poniedziałek, 13 lipca 2015

Nad jeziorem Sewan Janek Duda po dwóch rundach z kompletem zwycięstw!


Samuel Sevian, który ma ormiańskie korzenie, nie może się w tym turnieju odnaleźć i z dość dużym prawdopodobieństwem nie będzie można nazwy tych zawodów parafrazować w stylu "Lake Sevian". Raczej nie. Jakość jego partii, zwłaszcza tej dzisiejszej, pozostawia wiele do życzenia. Sevian został zdemolowany przez Tigrana Petrosjana (Ależ imię, ależ nazwisko!) i choć siłą rozpędu jeszcze się bronił, to mógł dla potrzeb estetyki darować sobie kontynuowanie tego "trupa" o wiele wcześniej. Sevian w mistrzostwach U.S.A potrafił się podnosić po porażkach, niemniej jednak "krótka roszada" na pewno dotknęła go do żywego. Jeśli nie odbije się w następnych rundach, reszta uczestników przypisze mu rolę rannego egzemplarza i będzie mu ciężko: na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą. Ale nie nasz  to problem - Janek ma już tego zawodnika za sobą.

Dziś nie było nawet jednego remisu w Armenii - generalnie piękne są partie, bezkompromisowe i czuć w nich powiew młodości, fantazję. Przegrał faworyt, Artemiev i to przed pojedynkiem z Jankiem za rund kilka nie jest bez znaczenia. Na razie porażki omijają Polaka, a tych się boję jak ognia, bo po przegranej numer jeden z dalszą grą u naszego szachisty bywa różnie. Ciężki, ciężki turniej - to jest bardzo mocna, wyrównana stawka i o wygranej mogą decydować niuanse. Bardzo mnie wciągnęły te zawody, muszę się wam przyznać. O 13 czasu polskiego czekam na uruchomienie zegarów, ustawiam transmisję. Na razie jest dobrze i ni ma co psuć, jak zwykł mawiać mój znajomy.

A w Najdorfie, dziś... uff.. no ciężko mi się robi na sercu, gdy widzę, jak gra Darek Świercz. Co się z tym zawodnikiem porobiło. Popatrzcie - Olimpiada w Stambule, 2012 r., nasz Darek robi 7 z 10, siedzi gdzieś z boku, niby w tle, ale ja na niego cały czas patrzę, poluję na zdjęcia, fascynuje mnie jak łączy strategię z taktyką, w jego układach, posunięciach, czuć prąd jak w pobliżu pokaźnej wielkości transformatora. Wtedy naprawdę postawiłbym na niego niemało. Jednak od dłuższego czasu trwa jakaś trudna to wytłumaczenia, a zarazem zatrzymania erozja, odnoszę takie wrażenie, jakbym widział tego samego zawodnika, tylko za 25 lat. A przecież to jest jedyny arcymistrz, któremu kibicuję od zawsze, od małego. I choćby z tego powodu nie czuję pełnej satysfakcji w tym dniu.

Jutro Janek białymi zagra z Ter-Sahakyanem Samvelem. To zawołany "sycylijczyk", ale już debiutu nie przewiduję konkretnego - ostatnio miało nie być hiszpańskiej, była, a jeśli miała być, to miało być zagrane "d3" i poszła główna linia... Eee, trafiłem kulą w płot! O 13 zobaczymy co chłopaki zagrają i tyle. Byle passa Janka trwała, reszta jest mniej ważna.


2 komentarze:

  1. Nie pisz więcej, bo ledwie napisałeś, a już Janek przegrał. :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stary przysięgam ,jest coś w tym. Jak tylko się za coś biorę w sensie pisania wszystko leci na łeb na szyję. Już oczami wyobraźni widzę jak święty szachowy Sanhedryn skazuje mnie na 5 lat banicji i zakaz publikowania czegokolwiek i gdziekolwiek. Święty szachowy Sanhedryn w uzasadnieniu napisał, że nasze szachy muszą się odbudować, a swoim pisaniem skutecznie to uniemożliwiam. I teraz ten sąd - siedzą wszyscy w białych czapkach jak z Ku klux klanu, na tych czapach emblemat szachowy, szachownica i przewrócony skoczek na niej i nagle jeden z sędziów podchodzi do laptopa i wciska delete i mój blog ginie na zawsze, a ja się miotam na stołku, ale nic nie mogę zrobić bo jestem do niego przywiązany. A tłum skanduje - precz z tym szamanem blogerem od siedmiu boleści! Na pohybel! To on jest winien, że Polacy tak grają! Na stos z jego marną stroniczką, na stos! (o kur... poniosła mnie nieco wyobraźnia :) )

      Usuń