Możliwość obserwowania dzisiejszej rundy holenderskiego superturnieju miałem mocno ograniczoną. Pojedynki oglądałem, mniej więcej, do godziny od uruchomienia zegarów, następnie musiałem wyjść i wróciłem gdy wszystkie pojedynki były już zakończone. Gdy opuszczałem domostwo byłem szczególnie zainteresowany co zrobi w dalszej części pojedynku Ivan Sokolov, który miał czarny kolor przeciwko norweskiemu wirtuozowi szachów. Pozycja wyglądała na równą, obosieczną i jak to się mówi " z wzajemnymi szansami". Sokolov do pewnego momentu bardzo przekonująco prowadził grę, jednak gdy doszło do gry na zredukowanym materiale strategiczny kombajn Carlsena powoli zaczął mielić wszystko na szachownicy. To bardzo trudne napisać, znaleźć wyjaśnienie, dlaczego tak się dzieje, że przeciwnicy Norwega giną w niewyjaśnionych okolicznościach. Ja na przykład tego jeszcze nie pojmuję, choć intensywnie analizuję kolejne takie zdarzenia. W tych partiach tworzą się bardzo często takie układy, które, gdyby je przekazać do gry innym zawodnikom, strzelam teraz - Miroshniczence, Sutowskiemu, Korobovowi, Movsesjanovi itd. to najpewniej zakończyłyby się remisami i raczej rzadko zwycięstwem którejś ze stron. Gdy grę jednak prowadzi dalej Magnus Carlsen, dzieją się rzeczy co najmniej dziwne. Tak jak dziś. Wychodzę: zdrowa poza, wszystko się trzyma, normalna gra. Wracam i wręcz wiem, że otworzę Internet i zobaczę 1-0 przy nazwisku Carlsena. Siadam i pytam się w myślach, zanim spojrzę, jak to poszło dalej: "Do diabła, co tam się stało, że Sokolov nie ustał?" Patrzę: jedzie walec, zbiera wszystko i prasuje co napotka na swojej drodze. Fenomen szachów proszę państwa! A za słowem fenomen stoi właśnie to co widzimy od pewnego czasu, czyli zawodnika, który przerósł swoich współczesnych i jest już za siedmioma górami... A przecież to jest początek kariery tego szachisty. Synapsy pracują gdzieś na 3\4 swoich możliwości, więc co będzie za rok, dwa? Niezłe pytanie. Jest po 22 giej, a ja znów się rozpisałem odrobinkę;). Za parę dni Gibraltar i nasi! Ciekawe jak im pójdzie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz