Założyłem właśnie słuchawki na uszy i postanowiłem napisać kolejny wpis o poczynaniach "biało-czerwonych" przy melancholijnych dzwiękach "Waiting for Cousteau" Jean Michel Jarre'a. Ta kompozycja, pełna sączącego się z każdej nuty spleenu, napisana została przez Jarre'a jako dedykacja dla największego badacza oceanicznych głębin J.Y. Cousteau. Naukowiec pod koniec swojego długiego, pełnego przygód życia, w chwili odbierania jednej z nagród za całokształt osiągnięć, wypowiedział słynne zdanie: "Przyszłość cywilizacji zależy od wody". Chciałbym sparafrazować tą sentencję i wypowiedzieć nieco inne zdanie, a mianowicie - "przyszłość naszych reprezentantów w Bułgarii widzę, gdy wreszcie zaczną wygrywać!"...
Policzyłem liczbę zdobytych punktów u Polaków i wychodzi mi, że w sumie wszyscy razem stoją na pięćdziesięciu procentach - 8 pkt. z 16 partii. Tomasz Markowski przegrał kolejną partię i w następnej zagra z zawodnikiem poniżej 2200 elo. Ciśnie mi się na usta słowo farsa ale nie wypowiem go oficjalnie;). Co do samej partii, nie widziałem jej, więc nie jestem w stanie sprecyzować co się zdarzyło, mój kometarz dotyczy tylko zerowego wyniku tego szachisty. Przegrali również nasi najwyżej notowani arcymistrzowie, Mateusz Bartel oraz Bartosz Soćko. Partia Mateusza była fantastycznym pojedynkiem, w którym obiektywnie rzecz ujmując, trafił swój na swego. Mistrz Polski wpędził swojego przeciwnika w potężny niedoczas, sam będac bez jakości, ale z parą gońców i o niebo lepiej skoordynowanymi figurami. Turek z sekundami na zegarze zaczął jednak grać kapitalne ruchy, wygasił inicjatywę przeciwnika i wygrał w końcówce. To nie grzech przegrać w ten sposób.
Inaczej przedstawiała się sytuacja w partii Bartosza Soćki. Naprzeciw Bartosza usiadł młody, niespełna dwudziestoletni szwedzki arcymistrz Nils Grandelius. Grandelius z oryginalnymi dredami na głowie, noszący się lekko z "rastafariańska", zagrał doskonałą partię z naszym arcymistrzem. Soćko musiał uznać się za pokonanego w okolicach 60 posunięcia w całkowicie beznadziejnej dla niego końcówce wieżowej.
GM - Nils Grandelius - 2545 elo. Szwecja. |
Jeśli chodzi o Darka Świercza to mam intuicję, że ta "sprężyna" zwana formą, która już od dłuższego czasu napinała się w nim, nie mogąc jednak uwolnić się w odpowiednim momencie, może w tym turnieju zadziałać prawidłowo. Dziś Darek ustał w partii z Emilem Sutovskim i dzięki osiągniętemu remisowi "zafundował" sobie na jutro znanego i bardzo silnego Hiszpana - Francisco Vallejo Ponsa 2693 elo.
Cenny remis uzyskał także Bartłomiej Heberla w pojedynku z Raufem Mamedovem.
Generalnie rzecz ujmując, pojedyncze wpadki są czymś normalnym, ale żeby jednak liczyć się, nasi arcymistrzowie powinni wygrywać o wiele więcej partii niż dotychczas i szybko zacząć grać "wysoko". Oczywiście wiem, że niewykonalna to rzecz, żeby zrobił to każdy. Jednak dla mnie, osobnika wyjątkowo słabo wyposażonego w taki element władzy umysłowej jak podzielna uwaga, przydałby się jeden, dwóch liderów wśród "naszych", na których mógłbym skoncentrować swoje komentatorskie dążenia.
Bartel i Soćko grali na Aeroflot, potem w MP, teraz w ME. Nie za dużo turniejów w tak krótkim czasie? Może wychodzi przesyt gry i zmęczenie?
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńmam trochę inne odczucia co do partii M.Bartla - owszem partia fajna, ostra, ale końcówka to chyba był kompletny remis, tylko nasz arcymistrz zamiast się zastanowić (z godziną przewagi na zegarze) cały czas grał od ręki i przegrał. Poza tym wiadomo czemu nie gra arcymistrz Wojtaszek? Może ma szanse na awans do PŚ na podstawie rankingu?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDo Anonima pierwszego:) Z łapaniem formy w szachach wielu próbowało już różnych wersji, ale sądzę, że nadal to jest poza jakąś sensowną kontrolą i jest to stosunkowo mało zbadany obszar w szachach. W innych sportach,np. w lekkiej atletyce, gdy pchasz kulą, a olimpiadę masz za rok robi się tak: zaczynasz od lekkich obciążeń, zwiększasz je i dajesz "czadu" na miesiąc dwa przed turniejem. Potem dajesz na luz i masz formę na najważniejsze zawody. W szachach tego już próbowano, ale często forma przychodziła ...miesiąc po tych ważnych dla kogoś zawodach;) Więc niewiem jak to do końca jest.
UsuńDo Anonima numerek dwa;) No tak było jak mówisz, Bartel grał cały czas z ręki, nawet po zorientowaniu się po pierwszym niedoczasie, że przeciwnikowi niedoczas nie przeszkadza grać mocne ruchy. Szkoda tego niewykorzystanego czasu, przecież końcówę można było wyliczyć całą, wzdłuż i wszerz. Według mnie nie trzeba było pchać piony, tylko przyjąć wyczekującą taktykę. No ciekawe jak to się dalej potoczą te mistrzostwa??