Rzadko się zdarza, że docieramy do dobrej literatury przypadkiem. Częściej, dobrego pisarza ktoś nam rekomenduje, albo dowiadujemy się z czytanych przez nas książek o innych mistrzach pióra i wędrujemy dalej po tej nitce Ariadny, w labiryncie słów, nie bojąc się specjalnie, że zaginiemy bez wieści. Do Borgesa zaprowadził mnie bezpośrednio Edward Stachura, który przekładał wiele interesujących tekstów pisarzy południowoamerykańskich. Borgesa ojciec, będący prawnikiem, psychologiem oraz świetnym szachistą w jednej osobie, dość wcześnie zaznajomił poźniejszego autora "ogrodu o rozwidlających się ścieżkach" z tajemniczym królestwem szachów. W jednym z wywiadów Borges opowiada o tym, jak wielkie oszołomienie spowodował w jego chłopięcym umyśle wykład ojca, który za pomocą figur i szachownicy starał się wyłożyć mu aporie eleatów dotyczące nieistnienia ruchu oraz niezmienności bytu. Motyw szachów występuje bardzo często w twórczości Borgesa, zarówno w poezji jak i w opowiadaniach. Częstymi rekwizytami jego prozy, której specyficzny nastrój przypomina nowele Adgara Alana Poego są: zegar i czas, sen, zwierciadło, labirynt, biblioteka oraz szachownica. To bardzo "nośne" symbole, którymi żywy intelekt Borgesa posługuje się po mistrzowsku, uwodząc czytelnika, a jednocześnie stawiając pytania o naturę czasu, determinizm, przypadek, różnice pomiędzy snem i jawą...
Z literaturą iberoamerykańską miałem zawsze pewnego rodzaju kłopot. Otóż, gdy wczytuję się w nią, nie mogę się oprzeć wrażeniu pewnej nierealności zdarzeń oraz bohaterów. Sami bohaterowie wyłaniają się jakby zza gęstej mgły, pojawiają się przypadkiem i szybko znikają, nie pozwalając zaprzyjaźnić ze sobą na dobre. Duża część prozy iberoamerykańskiej da się chyba najlepiej scharakteryzować pewnym taoistycznym opowiadaniem o mistrzu, który śnił, że jest motylem. Gdy się obudził, nie był do końca przekonany co tak naprawdę jest realne: ten motyl czy on, który się własnie obudził? Opowiadania Borgesa wpisują się w podobną poetykę i są na swój sposób niepowtarzalne. Czytam go bardzo chętnie, choć jak dla mnie jest trochę zbyt "intelektualny" ale z której strony by nie spojrzeć na jego pisarstwo, jest to literatura najwyższej próby. Poniżej, pod zdjęciem Jorge Luisa Borgesa zamieszczam dwa jego wiersze w przekładzie Edwarda Stachury, w tym chyba najbardziej interesujący moich Czytelników wiersz "Szachy".
"Szachy"
W swoim poważnym kącie głęboko zaszyci
gracze manewrują powolnymi figurami.
W srogim kręgu do świtu w szachu są trzymani
Przez dwa kolory pełne wzajemnej nienawiści.
Magiczną ścisłością promieniują formy:
wszechzbrojna królowa, homerycka wieża,
król ostatni w szyku, skoczek lotna bestia,
goniec skośny oraz napastliwe piony.
Kiedy już będzie tak, że gracze wyszli,
kiedy już będzie tak, że czas ich zniszczył,
na tym się pewnie nie skończy ceremoniał.
Na Wschodzie owa wojna zapłonęła,
której widownią dziś jest cała ziemia.
Tak jak i tamta, ta gra jest nieskończona.
Delikatny król, chytry pion, przekątny goniec,
krwawa królowa, wieża prostolinijna,
tak po białych, jak i po czarnych gościńcach
poszukują się i staczają bitwy zbrojne.
Nie wiedzą tego, że z góry prowadzona
dłoń gracza kieruje ich przeznaczeniem;
i że jest rygor, któremu niewzruszenie
poddany jest ich tor oraz wolna wola.
Takoż i gracz za więźnia się liczy
(autorem sentencji jest Omar)na innej szachownicy,
tej z dni białych oraz czarnych nocy.
Bóg wprawia w ruch gracza, ten zaś figurę,
Jaki bóg zza pleców Boga rozpoczyna fabułę
z pyłu i czasu, i snów, i agonii?
"Chwila"
Gdzież mogą podziewać się stulecia, gdzież ten
o mieczach sen, który śnili Tatarzy,
gdzież mocne mury, co z ziemią się zrównały,
gdzież Drzewo Adama i ów drugi Pień?
Teraźniejszość jest sama. Pamięć wznosi
budowlę czasu. Dziedzictwem i fałszerstwem
jest rutyna zegara. A rok jest nie mniej
daremny niźli daremność historii.
Między początkiem dnia a nocą jest otchłań
świateł i lęków, i agonii;
twarz, która przegląda się w nocnych
zużytych lustrach, to nie ta sama twarz, obca.
Ulotne dzisiaj wątłe jest i to jest wieczność;
na inne nie licz Niebo, ani na inne Piekło.
Nie przepadam za szachami, ale Borgesa lubię bardzo. W ogóle literaturę iberoamerykańską - to chyba jedna z najbardziej niepowtarzalnych literatur. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłem czytać "rozmowy z J.L. Borgesem". Do jego literatury mogę mieć tylko jeden zarzut- uważam, że Borges uruchamia 85 procent swojego nadzyczajnego intelektu podczas pisania, a serca 15 procent. Borges większość życia spędził w bibliotekach dlatego swoje pomysły czerpał bardziej z książek niż z samego życia. Ja też bardzo lubię literaturę iberoamerykańską i kiedy mam tylko czas to czytam, czytam...Co do szachów to u mnie szachy stanowią tylko pewną część. Życie jest takie fascynujące,że trudno trwać przy jednym Droga Magrat! ja też pozdrawiam bardzo ciepło!
OdpowiedzUsuńPrzeglądam rozdział pt. "Gdy figury szachowe stają się ludźmi" w książce Jerzego Giżyckiego
OdpowiedzUsuńpt."Z szachami przez wieki i kraje".
W żywych szachach,
niejednokrotnie stawką było życie
nie tylko "teatr".
----
Trudno jest chyba napisać wiersz o szachach.
Trzeba tę grę czuć, kochać,
wówczas może się udać.
----
Pozdrawiam serdecznie.
Bardzo dobry jest Twój blog.
Witaj Cukiertort, zostawiłeś u mnie zaproszenie na swój blog, więc zaglądam teraz z ciekawością.
OdpowiedzUsuńPrzejrzałam kilka tekstów i jestem urzeczona twoim pomysłem wyszukiwania w powieściach, ważnych wydarzeniach, życiorysach ludzi motywu szachów. Co prawda sama nie umiem grać, ale lubię poczytać o nieznanych (ostatecznie nie tak całkiem, bo co to szachy każdy wie) mi sprawach napisanych ciekawie.
Teksty są napisane bardzo interesująco i dobrze językowo, więc na pewno bedę zaglądać.
Pozdrawiam
Bardzo się cieszę, że z zainteresowaniem czytacie moje wpisy! Myślę, że z czasem będę podnosił poziom mojego "pisania" a tematy będą coraz ciekawsze. Pozdrawiam serdecznie moich Czytelników!
OdpowiedzUsuń