Definicja szachowej elity powinna brzmieć mniej więcej tak: "Jest to hermetyczna grupa kilkunastu zawodników, którzy stoczyli pomiędzy sobą, każdy z każdym, minimum 30 pojedynków granych tempem klasycznym, szybkim i błyskawicznym". Szachy nigdy mnie nie nudziły i zapewne nie znudzą, jednak autentycznie mdli mnie, gdy widzę tych samych szachistów, grających między sobą bez mała od dekady. Nie przeczę, że są to prawdziwe osobowości współczesnych szachów, jednak ileż można oglądać siedzące naprzeciwko siebie te same twarze? Memoriał "Żelaznego Tygrysa", który właśnie ruszył, to świetnie zrealizowane medialne przedsięwzięcie z kapitalnymi komentarzami arcymistrzów, doskonałym przekazem telewizyjnym z turniejowej sali itd. Jest wszystko, dosłownie wszystko, oprócz domieszki "świeżej krwi''. Gra Ernesto Inarkijew, arcymistrz z 2680 elo - jak na ten moment ma 0 z 2. Reszta uczestników dobrze wszystkim znana.
A jak wygląda żywot takiego arcymistrza z topu? Przede wszystkim ma względnie stałe miejsca, w których gra co roku. Z góry wie, że tam i tam go zaproszą oraz z kim się spotka w turnieju. Moduły chodzą pełną parą, szukają wzmocnień, pomocnicy pracują nad nowymi ideami... Potem jadą, grają. Elita prawie wcale nie udziela się w openach. Kto ostatnio widział i kogo w jakimś openie? Za kilka tygodni Kramnik zagra w supersilnym turnieju szwajcarskim w Katarze ale coś takiego to raczej wyjątek. Swoją drogą, nie zapomnijcie śledzić tych zawodów - jadą tam nasi kadrowicze - M. Bartel, Bartosz Soćko, Kamil Mitoń, Olek Miśta, Darek Świercz, Janek Duda. To będzie świetny test bo open w Katarze skład ma kosmiczny - http://www.qatarmastersopen.com/ . Zerknijcie na "Players list":
Nr Name Title Country ELO FIDE ID
1 Giri, Anish GM NED 2776 24116068
2 Kramnik, Vladimir GM RUS 2760 4101588
3 Mamedyarov, Shakhriyar GM AZE 2757 13401319
4 Vachier-Lagrave, Maxime GM FRA 2751 623539
5 Ding, Liren GM CHN 2730 8603677
6 Harikrishna, Pentala GM IND 2725 5007003
7 Jobava, Baadur GM GEO 2722 13601520
8 Eljanov, Pavel GM UKR 2719 14102951
9 Naiditsch, Arkadij GM GER 2719 4650891
10 Rapport, Richard GM HUN 2718 738590
11 Tomashevsky, Evgeny GM RUS 2714 4147235
12 Bu, Xiangzhi GM CHN 2707 8601445
13 Kryvoruchko, Yuriy GM UKR 2706 14109182
14 Yu, Yangyi GM CHN 2705 8603820
15 Moiseenko, Alexander GM UKR 2701 14102560
To jest pierwsza piętnastka. Jest paru szachistów elity, ale jak często mamy okazję oglądać ich w rywalizacji z "resztą świata"? A ile razy ci szachiści topu niknęli w tłumie, niejednokrotnie mając poważne kłopoty z przebiciem jakichś półamatorów z 2400 elo? A co by było gdyby (to oczywiście utopia, ale można to sobie wyobrazić) pierwsza piętnastka rankingu powiedziała, wszyscy, jak jeden mąż - "Dość! Wieje nudą panowie! Jedziemy w świat! Przez rok będziemy grali gdzie się da, z wszystkimi, a nie tylko ze sobą, jak to czynimy od lat!" Jestem ciekaw, w którym miejscu byłby każdy z nich po roku takiego eksperymentowania. Elita szachowa jak dla mnie, jest tworem sztucznym, a cała ta sztucznie utrzymywana konstrukcja, daję sobie głowę uciąć, zawaliłaby się po roku, dwóch, gdyby jej nie podtrzymywać izolując.
Griszczuk pięknie idzie, na "live" ma już 2800 elo. Gelfand zmęczony - to zdaje się trzeci turniej pod rząd tego sympatycznego szachisty z Izraela. Reszta bez błysku jak na razie. W sobotę dowiemy się, czy Tygrys Bengalski jest gatunkiem na wymarciu. Piękny, szachowy listopad!
A ja się nie zgadzam.
OdpowiedzUsuńProblem w tym, że tzw. świeża krew w tego typu turniejach osiąga wyniki raczej przeciętne.
Kiedy Chalifman zdobył tytuł mistrza świata fide, również wygłaszał podobne opinie. Został zaproszony do kilku kołówek i jakoś sukcesu tam nie osiągnął...
Na ostatniej olimpiadzie jakoś nie widziałem specjalnych problemów graczy z topu z zawodnikami <2400...
Usain Bolt też nie biega z amatorami, bo nikt mu za to nie płaci:)
Cieszę się że blog znów się uaktywnił. Tak trzymać!
Krzyśku,
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim cieszę się, że po dłuższej przerwie wznowiłeś „nadawanie”.
Z Twoją wypowiedzią nt. zabetonowania elity nie do końca się zgadzam. Rozumiem co prawda Twoje znużenie (przypominają mi się lata schyłkowego Kasparowa, gdy ok. roku 2001-2004 zapanowała paskudna moda na te dwukołowe turnieje elity, w których grało ciągle tych samych kilku zawodników… przy całym szacunku, ile można patrzeć na n-tą partię Leko z Kramnikiem? Albo jeszcze gorzej – z Adamsem?), ale wydaje mi się, że sformułowałeś ją bardziej pod wpływem frustracji składem moskiewskiego turnieju. Rzeczywiście, organizatorzy okazali się bardzo konserwatywni, ale to nie powinno nam przesłonić faktu, iż obserwujemy właśnie zmianę warty w szachach i już wkrótce młodzież powinna na dobre rozgościć się w turniejach najwyższej rangi – Vachier Lagrave, Giri, Caruana, So (!), Andriejkin, a wkrótce młodzi Chińczycy i może Artemiew. Poza tym mamy też masę innych imprez, w których dochodzi do pojedynków „mieszanych”. Nie ma co załamywać rąk!
RadekB
Radku może trochę przesadziłem, masz rację jestem trochę sfrustrowany tym, że praktycznie od kilku lat grają ci sami arcymistrzowie. No ileż można? A czemu nikt nie pomyśli o takiej formule, w której gra 5 arcymistrzów ze ścisłej czołówki i pięciu obiecujących silnych GM ale nie z czołówki światowej. Wiesz o co mi chodzi - chciałbym zobaczyć co wyniknie z takiej "mieszanki" a tak to Nakamura, Caruana, Kramnik, Gelfand i tak w koło Macieju.
UsuńAdamie,
OdpowiedzUsuńZauważ, że Chalifman wcale nie dostał tak wielu zaproszeń. Bologan po tryumfie w Dortmundzie też tylko raz mógł się pokazać w Wijk i znowu w Dortmundzie i...tyle. Oni wcale nie dostali szans, aby się oswoić z grą na tym poziomie! Z drugiej strony np. Leko może przez sto lat nie wygrać ani jednej partii w Dortmundzie, a i tak będzie tam zapraszany...
RadekB
Krzysiek, ale przecież Ty znasz odpowiedź na to pytanie... przyczyną jest ślepe zapatrzenie w ELO, zafiksowanie na idei, że każdy turniej musi mieć najwyższy możliwy średni ranking uczestników... Zawodnicy też nie chcą ryzykować z kimś, kto jest niżej notowany, a może popsuć krwi. Jakiś czas temu wyczytałem, że przed którymś z pierwszych turniejów London Classic organizatorzy najpierw długo musieli przekonywać zaproszonych tuzów, aby zgodzili się na udział nisko notowanego Davida Howell'a (!) - elita nie była zachwycona, bo zaniżał im średni ranking.
OdpowiedzUsuńRadekB