piątek, 13 lipca 2012

"Mateusz Bartel przegrywa pierwszą partię w Dortmundzie. Nieoczekiwany lider turnieju!"




"Ostaw mnie w spokoju!
Wolałbym tłuc kamienie i mościć rozstaje!
Chociaż się wielka sztuka z wielką wiedzą splata,
dopiero z cierpliwości twór wielki powstaje"


                                                                                                              (Mefistofeles do Fausta)



Obejrzałem ten horror, który wprowadził mnie w stan silnego pobudzenia emocjonalnego, dlatego postanowiłem przed napisaniem kilku akapitów, wziąć letni prysznic, który spłukał moją rozgorączkowaną głowę.

Dawno nie widziałem tak nierównej partii w wykonaniu arcymistrzów poziomu ponad 2650 elo! Jeśli by spojrzeć na samą fazę debiutową, to język figur wskazywał na duże podenerwowanie u obu przeciwników,  jednak to arcymistrz reprezentujący gospodarzy szybciej usiadł pewnie w fotelu i osadził się mocniej w sobie. Przeoczenie naszego reprezentanta typu 14...Gb6, można zrzucić tylko i wyłącznie na karb zbyt dużego pobudzenia emocjonalnego. Nie chce mi się wierzyć, by Mateusz nie dostrzegł podobnych motywów w innych okolicznościach. Stopniowo zaczęły się kłopoty z pozycją i czasem. GM Georg Meier, zużywał mnóstwo czasu (miał go spory zapas) jednak nie wykorzystywał go optymalnie. W pewnym momencie Mateusz Bartel mając 5 min. na zegarze i wiele posunięć przed sobą do kontroli czasu, zaczął bronić się bardzo szybko i dobrze. Przewaga Meiera była jednak na tyle duża, że nawet seria niefrasobliwości w końcówce, nie stanęła na przeszkodzie, by zapisano mu cały punkt w tabeli turniejowej. I trzeba dodać jedyny, gdyż reszta pojedynków zakończyła się podziałem punktów.

A więc mamy po pierwszej rundzie lidera i to... bardzo nieoczekiwanego! Mateusz z kolei, zaczął źle. Jutro ma białe i Kariakina, który, to nie ulega żadnej wątpliwości, ostrzy sobie zęby na drugą szachownicę Polski. Niby nie stało się nic wielkiego, turniej dopiero się rozpoczął i, jak to się mawia, "pierwsze koty za płoty",  niemniej jednak dla poczucia pewności siebie naszego reprezentanta przegrana w pierwszym rozdaniu to najgorsze co mogło mu się przydarzyć. 

Liczę, że tak jak w cytacie z Fausta, który się pojawił na początku artykułu, Mateusz splecie swoją dużą wiedzę wraz z wygrywania sztuką i dołoży do tego... cierpliwość, której wrogiem emocje są właśnie. Mateusz walcz!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz