piątek, 13 marca 2015

Reykjavik Open 2015 - IM Jacek Stopa jest w czołówce, w piątej rundzie trafił na P. Eljanowa z Ukrainy!


Reykjavík to szczęśliwe miasto dla P. Eljanowa z Ukrainy, któremu pewnego razu udało się wygrać ten turniej. W Internecie zawrzało po jego krótkim remisie z So w ostatniej rundzie i na nic zdały się tłumaczenia arcymistrza, że wszystkie jego pozostałe partie, którymi wypracował sobie możliwość zagrania na remis w rzeczonej, ostatniej partii, były w duchu walki. Rzeczywiście, gdy przyglądam się tym pojedynkom, widzę jasno, że w każdej odsłonie to był klasyczny combat - gra do samego końca, a sam Eljanow zaprezentował się jako typowy "walczak".
 Dla mnie dyskusja, co powinien zrobić Ukrainiec w ostatniej rundzie, głosy tych oburzonych, stojących z boku, były cokolwiek żenujące. Ciekawe ilu z nich nie skorzystałoby z okazji, by krótkim remisem zapewnić sobie wygraną w turnieju? Każdy jest mądry, chętnie radzi, krytykuje, gdy sprawa go bezpośrednio nie dotyczy. Eljanowa zrównano z ziemią, każdemu chodziło o to, by grał do końca, nawet wylądował poza pierwszą dziesiątką. Nie ważne - miał grać i koniec!
 Według mnie teoria, znana od dawna w psychologii, mówiąca o dwóch przeciwstawnych siłach drzemiących w człowieku, z których jedna jest pędem do afirmacji, a druga do autodestrukcji świetnie pasuje do tego przykładu. Eljanow zachował się według mnie jak zdrowa jednostka - wybrał afirmację - wygraną w turnieju, bezpieczeństwo, sukces, pieniądze, choć mógł przecież z kwaśnym uśmiechem na ustach pójść na dno.

 Właśnie mam włączony podgląd sali gry turnieju w Reykjavíku. Z P. Eljanowem gra, doskonale się spisujący Polak, IM Jacek Stopa. Jeśli ktoś ma ochotę przyjrzeć się jaką naturę ma Ukrainiec, jak walczy do końca, wykorzystując każdy najmniejszy niuans pozycji, zapraszam do analizy. Jacek Stopa gra świetnie, dobrze się broni i... może ujdzie cało z tych strasznych terminów, które zaserwował mu, jego znamienity przeciwnik.

Eljanow to wojownik o zdrowej naturze, który gra do samego dna, a ja zawsze, z wielką przyjemnością, oglądam jego mecze (teraz Ukrainiec ma resztkę czasu na zegarze, pozycja jest równa, a ten w dalszym ciągu usiłuje podpalić szachownicę). Oby Polak wyszedł suchą, nomen-omen... stopą z tej zadymy!

   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz