niedziela, 4 listopada 2012

"Memoriał Chigorina wygrywa Aleksander Areschenko! Bartosz Soćko zajmuje samodzielne drugie miejsce!"



To był z całą pewnością "polski" dzień w Memoriale Chigorina! Bartosz Soćko pewnie rozprawił się z reprezentującym Izrael, Ilją Smirinem i zajął z wynikiem 7.5 pkt z 9 partii samodzielne drugie miejsce w tym silnym openie. Wielkie brawa oraz gratulacje dla naszego arcymistrza!

Napisałem już wiele o Bartoszu. Przedstawiałem go jako arcymistrza, który od dłuższego czasu stoi w miejscu, pisałem też o tym, że potrzebuje w trybie pilnym impulsu do dalszego twórczego rozwoju i nie myliłem się w tej ocenie zbytnio. Tak to właśnie wyglądało przed długi okres czasu i często pytałem, czy jest jeszcze szansa obejrzeć w dobrej formie tego arcymistrza. Jeśli chodzi o turniej w Sankt Petersburgu należałem do grupy "sceptyków". Przyznaję się bez bicia - nie liczyłem na tak dobry występ w jego wykonaniu, jednak chyba wszyscy się zgodzą co do tego, że powodów bym miał uważać inaczej Bartosz ostatnimi czasy nie dostarczył zbyt wielu. Z tym większym entuzjazmem odnotowuję jego doskonałe drugie miejsce w Memoriale Chigorina i liczę na to, że nie jest to jednorazowa fluktuacja mocy. Ten turniej to dla Bartosza właśnie ten "impuls" - jest to coś materialnego, co potwierdza wcześniejszą pracę, konstytuuje ją i jest punktem wyjścia do dalszej wzmożonej pracy nad szachami. Po takim punkcie zwrotnym zdecydowanie łatwiej jest oddać się swojej profesji, gdyż gdzieś w podświadomości ta wygrana jest dobrą przeciwwagą, antidotum na niepowodzenia, które też miały miejsce. Takie coś daje równowagę. Chciałbym też ubiec tych, którzy mogą powiedzieć - "No ale zobacz z kim Bartosz Soćko grał w tym turnieju! Dwóch rasowch arcymistrzów i reszta to nieznani GM z rankingami między 2400 a 2550 elo." Jak najbardziej. Zgoda. Tylko, że Bartosz Soćko w tym memoriale na liście startowej zamykał drugą dziesiątkę, więc można też zapytać inaczej: A gdzie są ci z pierwszej dziesiątki, czy piętnastki listy startowej? Ilu się z nich ostało? Wypatrzyłem oczy w poszukiwaniu znanych nazwisk, właśnie tych z pierwszej dziesiątki i odnalazłem je w...tle. Mogli grać. Mogli nie wpuszczać tych, którzy ten turniej zawojowali.

Mateusz Bartel również zakończył turniej na bardzo wysokim, szóstym miesjcu. W ostatniej rundzie ograł Avetika Grigoriana z Armenii, co pozowoliło mu ponownie wskoczyć do pierwszej dziesiątki. Tu mamy problem podobny, chyba jeszcze bardziej zarysowany - Mateusz nie pograł sobie z uznanymi arcymistrzami. Wszystkie jego zmagania zamykały się w pojedynkach z arcymistrzami nie przekraczającymi swoimi rankingami 2550 elo. I na ten problem również można uruchomić taką samą argumentację jak w przypadku Bartosza Soćki. Piszę to nieco uprzedzając fakty, bo uważam, że dobrymi miejscami należy się cieszyć, a nie wyliczać kto z kim grał i kiedy. Drugie miejsce to sukces, szóste to bardzo dobry wynik.

No i na koniec o wielkich przegranych tego turnieju. Rzadko sie zdarza, nawet w szachach, żeby jedna przegrana tak wiele kosztowała. Darek Świercz po przegranej w przedostatniej rundzie spadł aż do 4 dziesiątki i pomimo wygranej w rundzie ostatniej, uplasował się na 19 pozycji (tuż za Darkiem nie kto inny tylko Aleksiej Shirov!). Cena jednej przegranej chyba jedna z najwyższych w dotychczasowej karierze naszego młodego talentu. Miejmy nadzieję, że Darek poprawi sobie humor na mistrzostwach w słoweńskim Mariborze i wróci stamtąd ze złotym medalem.

Monika Soćko zajęła bardzo odległe miejsce, ale popadła w tak srogie "kojarzeniowe" terminy, że gorzej po prostu być nie mogło. Strach się bać jednym słowem ;). Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - za kilka dni Monika zagra w Chanty - Mansyjsku w Pucharze Świata. Lepszego przetarcia dla naszej arcymistrzyni nie można było sobie wyobrazić. Z tego co wiem (ale tu mogę się mylić i jak ktoś wie inaczej to proszę mnie poprawić) Monika w pierwszej rundzie trafiła na Almirę Skripchenko - Lautier. Zapowiada się ciekawie.

Wypada na koniec powiedzieć coś o triumfatorze Memoriału Chigorina - jest nim Ukrainiec Aleksander Areschenko, który pokonał między innymi Bartosza Soćkę. Ostatecznie obaj skończyli turniej z tym samym dorobkiem punktowym, a wynik poszedł w świat.

A więc Polacy z tarczą wracają z Sankt Petersburga. Ten turniej miał mi się kojrzyć dobrze tylko pod takim warunkiem, że któryś z "Biało - Czerwonych" zajmie bardzo wysoką pozycję. Zrobiło tak aż dwóch Polaków, więc zapominam w te pędy o żenująco niskim poziomie transmisji i stronie turnieju, gdzie wszystko się plątało, mieszało i zawieszało. To już ma teraz niewielkie znaczenie. Ważne, że Polacy w Rosji nie zawiedli!



4 komentarze:

  1. Nie ukrywam, że czekałem na ten wpis. Wszystko się zgadza, naprawdę duży sukces Polaków (i to jeszcze przy okazji rosyjskiego święta "antypolskiego"). Wszyscy, również p. Monika zasługują na GRATULACJE !!!
    Bardzo ładna i rzetelna relacja - dziękuję Krzysztofie :)
    Nawet ja odniosłem sukces - trafnie obstawiłem 2 Polaków w pierwszej dziesiątce :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się. Choć z typowaniem zaliczyłem straszną "skuchę" ;). Obstawiłem wysoko Darka Świercza, a tymczasem wysoko wylądowali Bartosz i Mateusz. Totalnie zawiódł mnie mój szachowy nos wieszcza, ale jeśli miałbym się w podobny sposób mylić, że obstawiam naszych niżej a oni są o wiele wyżej, to mi te moje pomyłki nie specjalnie przeszkadzają. Ważne, że jest świetne kibicowanie do samego końca!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. szkoda tylko, że kilku "kibiców" zaczyna ten bezsporny sukces umniejszać.. cieszmy się wynikiem!

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyłączam ("dwoma ręcami" :-)) się do gratulacji dla polskich zawodników!
    Pojechać do "jaskini lwa" (o przepraszam "niedźwiedzia") i wyjść
    z tej jaskini o własnych siłach i to ze zdobyczą pod pachę to wielka rzecz!
    A teraz moje "trzy grosze":
    Po pierwsze: Ten turniej pokazał jak wielkim zapleczem szachowym dysponuje Rosja i Ukraina. Na liście startowej było wielu (nieznanych) arcymistrzów z tych krajów na poziomie 2500-2650, a przecież nie było żadnego aktualnego reprezentanta Rosji czy Ukrainy (może nawet z drugiego składu).
    Po drugie: Zwycięzców się nie sądzi, ale... w grze Bartosza i Mateusza brakuje mi "równości", choćby takiej, jaką prezentuje Darek Świercz. Jak się patrzy na poszczególne partie Matiego czy Bartosza, to nawet w wygranych partiach znajdziemy słabsze posunięcia (a przez to gorsze pozycje). Przy takich przeciwnikach (na jakich trafili nasi w Petersburgu) możliwe jest jeszcze przy dalszej dobrej grze odwrócenie sytuacji. Przy grze z większymi tuzami to się już nie zdarza (vide ostatnia olimpiada czy występ Bartla w Dortmundzie) - lepsi "fachowcy" jak już uchwycą, choćby minimalną przewagę, to już jej nie wypuszczą do końca. Znacznie lepiej pod tym względem prezentuje się Darek Świercz, który gra może bez fajerwerków, ale za to bardzo, bardzo równo i nie wpada w gorsze pozycje - tak było na olimpiadzie i tak było teraz w Petersburgu. Miejmy nadzieję, że taka równa gra Darka przyniesie mu kolejny sukces w Mariborze.

    MirekW

    OdpowiedzUsuń