wtorek, 22 maja 2012

"Co się kryje za najkrótszą partią meczu o szachową koronę?"




Mylą się jeśli chodzi o przewidywania meczowe prawie wszyscy. Bartosz Soćko napisał po wygranej Gelfanda, że teraz nawet nastąpi powiększenie tej przewagi, gdyż grający blado Anand jest w odwrocie. Myliłem się kilka razy i ja, przewidując wyniki rezultatywne wcześniej niż nastąpiły, co można zrzucić na karb mojego emocjonalnego chciejstwa. Pragnąłem jak każdy, aby zniknęły mi z oczu te nudne do kwadratu remisy, których obserwowanie było, bez mała, stratą czasu. W niektórych remisowych rundach arcymistrzowie przedłużali granie jałowych pozycji chyba z przyzwoitości. Nie wypadało brać remisów jakie często można obserwować w openach!

 Przewidywania to nielekka robota, gdyż ten mecz to wielka skomplikowana psychologiczna batalia, a czynników jest zbyt wiele by podstawić je do jakiegoś prostego wzoru, który miałby dać odpowiedź co się wydarzy w partii następnej. Sprawdzalność prognoz dotyczących tego spotkania jest mniej więcej na poziomie sprawdzalności długoterminowych prognoz pogody. 

Gdy Borys Gelfand zagrał swoje przegrywające 14...Hf6?? Konstantyn Sakajew wypowiedział krótkie zdanie, że nie wierzy własnym oczom oraz, że brakuje mu słów. Relacja wkrótce się skończyła, jednak Sakajew nie zagłębił się w poszukiwaniu pozaszachowych przyczyn tego błędu. Gdy rozpoczynałem pisanie tego posta, zajrzałem przezornie na "chessbrains" i znalazłem w wypowiedzi M. Bartla mniej więcej to, co chciałem napisać. Jako, że nie należy mnożyć bytów przez siebie, rozwinę tę kwestię z innej strony. Podczas przyglądania się Gelfandowi na przekazie video z "trietiakowki", w pewnym momencie przestałem spoglądać na jego odpowiedzi na szachownicy, a zacząłem analizować jego zachowanie "behawioralnie". Gelfand zachowywał się jakby miał ochotę porzucić tę rozgrywkę i wyjść. Z psychologicznego punktu widzenia cały mecz odpowiada jakby jednej partii. Często spotyka się szachistów, którym po osiągnięciu przewagi podświadomość dyktuje wybór nie najsilniejszych posunięć tak jakby chcieli pozwolić przeciwnikowi wyrównać. O czym to świadczy? To może oznaczać, że danemu zawodnikowi wyjątkowo nie służy liderowanie. Ciężar prowadzenia w meczu jest zbyt duży i zawodnik nie mogąc go udźwignąć, zrzuca go jak najszybciej (14...Hf6?? i po ciężarze. Można iść do domu. Już jest po równo. Uff! Jaka ulga!!) Może to co piszę jest jakąś paradoksalną teorią, ale nieokiełznana podświadomość może działać i tak - przeciwko jej posiadaczowi. Tyle analizy tajemniczego poddania się Gelfanda bez walki w rundzie numer osiem.

Co dalej?? Ano właśnie! Gelfand ma czarnymi gotowego Grunfelda przygotowanego przez kolegów ze sztabu, ale akurat w partii trzeciej wisiał z Mistrzem Świata na włosku, w jednej przegrał miniaturę, jedną jałowo zremisował. Nie zachęca do dalszego stosowania tego debiutu wynik w nim osiągnięty, ale wybierając inny debiut nastąpi kolejne psychologiczne ustępstwo Gelfanda, które może być równoznaczne z poddaniem meczu. Gelfand jest w pułapce. Grunfelda grać niebezpiecznie, nie zagrać go, to przejaw kolejnego ustępstwa. Przed nami arcyciekawa, najważniejsza "tercja" tego meczu. Nie wierzę w zwyciestwo Gelfanda w moskiewskich zmaganiach!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz