piątek, 30 października 2015

Zasklepienie


Kiedyś irytowałem się, gdy nie byłem w stanie zainteresować szachami człowieka "z zewnątrz" (Wiecie co kryje się pod pojęciem "z zewnątrz", chodzi o kogoś kompletnie nieobeznanego z tematem). W różnych miejscach i o różnym czasie zdarzało mi się rozmawiać z wieloma osobami o życiowych pasjach i to jest tak, że każdy przecież ma swój własny, niepowtarzalny, wewnętrzny świat. I jeśli umysłowa konstelacja danej osoby nijak nie przystaje do szachów, szanse na błysk w jego oczach drastycznie maleją, gdy się opowiada o tym sporcie.

 Pewnego razu odbywałem kwarantannę w szpitalu, były to trzydniowe badania kontrolne. Pojechałem więc na oddział z plecakiem wypełnionym po brzegi szachowymi gazetami, książkami, wziąłem nawet ze sobą magnetyczną szachownicę, aby sobie coś tam analizować. Na sali leżał ze mną pewien pan, który był wielkim fanem motoryzacji, obok niego, na stoliku, leżała pokaźna sterta periodyków motoryzacyjnych. Nasza dyskusja wyglądała tak, że obaj staraliśmy się przekonać, jeden drugiego, do swoich pasji. Gdy mój, nowo zapoznany znajomy, opowiadał z przejęciem o jakimś nowym modelu samochodu, podając szczegółowe informacje na temat silnika, nadwozia itp. na wpół słuchałem, czekając tylko, aż dopuści mnie do głosu i wtedy to ja chciałem wycelować w niego cudowne pieśni pochwalne na temat szachów. On motoryzacja, ja szachy. Do mnie nie docierało nic a nic, do niego też niewiele. Powiedziałem mu, że dla mnie samochód to ulepszona wersja zaprzęgu konnego i wszelkie pojazdy służą tylko do w miarę sprawnego przemieszczania się z punktu "A" do punktu "B". Straciłem wiele w jego oczach. Z kolei ów jegomość (nie pamiętam imienia) odparł, że on nie potrafiłby ślęczeć godzinami nad jakąś drewnianą deską, figurami itd. Ot, co - przedmioty, idee, cokolwiek, same w sobie nie mają wartości. To my ożywiamy je nadając im wartość, poświęcając im swój czas. Nie udało nam się spotkać na wspólnej płaszczyźnie. On pozostał przy motoryzacji, a ja przy studiach Kasparjana.

Znany jest skład Zurich Chess Challenge 2016r. Skład jest taki, że zaraz zacznę wyć do księżyca. Wymieniam - Anand, Kramnik, Nakamura, Aronian, Giri i Szyrow. Powoli dostaję torsji, odczytując po raz n-ty identyczną lub bardzo podobną kombinację nazwisk szachistów, którzy rywalizowali ze sobą dziesiątki razy. To jest szachowa elita. Ci sami, bez ustanku, bez przerwy. Czasami tylko ktoś coś tam sobie wywalczy, więc jest "na prawie", jeszcze czasami organizator dopuści rodaka i to wszystko. Przecież patrząc na tych odwiecznych rywali można popaść w końcu w jakiś dekadencki nastrój, albo nabawić się deprywacji sensorycznej. Ileż można? Aleksiej Szyrow zagra w tym turnieju, wiadomo , człowiek legenda, wielkie nazwisko, ale to już nie te lata przecież, nie ta siła gry, z całym szacunkiem. Wojtaszek ostatnio ograł Szyrowa i jego ranking wynosi teraz prawie 2750 elo. Co ten chłopak powinien jeszcze zrobić aby mógł gdzieś zagrać, przecież lecą miesiące, lata? Jedyne chyba co może, to kolekcjonować punkty elo, by osiągnąć takiego ranka, żeby komuś zrobiło się naprawdę głupio, gdy po raz kolejny ominie jego nazwisko...

 Poza tym wśród elity są szachiści, którzy są u schyłku swojej kariery, według mnie powinna być zachowana jakaś elementarna płynność w "wymianie kadr". Tak trudno wymyślić formułę turnieju kołowego typu: pięciu z elity, czterech najlepszych juniorów, plus czterech szachistów o potężnych rankingach, którzy bezskutecznie próbują dostać gdzieś zaproszenie? Czy nie wypadałoby zamieszać wreszcie w tym kotle, aby smak tej zupy nabrał głębi, by powrócił do niej aromat? Mogę pisać dalej sobie a muzom... Spotkania szachistów topu i tak rządzą się swoimi prawami.

 Wojtaszek teraz zagra dla Polski, w Islandii, mam nadzieję, że to będą świetne zawody, potem czeka go Qatar Masters Open 2015r. To jedyny open gdzie grają wszyscy razem ale tutaj chodzi o nagrody, to dla pieniędzy szachowi Bogowie zstąpią z Olimpu, by spotkać zwykłych śmiertelników. Potem się zobaczy. Teraz na koniec - ciekawe co się stanie z Jankiem Dudą, gdy dojdzie do rankingu ponad 2700 elo, a że dojdzie, to pewna. Czy też będą upływać mu miesiące i lata w oczekiwaniu na zaproszenia na superturnieje? Naprawdę nie wiem, co o tym wszystkim sądzić...

13 komentarzy:

  1. Panie Krzysztofie, nie widze nic niesprawiedliwego w tym ze Radek Wojtaszek nie jest zapraszany na super turnieje- jak na razie jest gorszy od super-czołowki i pojedyncze sukcesy (jak jego zwycieska partia z Carslenem ) nie zmienia mojego pogladu. Zgoda ze Szirow jest obecnie slabszym zawodnikiem niz Wojtaszek -ale tu chodzi o nazwisko (o marke) - Szirow byl swego czasu jednym z najlepszych zawodnikow na swiecie i majac na uwadze ze to wyjatek od od calej stawki w Zurich uwazam ze udzial jego jest usprawiedliwony (to tak jak nazwisko Karpowa - nawet bedac zawodnikiem spoza pierwszej 50 - Jego nazwisko bedzie atrakcyjniejsze dla organizatora turnieju niz zawodnik plasujacy sie wokół 20 miejsca w rankingu.), jesli chodzi o Radka to bedzie mial niejedną jeszcze szanse aby potwierdzic ze moze wejsc do elity (i jesli to potwierdzi wynikami to bedzie zapraszany na te super turnieje (a ze mozna pokazuje przyklad np. takich szachistow z roku 2015 jak So, MVL czy Ding). Z drugiej strony kiedys napisalem iż nie wierze aby Radek osiagnal w swojej karierze pierwsza 10-tke rankingu i potrzymuje to stwierdzenie. Odnosnie szans Polakow na DME- jestem tu troche bardziej sceptyczny niz wiekszosc oceniajacych - uwazam ze zajmiemy miejsce zgodnie z rankingiem tj. okolice 8-10. (Panie wokół 4-5).

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, Radek nie jest jeszcze szachistą elity natomiast wielu słabszych szachistów od niego jest zapraszanych do superturniejów. Oczywiście, nasz arcymistrz jeszcze będzie miał wiele szans by się pokazać ale nie ma żadnej symetrii w doborze klucza do zaproszeń na superturnieje. To jest poważny problem bo, jak to się mówi, lata lecą i to chodzi o karierę, która może przelecieć sportowcowi między palcami. Zobaczymy co się stanie po drużynówce i Katar Masters Open. Gdyby oba te turnieje wyszły naszemu arcymistrzowi to 2016 rok stałby przed nim otworem!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja zgadzam się z Ttoomasz40. O tym czy zawodnik jest zapraszany decyduje jego wartość marketingowa a nie siła gry. Gdybym był organizatorem turnieju za granicą też zapraszałbym zawodników, których potencjalni kibice będą chcieli zobaczyć. Rozpoznawalność nazwiska "Wojtaszek" na razie jest mniejsza niż "Szirow", który potrafił wyrobić sobie nazwisko i ma rozpoznawalny charakterystyczny dla niego styl gry. Punktem zwrotnym w karierze każdego zawodowego szachisty jest moment w którym jego nazwisko jest rozpoznawalne przez osoby z poza branży. A to jest bardzo trudno nawet mistrzom świata (w moim przekonaniu przekroczyli to jedynie Fisher, panowie K, ostatnio Carlsen, ale przydałyby się w tym zakresie jakieś badania). pz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Adamie a co rozumiesz pod terminem "wartość marketingowa" szachisty i na co się to ma przekładać? Mógłbyś ten wątek nieco rozwinąć?

      Usuń
    2. Myślę, że "wartość marketingową" można w skrócie określić jako rozpoznawalność, ewentualnie skłonność potencjalnych odbiorców produktu - turnieju szachowego do partycypacji (poprzez udział w openie, jako widz, jako telewidz itd.). Nie każdy sponsor to filantrop...
      Ja myślę, że można byłoby przeprowadzić badania wśród szachistów na temat rozpoznawalności nazwisk zawodników z szachowej czołówki. Jestem ciekawy jakie czynniki determinowałyby tą zmienną (kraj pochodzenia, można założyć, że szachiści rozpoznają lepiej reprezentantów własnego kraju, pewnie siła gry zarówno obecna jak i ta z przeszłości, może długość nazwiska, obecność w mediach szachowych, blogi (sic!) i inne media społecznościowe, zaangażowanie w aktywność pozaszachową itd.) Ja nie znam takich badań, a byłyby one bardzo ciekawe. Można by takie przeprowadzić nawet na którymś z polskich openów. Ciekawy jestem ilu szachistów kojarzyłoby np. Li, Chao, który jest tuż przed Wojtaszkiem na liście FIDE.

      Usuń
    3. Jeszcze ciekawsze byłyby badania na szerokiej próbie, ilu ludzi spoza szachów rozpoznaje szachistów elity, w tym Mistrza Świata. Co do zwrotu kasy za superturniej to nie orientuję się czy to w ogóle organizatorowi, sponsorowi, się zwraca, czy takie przedsięwzięcia się zwracają. Jeśli nie, to teza o doborze rozpoznawalnych graczy lub mniej aby poprawić budżet turnieju odpada, bo to i tak nie ma znaczenia. Styl gry, hmm... Jobava pięknie ginął w Holandii, zbili go okrutnie choć na wszystkich portalach świata była poza jak to dwa konie miał pod biciem. Styl ma znaczenie. Rapport - to samo. Też dostał lanie, ale gra kreatywne, przyciągające wzrok szachy. Jest nadzieja, że Janek Duda będzie zapraszany częściej ze względu na styl gry ale czy to tylko ma być wyznacznikiem? Liczy się przecież siła gry, czyli skuteczność. Jobava w Holandii był na pograniczu kompromitacji, ale chodził w swoim stylu, uśmiechał się, przybijał "piątki" i jakoś to szło. Ale ta medialność to w jakim sensie? Dla szachistów najlepsze są mieszanki graczy pozycyjnego stylu gry i dzikusów, dla ludzi spoza szachów to jest naprawdę bez znaczenia czy tam gra Wojtaszek, Rapport, czy ktokolwiek inny. Reasumując - elita jest zawekowana strasznie,. Przypomina mi to, sorki za określenie, "Modę na sukces" gdzie już każdy z każdym spał po kilkanaście razy. Jeśli mnie, człowieka tak lubiącego szachy, powoli zaczyna to nużyć, to musi być coś w tym nie tak i to nie chodzi mi już o naszego arcymistrza, tylko tak, ogólnie sprawę ujmując.

      Usuń
    4. Golfistów też nie znam, nawet mistrza świata. Jeden był znany bo miał kiedyś dziewczynę z Polski, ale teraz trudno mi sobie przypomnieć nazwisko. Mistrzów świata w grach bilardowych nie kojarzę nic a nic. Rugbystów też nie znam. Futbol amerykański - tam podobno zarabiają rekordowo, kilka lat temu dobry był tam jakiś Polak, czy polskiego pochodzenia zawodnik. Nazwiska nie pamiętam. Innych tym bardziej. Jeden znajomy jarał się ligą darta, opowiadał o polskiej lidze, mają normalnie rozgrywki ligowe. Nie sądzę, żeby ktoś z poza środowiska jakichś mistrzów pamiętał czy choćby kojarzył nazwy najlepszych drużyn. Trudno oczekiwać od ludzi nie interesujących się szachami, żeby znali Wojtaszka czy Soćko. Nawet Carlsena raczej nie znają, co najwyżej starsi pamiętają Karpowa i Kasparowa, bo ich mecze były na bieżąco omawiane całymi miesiącami. Albo ktoś zna Kasparowa ze słynnego meczu z Deep Blue. Może ktoś interesuje się polityką i też skojarzy z tego powodu Kasparowa. Ale innych szachistów raczej nikt nie zna.

      Usuń
  4. Trudno wymagać od zapraszających - sponsorów by kierowali się czysto sportowym kryterium! moim zdaniem jedynym rozwiązaniem jest znalezienie swoich sponsorów którzy sami zorganizują taki turniej i bez wątpienia znajda się tam omawiani tu dwaj Polacy .
    tzbych

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest już skład turnieju Tata Steel 2016 (Masters): Magnus Carlsen, Fabiano Caruana, Ding Liren, Anish Giri, Wesley So, Sergey Karjakin, Michael Adams, Shakhriyar Mamedyarov, Wei Yi, David Navara, Hou Yifan, Loek Van Wely + najlepszy gracz ACP z rankingiem powyżej 2750. W zeszłym roku był to Wojtaszek, w tym roku to się chyba nie uda. Nasz superarcymistrz ma aktualnie 2748 pkt., a ponadto w klasyfikacji ACP wyprzedzają go Tomaszewski, MVL, Anand, Eljanov? Nie mam pojęcia jak są obliczane punkty do klasyfikacji ACP, ale odrobienie 1000 pkt. do Tomaszewskiego czy MVLa jest raczej niemożliwe (ostatnią szansą na poprawienie miejsca w klasyfikacji ACP przed 1 grudnia są dla Wojtaszka DME w Reykjaviku).
    Wracając do Tata Steel to skład jest ciekawy, organizator podziękował starszym graczom (Kramnik, Anand, Topałow, Aronian - wyjątkiem są Adams i zawodnik gospodarzy Van Vely) i Carlsenowi przeciwstawił graczy młodego pokolenia: Caruana, Ding, Giri, So, Karjakin, Wei (i pewnie ktoś z dwójki Tomaszewski/MVL). Zobaczymy jak Mistrz Świata poradzi sobie w tej sytuacji?
    Będzie ciekawie.

    Mirek Wolak

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie codziennie Polacy wygrywają turnieje w obsadzie międzynarodowej, dlatego pozwolę sobie o tym napisać.
    Kacper Piorun wygrał 19th Bavarian Chess Championship z wynikiem 8 z 9 (!). W pokonanym polu zostawił m. in. Maletina, Khenkina, Volkova, Neverova, Kozula, Postnego, Andreya Zhigalko, Baklana, Eingorna, Tkachieva, Kunina, Nisipeanu, Kveinysa.
    Hm..., może nie jest to pierwsza liga, ale druga na pewno!
    Brawo! Gratulacje!

    PS. Czyżby trzykrotny Mistrz Świata w rozwiązywaniu zadań szachowych zgłosił poważny akces do reprezentacji Polski?

    Mirek Wolak

    OdpowiedzUsuń
  7. Wygranie "jakiegokolwiek" turnieju to jest trudne zadanie . Zwłaszcza openu przy takiej liczbie uczestników. To duży sukces. Pomijając ważny aspekt finansowy uczy to bezkompromisowej gry bo przecież inaczej jak coś takiego można wygrać? jak dla mnie to jest sprężenie się do skoku "Lwiego Serca". Do skoku na tytuł Mistrza Polski! Wielkie gratulacje!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Morphy też czekał na spotkanie przy desce z Stauntonem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Morphy też się nie mógł doczekać spotkania ze Stauntonem.

    OdpowiedzUsuń