Pogoda niczym brzydka, nadęta ropucha, zawisła nad moim domem i tak sobie wisiała od dobrych kilku dni. Deszcz nie ustawał. Wyglądałem więc z rosnącym
zniecierpliwieniem jakiegokolwiek ruchu w górnych warstwach atmosfery. Czas
wolny postanowiłem spożytkować segregując papiery, dokumenty – hałdy, zwaliska
nic nie wartej makulatury. Gdy zabrałem się na poważnie za robotę, przekonałem się szybko, że walczę z własną nieuwagą. Pozostawione na regałach reklamy
z dyskontów sprzed paru lat, gazety: przeczytane, nieprzeczytane, niedoczytane,
po które już nigdy nie sięgnę by je dokończyć, pożółkłe faktury - ileż się tego
uzbierało od ostatniej, "ostatecznej” akcji czyszczenia tej stajni Augiasza! A
potem pewnie znów mnie poniesie w jakże
mi znane manowce. Po opanowaniu chaosu nastąpi solenna obietnica, że już będę
bardziej czujny, co jest w istocie samym jądrem nieuwagi i dalej rozpocznie się
powolny, nieuchronny proces zbliżania się do stanu wymagającego kolejnej,
wielkiej akcji sprzątania.
W pewnym momencie podczas porządków, niosąc pokaźne naręcze
teczek z rachunkami zapłaconymi, zauważyłem gdzieś między papierami, na samym
dnie jednej z szuflad, nieznaczny ruch. „Mysz, czy ki czort?” – pomyślałem.
Odłożyłem teczki i sięgnąłem po leżący w pobliżu opasły katalog aut
ciężarowych, zwinąłem go w rulon i zbliżyłem się powoli do szuflady. „Byle nie
szczur, jeszcze się rzuci na mnie. Pewnie mysz. Raczej na pewno mysz”- przeszło
mi jeszcze przez głowę. Powoli, dużym palcem stopy, (unosząc jednocześnie mój
papierowy oręż) wysunąłem do samego końca szufladę i… w tej pozycji już
pozostałem. Na dnie stała mała, wielkości szachowego laufra, ludzka postać. Był to
mężczyzna, średniego wieku, w okularach i szarym prochowcu, sięgającym za
kolana. Spoglądał na mnie przestraszonym wzrokiem znad okularów, które wisiały
na samym końcu jego wydatnego nosa. Stałem zdębiały, a szok nie pozwalał mi wydusić z
siebie ani słowa. Kłopotliwe, pełne napięcia milczenie przedłużało się.
Wreszcie mały człowieczek odezwał się wskazując na moją uniesioną rękę:
- Twoja mina wyraża stan najwyższego zaskoczenia. Wyglądasz jak mąż, który zastał żonę z najlepszym przyjacielem. Jednak mordercy
mi nie przypominasz. Chyba nie zamierzasz mnie pacnąć tym żurnałem? Raczej nie
przeżyłbym tego…
- Słucham?? – wychrypiałem.
- Wygląda na to, że gdy mówisz „słucham”, w rzeczywistości nie słuchasz.
Długo jesteś w stanie wytrwać w tej pozycji?
- To się nie dzieje naprawdę – powiedziałem do siebie powoli
- Wczoraj wieczorem był bar, owszem, i tam mi pewnie dosypali czegoś,
a teraz pękają ze śmiechu. I nawet się domyślam kto to zrobił.
- Jeśli to, co ci się wydaje, nie jest realne to i ty nie możesz być prawdziwy. Odłożysz wreszcie tę gazetę?
Tego już było za wiele. Osunąłem się na krzesło, odłożyłem
katalog i zacząłem pocierać palcami nos, powtarzając cicho: ”Jest źle. Źle jest z
tobą i już. Nie ma co się oszukiwać. Nie jest dobrze”.
- W takim razie zrób tak – kontynuował mały człowieczek –
porozmawiaj ze mną. W końcu jeśli mnie nie ma, zniknę teraz lub za jakiś czas.
Jeśli rozmowa potrwa dłużej, z każdą wymianą zdań twoja pewność będzie rosła. Rozumiesz,
Popper i jego zasada falsyfikowalności…
Zebrałem się wreszcie w sobie i zwróciłem się wprost do
małego jegomościa.
- Czy mógłbyś mi, jeśli łaska, wyjawić kim jesteś i co robisz
w moim mieszkaniu?
- Nareszcie jakieś sensowne pytania. Jestem tutaj, ponieważ
na razie nie mam możliwości powrotu do mojego świata. Wykluczyłem się z niego
sam, gdyż owładnęło mną pragnienie… nie, to zbyt małe słowo… owładnęła mną obsesja zemsty na
pewnym człowieku. Tak ważne są motywy postępowania – ja kierowałem się uczuciem,
które zrujnowało moje życie. Przyglądasz się choć czasem motywom twojego postępowania?
- Noo, tak, zdarza mi się chwila refleksji nad sobą. A co
masz konkretnie na myśli?
- Wieczorami widzę cię często, gdy siadasz do szachownicy, by
trenować. Ja sobie siadam wtedy z boku, o tutaj, na tym albumie „Parki Narodowe
Polski” tak, żebyś mnie przypadkiem nie zauważył i obserwuję cię.
- Piękne dzięki mały podglądaczu – przerwałem mu poirytowany –
robisz dokładnie to, na czym wiele stacji telewizyjnych zbiło całkiem niezłą
fortunę. Co ja mówię!? Gorzej! Tam uczestnicy chociaż wiedzieli, że będą podglądani i zgodzili się na to.
- Patrzę na ciebie, bo chcę cię dobrze poznać, nie dla taniej
sensacji. A tak swoją drogą, człowieka można najlepiej poznać obserwując go, gdy
jest sam. Spada wtedy wiele masek.
- Z tym akurat się zgodzę.
- Wracając do twoich wieczornych zajęć przy szachownicy – gdy
analizujesz cudze partie, jesteś żywo zainteresowany, uśmiechasz się czasem.
Gdy siadasz do własnych partii twoja twarz tężeje i ma zawzięty wyraz. Chcesz
na swoich przeciwnikach wziąć srogi rewanż, prawda?
- No tak… Zgadza się, ale taki jest sport. Mam im oddawać punkty
za darmo?
- Widzisz, chcieć wziąć na kimś rewanż to, w istocie, pragnąć
zemsty. Zgodzisz się z tym? Od zemsty, do zemsty – taka jest twoja droga odkąd
znalazłeś się w tym sporcie.
- Wiesz, teraz nie jestem w stanie spierać się z tobą o znaczenia słów.
- W takim razie opowiem ci jeden dzień z życia pewnego
człowieka. To wiele wyjaśni. Może najpierw zrobisz sobie ulubionej kawy - z dodatkiem mleka i łyżeczką miodu? Musisz nieco ochłonąć.
- Nawet wiesz jaką kawę lubię. Ciekawe czego jeszcze się o
sobie dowiem?
Miałem już udać się do kuchni, by nastawić czajnik, gdy znów ze zdwojoną siłą dotarło
do mnie, w jak absurdalnej sytuacji się znalazłem. Pomyślałem – „Może
i jemu zaproponuję kawę? Ale w czym mu niby ją podam? W naparstku?” Zostałem na
miejscu. Sięgnąłem tylko po butelkę z wodą, z której upiłem niewielki łyk. Byłem jak zawodowy bokser po trzech, ciężkich nokautach.
- Jesteś gotowy? A więc, posłuchaj uważnie - powiedział mały człowieczek.Cdn.
Czekam niecierpliwie na ulubiony ciąg dalszy!
OdpowiedzUsuńW pewnym opowiadaniu Stivena Kinga, Marzenia i koszmary, bohater walczy z palcem wychodzącym z wanny. Obłęd ;)
OdpowiedzUsuńsiaha
A co to ma wspólnego z szachami i blogiem niby szachowym?
UsuńWydaje mi się,że Autor ma prawo do innych tematów np. ujętych w pod tytułem blogu: sport, szachy, literatura, psychologia, podróże... :)
UsuńMnie się nawet nie wydaje. Jestem przekonany, że może .Poza tym nie wiemy jak się ta opowieść zakończy a element szachowy jednak wystąpił i może jeszcze pojawi się w dalszej lub dalszych częściach..
OdpowiedzUsuńJa tam wolę konkretne szachy, a nie beletrystykę i opis walki z palcem w wannie.
Usuń