wtorek, 10 września 2013

"Superturniej w Saint Louis - Carlsen łapie rytm przed meczem z Anandem!"




Kołowy superturniej w Saint Louis ruszył wczoraj wieczorem. Na starcie stanęło czterech arcymistrzów: Carlsen, Nakamura, Kamski i Aronian. Saint Louis jest miejscowością, która była już areną ważnego meczu w historii szachów światowych, gdyż właśnie w tym mieście doszło do pierwszego pojedynku o MŚ: Zukertort-Steinitz. Tą ciekawostkę otrzymałem jako "gotowca" od Michała Krasenkowa, który komentował na serwerze http://www.chesspro.ru/  wczorajszą partię Nakamura-Aronian. Swoją drogą był to pojedynek, który zakończył się tragiczną w skutkach pomyłką reprezentanta Armenii. Aronian podstawił jakość w sposób szkolny, w absolutnie równej końcówce i ten błąd można, najprawdopodobniej, zrzucić na karb różnicy czasu, która po przelocie do Ameryki Północnej mogła poważnie zakłócić dobowy rytm czuwania i odpoczynku tego sympatycznego zawodnika.
 
Norweg z kolei nie spuszcza z tonu na dwa miesiące przed meczem z Anandem. Wczoraj, w fenomenalny wręcz sposób oszukał starego lisa, Kamskiego, w pozycji, która znów wydawała się bardzo prostą do utrzymania. Kamski na pomeczowej konferencji powiedział, że chciał zagrać interesujące szachy, że jest to tego typu turniej, w którym można po prostu grać i nie myśleć o konsekwencjach. Gata w równej pozycji zastosował ciekawy plan ataku pionami królewskiego skrzydła (pionami sprzed własnego króla), został jednak wspaniale skontrowany przez lidera światowego rankingu. Zobaczcie sami jak wyglądała ta kontra, a wymyślone przez Carlsena 30. f3!! należało do tego typu posunięć, które ścinają z nóg. Norweg niczego nie ukrywa, niczego się nie boi, a jego zasób idei, którymi raczy swoich rywali jest ogromny. Pozycja, po której nastąpiła kontra, znów była z tych "bezpiecznych", niegroźnych dla oponentów Wikinga. Leżałem na łóżku z laptopem na kolanach (było już dość późno) jednak po wymienionym wyżej ruchu nie spadłem gdzieś w dół tylko z tego powodu, że zasadniczo łóżko jest urządzeniem, z którego nie tak łatwo się spada...
 
 Co na to Anand? Zapewne widzi co jest grane i nie specjalnie mu się to podoba. Mnie też by się nie podobało widzieć tak dysponowanego przeciwnika. Nie chcę przesądzać wyniku meczu o MŚ tuż przed uruchomieniem zegara rundy pierwszej, jednak z coraz większym trudem przychodzi mi myśleć o tej batalii w kategoriach pojedynku dwóch wyrównanych pod względem siły gry przeciwników. Carlsen gra galaktyczne szachy, świetnie liczy, jest wspaniałym strategiem, to jest jego czas. A Anand? No cóż, mija powoli jego dekada - przecież już teraz, w tym momencie, bez względu na wynik listopadowego meczu, Hindus przeszedł do historii królewskiej gry. Jednak dla dobra szachów życzyłbym sobie, by Tygrys z Madrasu dał z siebie wszystko w tym meczu, by powalczył jak za dawnych lat. Jak będzie? Dowiemy się już wkrótce!
 
 
 

3 komentarze:

  1. Wkład St.Louis w historię szachów jest nieco skromniejszy, bo, wg. J.Neustadta, tam odbyły się zaledwie 4 partie tamtego meczu (6-9); zresztą nikt o tym już nie pamięta :-).
    Dzięki za śledzenie moich komentarzy i ich cytowanie.
    Pozdrawiam,
    Michał Krasenkow

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to prawda, było to jedno z miast, gdzie odbywał się ten mecz. A ja dziękuję za komentarze on-line Panie Michale na "Chesspro" - za każdym razem na coś takiego czekam!
      Pozdrawiam również!:)

      Usuń
  2. Kamsky zagrał niezrozumiałe (dla mnie) 28...Sf6. Po prostym 28...g4 pozycja byla równa.

    OdpowiedzUsuń