Jan Krzysztof Duda wygrał dziś swój pojedynek i kolejną normę arcymistrzowską ma zapewnioną - takie to wieści płyną bezpośrednio ze stolicy Węgier. Zyski rankingowe naszego reprezentanta są tak duże, że jest niemała szansa na to, że przekroczy na kolejnej liście rankingowej jedną z psychologicznych barier - 2500 elo. Są to bardzo dobre informacje, a ja z wielkim zaciekawieniem będę podążał za naszym utalentowanym juniorem. Trudno powiedzieć na jakim poziomie będą jego szachy za rok, dwa. Jeśli miałbym się podjąć wieszczenia (a wiecie, że lubię to robić) to stawiam, że elo Jasia Dudy za dwa lata będzie w okolicach obecnego elo Darka Świercza. Myślę, że osiągnie przedział 2580 - 2630 elo. Gratulacje dla Jana Krzysztofa Dudy! Tak trzymać!!
Przyglądam się polemikom pod poprzednim moim postem i miałbym kilka uwag w związku z tym. Pierwsza dotyczy tego, że część rozmówców podpisuje się z imienia i nazwiska, a część pisze całkowicie anonimowo. Wedle normalnego prawa jakie obowiązuje w dziennikarstwie anonimom nie powinno się odpowiadać, a nawet ich publikować z tego względu, że są to źródła całkowicie nieweryfikowalne. Postanowiłem w związku z tym, że od dziś będę publikował tych, którzy mają odwagę podpisywać się pod swoimi komentarzami. Nie jest mi potrzebny pesel, czy odcinek ostatniej wypłaty czy renty, ale chcę wiedzieć z kim mam sprawę. Część stałych komentatorów znam, znam ich styl, wiem jak piszą i tutaj jest wszystko w porządku. Reszta może liczyć na mnie jeśli się podpisze, to kwestia traktowania poważnie rozmówcy i samego autora.
Patrząc na szachistów jako na pewną "próbę", która komentuje w Internecie i tak jestem optymistą. Śledząc inne portale, czy strony nieszachowe, utwierdzam się w przekonaniu, że szachiści prezentują się dość dobrze na tle reszty. Generalnie Internet kipi tak wielkim poziomem agresji, że jest to temat do głębszych badań, które de facto trwają na poważnie już od dekady. Przeprowadzano wiele eksperymentów związanych z zachowaniami agresywnymi w "sieci".
Weźmy na przykład komentarze pod moim ostatnim postem. Charakterystycznym jest, że gdyby osoby prowadzące tę polemikę, zebrać w jednej sali, ich wypowiedzi stałyby się diametralnie inne. Gdyby każdy z polemizujących szachistów podpisał się jakimś roboczym "nickiem" i nie znalibyśmy tożsamości każdego z nich, to po spotkaniu tej grupy w celu debaty na ten sam temat, mielibyśmy wielki kłopot w dopasowaniu komentujących pod danymi "nickami" w sieci, z żywymi osobnikami na sali. Skąd taka duża różnica w zachowaniach i sposobach wypowiedzi? Chodzi o to, że w spotkaniach ludzi w świecie rzeczywistym włączają się mechanizmy odziedziczone po zwierzętach oraz zachowania stadne, które człowiek wykształcał przez tysiące lat. Dochodzi do głosu zwyczajny terytorializm i cały zestaw ograniczeń od których egzystencja w Internecie jest wolna. Mowa tu o ograniczeniach czysto fizycznych przy spotkaniach bezpośrednich.
Co do samej polemiki warto, by nie tyle do czegoś prowadziła (bo dobra dyskusja jest ciekawa, gdy nie wiadomo, dokąd nas zaprowadzi) a charakteryzowała się otwartością rozmówców i ich chęcią na przyjęcie innego stanowiska. Sam wiele razy zmieniałem zdanie i moje ego na tym nie ucierpiało. Tego mnie nauczono - żeby być elastycznym, i z łatwością porzucać błędne myślenie jeśli ktoś wykaże mi, że się myliłem.
Takie polemizowanie jak pod ostatnim postem nie jest zasadniczo polemiką, gdyż każdy jak w teatrze wygłasza swoją kwestię i schodzi ze sceny jeszcze bardziej utwierdzony w swoich racjach. Nuda straszna, jak w przypadku spotkania na swej drodze przedstawiciela jakieś sekty - po dwóch zdaniach, gdy się przedstawi do jakiej organizacji należy, już do końca wiadomo co będzie mówił i można za niego kończyć zdania. To jest zwyczajna strata czasu, a tego nie mamy zbyt wiele.
By zorientować się jak można polemizować na poziomie ponadprzeciętnym polecam Czytelnikom słynną dyskusję Leona Chwistka z Witkacym. Poszukać w bibliotece, poczytać, zobaczyć na jakim poziomie można spierać się o rzeczy wielkie i małe, a przede wszystkim bliskie naszemu sercu. Taka dyskusja jest potrzebna naszej dyscyplinie jak powietrze ptakom, ale wypadałoby, by spierać się na poziomie.
A tymczasem, już za kilka dni wielkie, wielkie szachy. Czujecie już ten charakterystyczny ucisk w żołądkach? Zapowiada się wspaniałe szachowe święto i mam nadzieję, że arcymistrzowie zaskoczą nas pozytywnie bojowością i zobaczymy wspaniałe pojedynki. Oczekuję wielu sensacyjnych rozstrzygnięć oraz niespodziewanych zwrotów akcji. Już tylko kilka dni...
Weźmy na przykład komentarze pod moim ostatnim postem. Charakterystycznym jest, że gdyby osoby prowadzące tę polemikę, zebrać w jednej sali, ich wypowiedzi stałyby się diametralnie inne. Gdyby każdy z polemizujących szachistów podpisał się jakimś roboczym "nickiem" i nie znalibyśmy tożsamości każdego z nich, to po spotkaniu tej grupy w celu debaty na ten sam temat, mielibyśmy wielki kłopot w dopasowaniu komentujących pod danymi "nickami" w sieci, z żywymi osobnikami na sali. Skąd taka duża różnica w zachowaniach i sposobach wypowiedzi? Chodzi o to, że w spotkaniach ludzi w świecie rzeczywistym włączają się mechanizmy odziedziczone po zwierzętach oraz zachowania stadne, które człowiek wykształcał przez tysiące lat. Dochodzi do głosu zwyczajny terytorializm i cały zestaw ograniczeń od których egzystencja w Internecie jest wolna. Mowa tu o ograniczeniach czysto fizycznych przy spotkaniach bezpośrednich.
Co do samej polemiki warto, by nie tyle do czegoś prowadziła (bo dobra dyskusja jest ciekawa, gdy nie wiadomo, dokąd nas zaprowadzi) a charakteryzowała się otwartością rozmówców i ich chęcią na przyjęcie innego stanowiska. Sam wiele razy zmieniałem zdanie i moje ego na tym nie ucierpiało. Tego mnie nauczono - żeby być elastycznym, i z łatwością porzucać błędne myślenie jeśli ktoś wykaże mi, że się myliłem.
Takie polemizowanie jak pod ostatnim postem nie jest zasadniczo polemiką, gdyż każdy jak w teatrze wygłasza swoją kwestię i schodzi ze sceny jeszcze bardziej utwierdzony w swoich racjach. Nuda straszna, jak w przypadku spotkania na swej drodze przedstawiciela jakieś sekty - po dwóch zdaniach, gdy się przedstawi do jakiej organizacji należy, już do końca wiadomo co będzie mówił i można za niego kończyć zdania. To jest zwyczajna strata czasu, a tego nie mamy zbyt wiele.
By zorientować się jak można polemizować na poziomie ponadprzeciętnym polecam Czytelnikom słynną dyskusję Leona Chwistka z Witkacym. Poszukać w bibliotece, poczytać, zobaczyć na jakim poziomie można spierać się o rzeczy wielkie i małe, a przede wszystkim bliskie naszemu sercu. Taka dyskusja jest potrzebna naszej dyscyplinie jak powietrze ptakom, ale wypadałoby, by spierać się na poziomie.
A tymczasem, już za kilka dni wielkie, wielkie szachy. Czujecie już ten charakterystyczny ucisk w żołądkach? Zapowiada się wspaniałe szachowe święto i mam nadzieję, że arcymistrzowie zaskoczą nas pozytywnie bojowością i zobaczymy wspaniałe pojedynki. Oczekuję wielu sensacyjnych rozstrzygnięć oraz niespodziewanych zwrotów akcji. Już tylko kilka dni...
Na początek - gratulacje dla Janka a właściwie już Jana. (Kilka lat temu miałem przyjemność grania z nim w jednej grupie w Poznaniu i tak w mojej wyobraźni jest cały czas małym chłopczykiem) Ładnie to ująłeś Krzysztofie (masz dar pisania). Dyskusja jest potrzebna i może wiele dać (wszystkim stronom) bo właśnie w dyskusji możemy odkrywać te sprawy, których do tej pory nie uwzględnialiśmy i mamy szansę zmienić swoje poglądy, bo ktoś może nas "oświecić". Każdy ma prawo się mylić i ... można mu to wyjaśnić, udowodnić ale inaczej to wygląda, gdy robi się to kulturalnie i nie anonimowo a inaczej jeśli jest to tylko atak polegający na wytykaniu i to złośliwym i to bezkarnym.
OdpowiedzUsuńPanie Krzysztofie popieram Pana w kwestii tego, że pod swoimi poglądami i opiniami (zwłaszcza tymi, które wyrażamy publicznie) trzeba się podpisywać. Faktycznie internet daje możliwość pozostawania anonimowym i jednocześnie wylewania swoich żalów, zawłaszcza po adresem bliźnich. Wyłączam się więc z grona osób ukrywających się za "nickiem" i od dzisiaj będę publikował moje komentarze podpisane imieniem i nazwiskiem.
OdpowiedzUsuńMirek Wolak z Krakowa
Gratulcje dla Jana Krzysztofa, ale kilka slów odnośnie kultury w sieci. Ciesze sie, że gościmy na blogu Krzysztofa, który ma wpływ na to, czy kibicujemy/dyskutujemy z miłości do szachów czy w atmosferze anonimowej agresji. Mam często do czynienia z takimi przykrymi praktykami, więc jestem jak najbardziej za konkretnymi decyzjami i reakcją. Inaczej wielu osobom pisywanie i dyskutowanie na danej stronie/blogu może zostać po prostu obrzydzone. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJako stały, codzienny ,,podglądacz,, Krzychu twojego bloga, nie będę osamotniony i podpisze się pod petycją; pozdrawiam Eryk Wesołowski=siaha
OdpowiedzUsuńCzasem z nawyku podpisuje się jako SHREK1953 ale jak mniemam wszyscy lub prawie wszyscy wiedzą o kogo chodzi.Jestem oczywiście zwolennikiem jawności bo to rodzi inny rodzaj odpowiedzialności za słowo, chociaż jak pokazują liczne przykłady bywa i z tym różnie. WOgólnie rzecz biorąc wszelkie polemiki, debaty tracą sens gdy "moja racja jest mojsza" ale o tym długo by pisać.
OdpowiedzUsuńW sprawie podejmowania jakichkolwiek dyskusji na własny użytek wdrożyłem sobie taką procedurę: otóż pytam się (staram się zapytać) mojego rozmówcy, czy bierze pod uwagę fakt, że jego stanowisko pod wpływem tej dyskusji (pod wpływem argumentów przedstawionych w tej dyskusji) może ulec zmianie, nawet na całkowicie przeciwne? Jeśli odpowiedź jest twierdząca, to jest sens dyskutować dalej! Jeśli mój rozmówca uważa, że nie ma takich argumentów, które zmieniłyby jest stanowisko, to nie ma sensu dyskutować i przekonywać się nawzajem. Co najwyżej można ustalić "protokół rozbieżności". A różnić przecież można się pięknie i tyle! W szczególności nie dyskutuję z tymi, który swoje argumenty rozpoczynają od "wierzę, że coś tam ...", bo z wiarą (a tym bardziej z fanatyzmem) nie dyskutuje się! Wiara ma to do siebie, że nie opiera się na racjonalnych argumentach, bo wtedy nie byłaby wiarą, tylko poglądem na pewną sprawę.
OdpowiedzUsuńGdy słyszę zatem, że turniej w Budapeszcie jest ustawiony, to jest to "teoria spiskowa", bo wyrażający taką opinię nie przedstawiają żadnych rzeczowych argumentów, po za swoim przekonaniem i wiarą w taki fakt. A zatem wg mnie z taką teorią nie da się rzeczowo dyskutować, problem w tym, że po takim "nieudowodnionym" wpisie na forum/na blogu pozostaje łatka na całe lata, którą potem trudno usunąć.
Inna sprawa, że nie do końca podoba mi się organizowanie turnieju, gdzie zaprasza się dokładnie tylko 3 lokalnych arcymistrzów, gra tylko 10 zawodników (9 rund) i tak ustala skład uczestników, żeby w minimalnym stopniu spełniał warunki turnieju z normą arcymistrzowską. Wydaje mi się, że akurat Jan-Krzysztof Duda szlify arcymistrzowskie zdobyłby tak czy inaczej, niejako przy okazji swojego normalnego, szachowego rozwoju. Fakt ten udowadnia J-KD dobitnie, pokonując przekonująco prawie wszystkich swoich rywali w budapesztańskim turnieju (mam nadzieję, że nie zapeszyłem, bo piszę to jeszcze przed ostatnią rundą :-) ).
Mirek Wolak
To oczywiste i jakże rzadko się przytrafia. Przykład z turniejem jest ciekawy bo przecież słuchy o podejrzanym statusie tych turniejów chodzą od dawna.Tyle, że słuchy to jedno a dowody to drugie zaś przekonanie, że wszystko jest ukartowane i nawet trener i zawodnik tego nie wiedzą to już raczej jest na granicy zdrowia i choroby.
UsuńJasio gra i to wystarczająco skutecznie aby sobie poradzić bez wspomagania a robienie tym sposobem np: z Leszka Ostrowskiego przygłupa to też ciekawy "pogląd". Leszek jest człowiekiem bardzo pryncypialnym i musiałbym mieć poważne dowody aby uznać, że bierze udział w takiej akcji. Nie mam żadnych więc jak mogę podejrzewać jego czy Wiesię o takie "kombinacje"? I po co Przede wszystkim? To takie atrakcyjne czy co?czy Ci którzy to generują maja poczucie, że dostępują jakiejś tajemnicy, że są tacy przebiegli, że nie dadzą się wprowadzić w błąd?
nie pojmuje czemu destrukcja ma być taka atrakcyjna. Chyba , że jak na "Misiu" musi być jakieś życie na osiedlu...
Ostatecznie Jan-Krzysztof Duda po remisie z Atillą Czebe wygrał turniej w Budapeszcie z wynikiem 8 z 9! i normą arcymistrzowską przekroczoną o cały punkt.
OdpowiedzUsuń1. IM Duda Jan-Krzysztof POL 2468 8.0 + norma am +29.6 rtg = prawie 2500!
2. FM Hujbert Florian HUN 2429 7.0 + norma am +24.6 rtg
3. GM Gonda Laszlo HUN 2538 6.0
4. GM Czebe Attila HUN 2492 5.0
5. GM Varga Zoltan HUN 2446 5.0
...
Plan wykonany ze sporą nadwyżką! Gratulacje!
Kolejnej normy życzą J-KD na IMP 2013 już w kwietniu!
Mirek Wolak
Co do anonymów, trochę nie zgadzam się. Problem jest w tym, że jak używasz prawdziwe imiona na internecie 1) zwykle kończy się tym, że ludzie atakują cię ad hominem zamiast używać fakty i logikę i 2) wszystko na internecie zostawia ślad, i mało kto chce żeby nieuzasadnione ataki albo kłamstwa wyjawiają się jak ktoś szuka ciebie w google. Niestety fakt, że trzeba używać prawdziwe imię nie hamuje ludzi, którzy nie mają w ógole wstydu i wiedzą, że mało kto ma pieniądze albo czas pójść do sądu. Więc ludzie cofają się z dyskusji, albo przynajmniej powinni to zrobić. Sam od dawna nie jestem anonymem w szachowych dyskusjach, ale uważam się, że lepiej można było dyskutować wtedy. Myślę, że potrzebować stały nick jest najlepszym kompromisem, ale rozumiem inny wybór.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że nie było polemiki pod ostatnim postem, ale w tym wypadku prawdziwa polemika nie jest możliwa z wiadomych przyczyn. Zostaje pytanie - czy lepiej po prostu zostawić nieuzasadnione ataki np. na młodych szachiści bez odpowiedzi? Pytanie nie jest retorycznie, bo nie wiem.
Mishanp, bardzo celny komentarz. Trafnie ująłeś i opisałeś problem. Czasami sam się sobie dziwę, że nie ukrywam swojej tożsamości w internecie, bo to nie wszystkim się podoba. Np kiedyś jeden z naszych szachistów z kadry narodowej publicznie mnie wyśmiał za podpisywanie się imieniem i nazwiskiem. Może w takich przypadkach lepiej ukrywać się pod jakimiś nick-iem? W przypadku zadymy zawsze można zmienić go i co za tym idzie, swoją kolejną tożsamość w internecie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Krzysztof Kledzik
Krzysiek podpisujesz się bo masz odwagę i odpowiadasz za to co piszesz, anonimowi piszą co chcą i robią to bezkarnie, bo nawet nie wiesz kto coś pisze. Tutaj i gdzie indziej zawsze był problem z anonimami, zwróć uwagę, że gdy ludzie się podpisują od razu jest porządek większy i agresja spada. Wejdź na portale polityczne zobacz co piszą tam ludzie, włosy się jeżą, gdyby kazać im się podpisać od razu teksty byłyby bardziej stonowane...
UsuńPanie Krzysztofie! Ja czegoś nie rozumiem. Jeśli jakiś zawodnik z kadry wyśmiał Pana z powodu podpisywania się imieniem i nazwiskiem to chyba świadczy o nim a nie o potrzebie wyrobienia sobie jakiegoś nicka. Tym sposobem należałoby w ogóle przestać pisać bo zawsze się ktoś znajdzie kto o nas napisze jak najgorzej , niezależnie od tego czy jesteśmy anonimowi czy nie.
OdpowiedzUsuńOdpowiem obu Panom jednocześnie. Zgadzam się, że przy dyskusji bez anonimów może być spokojniej. Nie zawsze, ale bywa tak. Natomiast staram się nie wchodzić na portale polityczne, zresztą także unikam oglądania polityki w telewizji, bo to jest bardzo stresogenny temat. Natomiast chęć wyrażania swoich poglądów pod przykryciem jakiegoś nicka wynika z tego, że człowiek nie lubi być personalnie atakowany oraz z tego co napisał powyżej "Mishanp", że potem pozostaje nieusuwalny ślad w internecie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Krzysztof Kledzik
Jestem przekonany, że tak czy inaczej nieusuwalny ślad po naszych czynach pozostaje, choć niekoniecznie w internecie. Związek przyczynowo-skutkowy działa a to, że nie widzimy gdzie jest rezultat "zapisywany" to nie ma znaczenia.
OdpowiedzUsuńŻycie każdego z nas, jeśli jest uważny może być dowodem na istnienie takiego "zapisu".