na plecach wisiało mi 5 osób, na ramieniu po 2, a dodatkowo dzieci biegały, krzyczały albo trącały mnie w czasie rozgrywek.

    Ad.2. Sędziowanie przez sędziów było dobre, wówczas gdy się do nich nie zwracałem. A i to nie zawsze dobrze im wychodziło! Nie daj Boże jak się już zwróciłem i miałem rację! A to, że lepiej znałem przepisy aniżeli sędzia, który stale siedzi przy stoliku (więc skąd ma wiedzieć co się stało?) to chyba świadczy o dobrze wydawanych pieniądzach na profesjonalnego sędziego, prawda?

    Ad.3. Nagrody i upominki wspominam najlepiej. Tutaj niemal wszyscy organizatorzy stawali (stają?) na wysokości zadania! Rzadko kiedy nie dostawałem nagrody jeśli mi się należała, więc brawa dla organizatorów szachowych. Bardzo często w tej kwestii niemal z każdym z nich bardzo dobrze udawało mi się dogadywać.

    Ad.4. Związek patronuje kursowi na instruktora (Suwałki), a okazuje się, że organizator pomimo OBOWIĄZKU nie wysyła zaświadczenia o ukończonym kursie dla wielu osób. I to pomimo próśb i gróźb. Dopiero najbardziej kompetentna osoba w Związku bocznymi drzwiami załatwia tę sprawę (bo wszyscy inni "nagle" albo mega zajęci... albo nie mają tego w ramach swoich kompetencji). Dziwne? Dla mnie nie. Słyszałem o tym jak pracuje związek i nie wierzyłem... dopóki sam nie musiałem się z tym zetknąć.


    A teraz moje trzy grosze. Zawsze (!) BARDZO CHĘTNIE płaciłem składkę dla organizatora po to, aby zorganizował dobry turniej (często bądź niemal zawsze z różnymi nagrodami). Poza nielicznymi wyjątkami przeznaczane pieniądze na składkę (wpisowe) do turnieju było dobrym (uzasadnionym) wydatkiem.

    Co do pracy sędziów to w kilku wypadkach chętnie bym dorzucał dodatkowe kilka złotych (a jeśli jest 100 zawodników to nawet licząc po 5zł wychodzi już 500zł) jeśli będę miał PEWNOŚĆ, że sędzia jest PROFESJONALISTĄ... nie tylko na papierze, ale w rzeczywistości. A takich niestety uświadczyłem tylko kilka razy. Wszyscy pozostali albo uciekali od decyzji (odpowiedzialności) albo też wydawali niesprawiedliwe, głupie czy też nielogiczne decyzje. I za to mam płacić? Sorry, ale nie!

    Opłatę za wydanie legitymacji sędziowskiej czy instruktorskiej - tak, tu się zgadzam. Tak samo jak za kurs, byle był wysokiej jakości... realizowany przez PROFESJONALNYCH ludzi, którzy są ODPOWIEDZIALNI. A jeśli organizator zapewnia, że po ukończonym kursie każdy uczestnik otrzyma zaświadczenie i kurs jest dodatkowo patronowany przez Związek, to co można powiedzieć o ZWIĄZKU... jeśli umywa ręce tylko dlatego, że organizator jest jednym z jego ważnych członków? To, że możemy sobie pozwalać na brak odpowiedzialności... i osoby, które kończą kurs nie dostają zaświadczeń o jego ukończeniu??? Ludzie! Czy wy naprawdę tego nie chcecie widzieć czy lepiej porozmawiać o tym ile mamy płacić składkę na tych, którzy "już tam wiedzą co z tym zrobić"?

    Myślę, że ten wstęp będzie dobrą iskrą w sprawie rozkręcenia tematu, nie w postaci "CZY CHCEMY PŁACIĆ CZY NIE", ale raczej "DLACZEGO chcemy płacić lub nie płacić". Dopiero później możemy się zastanawiać i ustalać na co, w jaki sposób i ile płacimy. Inaczej dla mnie temat nie ma sensu. Uważam, że ludzie powinni dbać o swoje finanse a nie wyrzucać pieniądze w błoto.

    OdpowiedzUsuń
  13. Panie Krzysztofie, mój klub (do którego należę) płaci co rok składkę (można to sprawdzić na stronie PZSZACH - CR) 350zł - otrzymując w zamian... nic. Ja, w ubiegłym roku, grałem w siedmiu turniejach (z każdego jest opłata, bodajże, 20zł dla PZSZACH = 140 zł). Opłaciłem też zdobycie kategorii Centralnej (60 zł). Przekazałem 1% z podatków (70zł). Z każdej nowej licencji w klubie (juniorzy) PZSZACH pobiera opłatę. To wszystko po stronie zysków PZSZACH. A teraz przejdźmy do moich (seniora) i innych osob (juniorów) benefitow, jakie uzyskujemy od pzszach. Benefity =0. W tym miejscu zadam pytanie: O JAKIEJ, DODATKOWO, OPLACIE PAN MOWI?

    OdpowiedzUsuń
  14. Do tego co napisaliście odniosę się w kolejnym wpisie na ten temat dziś wieczorkiem! Poczekajcie z komentarzami na ciąg dalszy!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Pan Artur wyżej napisał:
    „Osobiście traktuje to jako pasje i płacę za to co lubię. Wpisowe za turniej klasyczny to zwykle koszt 50-100zł, w turnieju szybkim ok. 20zł. Dodatkowo dochodzą koszty dojazdu, a w przypadku dłuższego turnieju zakwaterowania. 9-dniowy turniej to koszt rzędu 500zł (najtańszy hostel + wyżywienie), a czasami nawet 1000zł i więcej. „

    Czyli zobaczmy jak pobyt i dojazd stanowią astronomiczne koszty w porównaniu nawet do wpisowego, które dla ucznia to i tak stanowi wysoki koszt.

    Czemu tak jest? U nas w Bydgoszczy, gdzie są 3 duże uczniowskie kluby w Młodzieżowych Domach Kultury organizowany jest rocznie tylko jeden turniej w szach klasycznych. Poza tym nic! Jeden turniej w szachach klasycznych na rok! Czemu ? Jak powiedział jeden trener z MDK, bo się nikomu nie chce organizować turnieju. Można zrobić przecież szybki turniej, w kilka godzin i wykazać się, ze się coś robi. Czyli chcąc grać klasyczne szachy trzeba za grube pieniądze jeździć po innych miastach i tłuc się po hotelach. A klucz w tym aby naciskać na trenerów, którzy mają licencje sędziowskie (wszyscy w MDK), ich dyrektorów jak nie, to ich przełożonych w Urzędach aby się zabrali do roboty. To są nasze pieniądze, które tracimy a im pozawalamy nic nie robić w kwestii turniejów i obciążać nas wysokimi kosztami.

    OdpowiedzUsuń