środa, 23 kwietnia 2014

"Pierwsza porażka Carlsena po zdobyciu Mistrzostwa Świata! Kapitalna partia Wojtaszka z Safarlim!"




Wyznaję przed szlachetnym sanhedrynem, że zacząłem przyglądać się bliżej partii Caruany z Carlsenem tuż po podpisaniu blankietów w partii Wojtaszek-Safarli. Fantastyczna partia naszego reprezentanta pochłonęła mnie na tyle, że nie byłem w stanie oglądać innych spotkań. Polak prowadził atak na króla, czując wszystkie jego niuanse, a samo posunięcie 21. g4, rozbijające szańce obronne wokół pozycji czarnego monarchy, zasługuje moim zdaniem na dwa wykrzykniki. Dalsze pionowe przełomy oraz przyszłe kontury ataku nasz arcymistrz musiał widzieć oczami wyobraźni, grając to ideowe posunięcie. Brawa dla Radka Wojtaszka za porywającą grę! Dziś Polak musiał na punkt intensywnie pracować, jednak jego partia, w przeciwieństwie do meczu jego jutrzejszego rywala, Hao Wanga, nie trwała długo. Hao Wanga pognębił Rauf Mamedov i jest szansa, że Chińczyk przyjdzie jutro na salę gry cokolwiek rozbity, z chęcią szybkiego odkucia się, a to nie służy wyważonemu podejściu do pojedynku. Jutro o godzinie dwunastej, znów w moim krwiobiegu popłynie adrenalina o dużym stężeniu ale przecież o to w kibicowaniu chodzi, zgodzicie się ze mną?

Pojedynek Caruany z Carlsenem wyglądał trochę tak, jakby białym kolorem grał... Carlsen. Można powiedzieć, że Wiking zginął od własnej broni. Zagrano "berlin", Caruana dostał lepszą końcówkę (coś co lubi Magnus ale pod warunkiem, że to on ma przewagę) i stopniowo, nie spiesząc się zaczął ją realizować. Wiking nie zauważył w pewnym momencie prostej taktyki, stracił piechura i stało się. Carlsen nie jest androidem - to człowiek z krwi i kości i można z nim wygrać. Co prawda wielu zdążyło już nabawić się "kompleksu Magnusa" ale nie ma takiego szachisty (i nie będzie!) który nie ma słabych stron, czy choćby słabego dnia.

Ambicja Wikinga została podrażniona i jestem ciekaw jaka będzie jego odpowiedź. Jutro czeka na niego Radjabov. Emocje, emocje, emocje i na dodatek fajne uczucie, że na sali gry, na którą patrzy cała szachowa społeczność świata jest Polak i zaczyna mu iść. Nie chciałbym zapeszyć. Mam nieraz takie wrażenie, że dobra karta się odwraca, gdy zaczynam o czymś pisać. Ale to przecież szamanizm, myślenie życzeniowe. Tak nie ma. Więc, zostawmy już to. Jutro kolejny akt tego spektaklu. Tym razem wybieram lożę blisko sceny ;).



2 komentarze:

  1. Już przy okazji meczu o MŚ pisałem że chciałbym zobaczyć Caruane w kolejnym meczu, bo wg mnie tylko on jest w stanie podjąć walkę, nie śledzę światowych szachów ponadprzeciętnie i możliwe że jakieś fakty mi umknęły... ale Caruana ma też jako jeden z nie wielu dobre statystyki grając z Carlsenem, przez ostatnie 10-12 miesięcy ma dodatni bilans i to z +3 albo +4, Jeśli ktoś z czytelników tego bloga jest wstanie wskazać innego szachistę z takimi wynikami przeciwko Carlsenowi to bardzo proszę, bo na ten moment nikt inny nie przychodzi mi do głowy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nic nadzwyczajnego, bo każdy mistrz świata czasami przegrywał partie. Carlsen nie jest tu wyjątkiem.

    OdpowiedzUsuń