Z aktualnym Wicemistrzem Europy z francuskiego Aix-les-Bains, wielokrotnym medalistą Mistrzostw Polski, arcymistrzem czołówki światowej Radosławem Wojtaszkiem 2721 elo., rozmawia Krzysztof Jopek.
K. J - Witaj Radku! Przede wszystkim chciałem Ci pogratulować rewelacyjnego występu i wygranej w IX. Marx Gyorgy Memorial. Na mojej stronie obszernie komentowałem Twój występ. Chwaliłem Cię przede wszystkim za samą strategię turniejową: kiedy trzeba grałeś "do przodu", kiedy trzeba stawałeś za "podwójną gardą", budując trudne do przebicia pozycje...Opowiedz Czytelnikom "Psychologii i Szachów" o wrażeniach z turnieju.
R.W - Dziękuję bardzo. Co do samej strategii, to nie do końca jest to prawda. Każdą partię starałem się grać nie myśląc o konkretnym wyniku. Wiele zależało od przeciwników, szczególnie gdy grałem czarnymi. Niektórzy (Acs, Bologan) grali bardzo ambitnie, a reszta myślała przede wszystkim, żeby nie przegrać. Ciężko mi było w takich partiach cokolwiek zrobić i szybko kończyły się one remisami. Co mnie cieszy to fakt, że w żadnej z partii nie miałem żadnych problemów, nigdy nie było zagrożenia, że partię przegram. Oczywiście najważniejsze jest dla mnie, że po dwóch fatalnie zagranych turniejach zdołałem się odbudować co napawa optymizmem przed PŚ.
K. J - Za Tobą nieco "szalone" pierwsze półrocze 2011r., w którym przeplatałeś rewelacyjne występy (Aix-les-Bains) z występami zdecydowanie poniżej oczekiwań. Rzuciłeś się w wir turniejów i grałeś bardzo dużo. Kiedy znajdujesz czas na regenerację?
R. W - Pomiędzy wszystkimi turniejami była odpowiednia przerwa, dlatego był także czas na odpoczynek i trening. Wyjątkiem jest tutaj Lublin i liga francuska, które zagrałem tragicznie. Powiem szczerze, że do dzisiaj staram się znaleźć przyczyny tak słabej gry, ale nie jest to takie proste. Wracając jeszcze do kalendarza, celowo zagrałem trzy turnieje w okresie dwóch miesięcy (maj - czerwiec), bo wiedziałem, że teraz mam aż dwa miesiące przerwy do PŚ. Chciałem mieć więc jak najwięcej informacji co należy poprawić w mojej grze, żeby liczyć na dobry wynik w PŚ.
K. J - Sprawa "utrafienia" z formą na odpowiedni turniej jest jednak dosyć skomplikowana. Mateusz Bartel na swoim blogu pisze o tym, że nie rozumie specjalnie na czym polega umiejętność uzyskania optymalnej formy na te zawody, na których chcemy wypaść najlepiej. Czy według Ciebie da się kontrolować ten proces w szachach, tak jak w innych dyscyplinach sportu?
R. W - Przede wszystkim ciężko porównać do innych sportów, bo nie wiem jak dokładnie tam się buduje formę na ważne zawody. Szachy są specyficzne pod tym względem, że każdy turniej jest ważny i koniec końców ma takie same odbicie w rankingu. Przykładowo w lekkoatletyce nie ma znaczenia, że ktoś zawali cały sezon jeśli na Mistrzostwach Europy odniesie sukces. W szachach odbije się to znacznym spadkiem w rankingu. Problemem jest także to, że u nas tak naprawdę nie ma startów mniej lub bardziej ważnych, każdy turniej jest "o coś". Np. Wijk aan Zee było ważne bo zwycięstwo dałoby mi grę w grupie "A" z najlepszymi na świecie za rok. MP (Mistrzostwa Polski przyp.red.) to kwalifikacja do Mistrzostw Europy, ME to kwalifikacja do Pucharu Świata. Nie ma po prostu dobrego momentu na odpuszczanie. Według mnie trzeba w każdym turnieju grać na maksimum możliwości, bez jakiegokolwiek oszczędzania.
K. J - Przed Tobą bardzo ważny turniej, czyli zbliżający się wielkimi krokami Puchar Świata, który odbędzie się w dalekim Chanty - Mansyjsku. Na jakim etapie są już Twoje przygotowania? Niecałe dwa miesiące to i dużo i mało.
R. W - O PŚ myślę od czasu kiedy się do niego zakwalifikowałem czyli od ME. Kojarzenia będą znane za miesiąc, dopiero wtedy będe mógł zacząć przygotowania pod konkretnych przeciwników. Do tego czasu skupiam się na szeroko pojętym treningu ogólnorozwojowym, czyli gra środkowa, końcówki, trening fizyczny. Obawiam się trochę o brak doświadczenia w tej imprezie, nie znam jej specyfiki. Dwie partie i odrazu tiebreaki sprawia, że jest ona trochę loteryjna. Można powiedzieć, że margines błędu jest bardzo mały i zapewne dlatego jest ona także bardzo stresująca. Dlatego też konsultuję się z graczami, którzy już w Pucharze Świata grali i wypytuję o rady, wskazówki.
K. J - Mateusz Bartel zdecydowanie za szybko powrócił z Pucharu Świata do domu...
R. W - Ogólnie nie mieliśmy w Pucharze Świata zbyt wielkich sukcesów, liczę, że to się zmieni. Co do Mateusza, w ostatnim Pucharze Świata wyeliminował Borisa Gracheva, a to z pewnością nie jest łatwy rywal. Później odpadł z młodym Chińczykiem, który bardzo szybko progresuje. Na pewno szkoda, ale cóż, Puchar Świata to po prostu bardzo trudna impreza i o każdy wygrany mecz jest bardzo trudno.
K. J - Wspomniałeś o tiebreakach, tutaj jakoś specjalnie się nie martwię, gdyż grasz fantastycznie w szachy szybkie.
R. W - Tak, ale właśnie tutaj występuje ta specyfika Pucharu Świata. Co innego turnieje szachów szybkich, czy blitze jak np. na ME w Warszawie, a co innego jak po dwóch dniach normalnej gry w szachach klasycznych przychodzą tiebreaki i trzeba się "przestawiać", a po nich trzeba znowu wracać z powrotem do normalnej gry. W normalnych turniejach szachów szybkich jest też miejsce na odegranie się, jedna partia nie przekreśla szans na wygranie turnieju. W Pucharze Świata odrobić stratę jest już bardzo ciężko, dlatego tiebreaki są w pewnym sensie loterią i próbą nerwów. Choć oczywiście mimo tego liczę, że moja dobra gra w szachy szybkie pomoże jeśli dojdzie do tiebreaków.
K. J - Pozostaje mi życzyć Ci Radku rewelacyjnej postawy w Pucharze Świata. Cała "szachowa Polska", będzie za Ciebie trzymać kciuki, tego możesz być pewien. Bardzo Ci dziękuję za rozmowę.
R. W - Dziękuję bardzo. Cieszy, że w Polsce jest dobra atmosfera wokół szachów. Pozwala to z optymizmem patrzeć w przyszłość.
A cóż to się dzieje, że nie piszesz - wakacje?
OdpowiedzUsuń