niedziela, 15 lipca 2012

"W pozycyjnych kleszczach byłego Mistrza Świata. Liderzy wciąż poza zasięgiem"




Szachy to dyscyplina dla prawdziwych smakoszy. Są więc entuzjaści stylu bardzo agresywnego. Ci, zachwycają się partiami szybkimi, pełnymi ofiar, bezkompromisowymi. Jest też wcale pokaźna grupa kibiców szachów, którym bardzo podoba się styl gry powolny, opierający się na długich, niezbyt efektownych manewrach, których celem jest stopniowe "uduszenie" przeciwnika. Styl Gry 37 - letniego Vladimira Kramnika najbliższy jest metodzie polowania anakondy, która najpierw owija się wokół ofiary, następnie miażdży jej kościec , by wreszcie na samym końcu zadać decydujący cios. Podobny scenariusz miała partia Kramnika z Mateuszem Bartlem, w której były Mistrz Świata w świetnym pozycyjnym stylu zdobył przewagę po debiucie i w oparciu o lepsze rozumienie niuansów pozycji, powiększał ją z każdym ruchem, by zamienić na wygraną w okolicy 50 - tego posunięcia.

To już trzecia przegrana Mistrza Polski i, jak to w kołówkach bywa, przeciwnicy widząc złą formę outsidera, prawdopodobnie będą "piłować" go do samego końca, by w tabeli nie dopisywano im "połówek". Jutrzejszy dzień upłynie pod znakiem pojedynku Mistrza Polski z równie słabo spisującym się Gustafssonem, który w trzech partiach uzbierał zaledwie pół punkta. Mateusz zagra czarnymi i stoi przed szansą opuszczenia ostatniego miejsca w tabeli. Musi jednak wygrać.

Używając terminologi kolarskiej peleton się rozerwał. Tzw. "ucieczka" to Kramnik i Ponomariov. Nie są jeszcze daleko od reszty stawki, jednak można przypuszczać, że ich przewaga z rundy na rundę będzie się powiększać. Jest peleton główny, są i outsiderzy, w której to grupie znajduje się Mistrz Polski. Nie sposób nic poradzić na taki obrót sprawy w tym momencie.
 Mnie jednak, przychodzi na myśl  "młody" Kasparov, który będąc o jedną partię od przegranej z Karpovem w meczu o Mistrzostwo Świata pomyślał, że skoro już przegrał, to chociaż teraz pokaże, że potrafi grać w szachy. Jak pamiętacie po tym myślowym zabiegu losy meczu niespodziewanie odwróciły się. Takiego czegoś życzę Mateuszowi. Każda pora jest dobra na odbicie się od dna, wszak do końca turnieju jest jeszcze dalej niż bliżej, a jutrzejszy pojedynek z Gustafssonem to doskonała okazja na "małą" rehabilitację.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz