Czas zakończyć ten ciszy czas. Nie należy się zasklepiać zbytnio, choćby z tego względu, że w świecie szachowym działy się, dzieją, będą się działy, niezwykle interesujące historie. Nasi juniorzy z Grecji wrócili z dwoma medalami - brąz zdobył w najmłodszej grupie Bartosz Fiszer, srebro, wygrywając w ostatniej rundzie, wywalczyła Ala Śliwicka w grupie czternastolatek. Ogólnie panuje dość optymistyczna atmosfera w komentarzach, w końcu są dwa krążki, dużo naszej młodzieży walczyło w czołówce, ambitnie i do końca. I z tego oczywiście należy się cieszyć. Ja nie do końca mam ochotę przyłączyć się do tego tak zgodnego chóru. Zawody śledziłem uważnie i to, co przede wszystkim rzuciło mi się w oczy, to kontrast pomiędzy grą naszych juniorów w początkowej oraz środkowej części turnieju z grą w ostatnich decydujących rundach. Oczywiście, mam świadomość, że szanse na medal mogą naszych sportowców spinać, usztywniać ale nie do takiego stopnia. Mieliśmy dużo medalowych szans, ale większość przepadła z powodu zbyt dużych nerwów, emocji. Parę lat temu zwróciłem na to uwagę w wywiadzie z Janem Przewoźnikiem na łamach "Mata". W tej rozmowie postawiłem takie pytanie mistrzowi rozwoju osobistego:
K.J: Jedną z ważniejszych umiejętności szachisty jest sztuka rozgrywania kluczowych, decydujących o medalach partii. W Mariborze część młodej kadry miała kłopoty z opanowaniem emocji w ostatnich rundach. Jakich rad udzieliłby Pan młodym zawodnikom, by łatwiej znosili presję walki o medale?
J.P: Przede wszystkim warto sobie uświadomić, że do takich kluczowych momentów należy się przygotowywać przez wiele miesięcy w domu, przed wyjazdem na zawody! Ćwiczenie relaksacji, wizualizacji, wypracowanie reżimu turniejowego w detalach, solidna praca nad szachami - wszystko bez żadnej gwarancji sukcesu! Ale poprzez solidne przygotowanie zwiększamy prawdopodobieństwo osiągnięcia pożądanych stanów, zachowań, nawyków. Zresztą, z różnych dziedzin wiemy, że profilaktyka jest tańsza niż leczenie.
No właśnie - bardzo jestem ciekaw, jak wyglądała owa profilaktyka, czy w ogóle dla naszej fantastycznej młodzieży ktoś ułożył plan przygotowania mentalnego do gry decydujących partii? Gdyby nasi młodzi sportowcy mieli coś takiego opracowane i wdrożone, to by zastosowali w praktyce, nasze dzieci są pojętne. Widząc jednak, jak to wyglądało w Porto Karras, śmiem wątpić, że taki plan był zastosowany równolegle z treningiem szachowym. Jego kluczowym zadaniem miałoby być, aby nasi zawodnicy potrafili usiąść i grać normalne partie, wygrywać, być skuteczni. Z moich doświadczeń wynika, że większość trenerów nie zawraca sobie głowy przygotowaniem psychologicznym swoich podopiecznych. Mam za sobą wiele rozmów z trenerami, którzy takim czymś, jak trening psychologiczny, nie zaprzątają sobie głowy, zresztą mało kto w ogóle cokolwiek o tym wie. Liczą się systemy, warianty, wzmocnienia. Czegoś mi w tym wszystkim bardzo brakuje. Wiem, że narażę się teraz wielu osobom, zgłębiając tę sprawę, ale jakoś tak niespecjalnie dbam o to. Moje założenie jest takie, by ktoś wreszcie dokładnie się przyjrzał temu zagadnieniu, bo nasi juniorzy powinni mieć kilka medali więcej w swoich plecakach. Siedząc przed ekranem i oglądając ostatnie rundy nie poznawałem naszych graczy - przetaczał się jakiś emocjonalny żywioł, ogrom nerwów, gra przypadku. To mój punkt widzenia, jeśli ktoś uważa, że się mylę, ktoś widział ten turniej inaczej, niech napisze, dyskusja na ten temat na pewno nie zaszkodzi.
W pierwszej części mojego wywiadu z Janem Przewoźnikiem z roku 2013, pytałem też o lokomotywę o nazwie "światowe szachy młodzieżowe", o groźbę, że ów wehikuł, odjedzie naszym juniorom. Okazuje się, że w pierwszej klasie tego szachowego TGV, jadą hinduscy szachiści, którzy z Grecji przywieźli 11 medali, w tym 5 złotych! Indie to jest obecnie najpotężniejszy ośrodek szachowej myśli na świecie jeśli chodzi o młodzież i nawet Rosjanie z czterema medalami, wypadają przy nich blado. Jeśli chodzi o naszych szachistów, może nie byłoby mi tak bardzo żal, gdyby byli tłem, ale było dokładnie na odwrót - wielu naszych juniorów grało cały czas wysoko, cały czas liczyło się w walce o podium, o medale i gdy odpadli w decydujących partiach, serce bolało.
Kacper Piorun pobił wszystkich w Bawarii, wygrywając zawody, zagrał kapitalne zawody i bardzo mnie interesuje, do czego on zmierza. Chciałbym, by po jakimś czasie zagościł w grupie 2700 +, bo co do faktu , że ma papiery na takie granie, nie mam żadnych wątpliwości. I jeszcze jedna kwestia - zaczęło iść Kacprowi Piorunowi, obudził się Darek Świercz i część fanów szachów mówi o tym, że fajnie by się stało, gdyby w trybie szybkim włączono ich do kadry na Islandię. Po pierwsze trzeba sprawdzić, czy można by było zrobić coś takiego w ostatniej chwili, zmieniając skład, jest regulamin na stronie mistrzostw. Po drugie, to, że u obu zawodników widać przebłyski formy, nie znaczy, że zagraliby dobre zawody w Rejkiawiku. Jedziemy tym składem, którym jedziemy i nie ma co tego roztrząsać, liczę, że Polacy zagrają bojowy turniej, łamiąc nieciekawą tradycję ostatnich turniejów drużynowych. To już naprawdę za kilka dni - pierwsza runda rusza, nomen omen, trzynastego w piątek, jednak ta data jest dla wszystkich taka sama, przesądnych chciałbym więc uspokoić. Czeka nas dwa tygodnie wielkich emocji. Polkom i Polakom życzę rozegrania kapitalnego turnieju!! Powodzenia!
W DME Open jest 36 zespołów, a u Pań 30. Gdyby przy kojarzeniach w I rundzie kierować się kluczem kojarzeń 1-19, 2-20, 3 - 21, ... itd., to Panowie wpadają na Austrię i Panie... też na Austrię.
OdpowiedzUsuń26 Austria - 8 Polska
19 Austria - 4 Polska :-)
Oczywiście tak sobie "dzielę skórę na niedźwiedziu", bo wszystko jest uzależnione od tego jaki zostanie zastosowany klucz w kojarzeniach i w jakich składach startowych (rankingowo) zameldują się drużyny narodowe na miejscu w Reykjaviku.
Jutro zaczynamy, już nie mogę się doczekać.
Mirek Wolak