poniedziałek, 14 grudnia 2015

Mistrzowski finisz Mistrza Świata! Magnus Carlsen najlepszy w Londynie i w całym cyklu superturniejów!


Mistrz Świata - i jest różnica! Duża różnica! Pisząc wcześniej o tym, że w grze króla szachów nie widzę przełomu, naraziłem się w jakimś stopniu na śmieszność (wszystko było od samego początku wliczone w koszta). Po prostu nie doceniłem faktu, że tam, w Londynie, gra wielki szachista, który w każdym z momentów może po raz kolejny wystrzelić ze światowymi wynikami. Nie jestem do końca przekonany, czy Magnus zażegnał kryzys, w każdym bądź razie zyskał nieco czasu. Ile? Kilka dni! Pod koniec tygodnia rusza galaktyczny open, w którym będzie bronił pierwszego numeru startowego oraz swojego honoru, a przeciwników będzie miał znacznych, ci za szachownicą pragną być dla niego okrutni. Będąc mistrzem i wygrywając, zyskuje się przede wszystkim czas. Od mistrza wymaga się znacznie więcej, a ten musi w każdej chwili udowadniać światu, że tytuł nie znalazł się w jego rękach przypadkowo. Po jednym z wygranych meczy z Anandem, Magnus napisał, że zarobił nieco czasu i zyskał trochę spokoju - swoim zwycięstwem doprowadził do sytuacji, w której mogli się wszyscy od niego odczepić, a on mógł pożyć swoim życiem. Po chwili jednak, pojawiają się kolejne wyzwania i kolejne, i kolejne, karuzela się kręci, a grafik Norwega jest bardzo napięty. Taki to jest los szachowego króla. Zobaczymy, czy w nadchodzącym turnieju http://www.qatarmastersopen.com/english/, potwierdzi swój prymat w światowych szachach - konfrontacja będzie niezwykle zajmująca.


Doskonałe zawody zagrał MVL, który do późnych godzin nocnych walczył w dogrywce, najpierw z Girim (wygrał), wreszcie z samym Carlsenem (przegrał). Oglądałem wszystko do samego końca - takiej uczty nigdy nie przepuszczam, nie ze mną te numery. Magnus w pierwszej partii z MVL znów ustawił "swoją" pozycję - takie niby nic. I nagle, ni z tego ni z owego, z końcówki do pogrania dla czarnych, zrobiła się przegrana końcówka wieżowa. Nie w takie szachy z Magnusem, proszę państwa. To tutaj, tak sądzę, drzemią największe zasoby norweskiego talentu. Wydaje mi się, że jeśli będzie próbował obmyślić dla siebie inne granie w szachy, przepadnie. Magnus jest strategiem, taktyki stara się unikać, wybiera bardzo mocne, pozycyjne rozwiązania podczas gry, jest wirtuozem zakończeń. Kurczę, znów mnie wzięło teraz na zestawianie pojedynków, które nigdy się nie odbędą, ale bardzo byłbym ciekaw, kto byłby lepszy w końcówkach w bezpośrednim pojedynku: Rubinstein, czy Carlsen. Mówię o samych końcówkach bo to są wielcy specjaliści w tej grze, natomiast sam mecz pomiędzy nimi byłby nie do pomyślenia z uwagi na różnicę w wiedzy i zaawansowaniu teorii XXI wieku i tej z początków XX wieku.

Wróćmy do MVL. Po bajecznym turnieju zadomowił się w elicie szachowej na dobre (już w niej był, ale tym turniejem tylko potwierdził swoją przynależność do ścisłej czołówki światowej). To takiego startu oczekujemy od Radka Wojtaszka - tutaj nie chodzi o wygranie pojedynczych partii, a zagranie całego turnieju na równym, bardzo wysokim poziomie. W katarskim openie nasz arcymistrz będzie miał okazję zagrać z najlepszymi, to kapitalny test dla Polaków, którzy odważnie ruszają pobić się z najlepszymi arcymistrzami świata. Za dzień, dwa ogłoszę konkurs, w którym do wygrania będzie zdjęcie z autografem Magnusa, dlatego czuwajcie, bo nie znacie dnia ani godziny ;). Już nie mogę się doczekać tych zawodów!



6 komentarzy:

  1. Jestem sympatykiem Carlsena ale tak obiektywnie te wczorajsze dogrywki były niesprawiedliwe.Carlsen i MVL powinni według mnie grać na drugi dzień.Norweg odpoczywał podczas gdy Vachier-Lagrave zmagał się ponad dwie godziny z jednym z najmocniejszych szachistów na świecie.Z drugiej jednak strony Magnus miał najwyższą punktację pomocniczą.Niemniej uważam że punktacja powinna decydować bezpośrednio, a jak robić dogrywki to na równych szansach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Carlsen wypadł jak na mistrza świata przystało. Myślę, że jego głównym problemem jest brak motywacji. Jeżeli ją odnajduje i gra na 100%, to żaden z obecnych arcymistrzów nie jest w stanie dotrzymać mu kroku. MVL i Anish Giri - pełen szacun, choć nieco zachowawcza gra Anisha mnie nie przekonuje. Mogę się mylić - jestem zupełnym amatorem-hobbystą - ale w pojedynkach pierwszej 10 FIDE psychologia odgrywa decydujące znaczenie. Patrz pojedynki Carlsen-Nakamura.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to psychologia, a może poprostu kwestia tego, że Nakamura to geniusz taktyczny, tymczasem Carlsen wchodzi często w teoretycznie gorszy dla siebie układ ale wymagający od zawodników gry pozycyjnej.Chociaż w tej partii co Nakamura miał ogromną przewagę (chyba tylko jedna taka była) to pozycja była taktyczna i raczej niczym innym niż psychologią nie da się wytłumaczyć błędów Nakamury.Linkuję ją http://www.chessgames.com/perl/chessgame?gid=1745310

      Usuń
  3. Do tego wczorajszy Armageddon pomiedzy MVL i Giri'm. Zanim do niego doszlo to obaj gracze wygrali swoje partie czarnymi, a w Armageddonie MVL rowniez dostal czarne + 1 min wiecej + w przypadku remisu to czarne przechodza dalej.
    Nie wydaje mi sie, ze to ze biale wykonuja pierwsze posuniecie jest wystarczajaca kuszace w takim przypadku.

    MB

    OdpowiedzUsuń
  4. Mistrz Swiata wygrał cały cykl mimo, że miał wahania formy. Pełna mobilizacja w Londynie, kilka swietnych partii i duży sukces. Brawo Magnus Carlsen - niesamowitym momentem w partii z Nakamurą było moim zdaniem znalezienie przez Carlsena pod presją czasu w minute decydującego 72 posunięcia (Ke4) gdy na zegarze było 28 sekund. To było niesamowite....

    OdpowiedzUsuń
  5. Co do Magnusa, to warto zwrócić uwagę na jego bardzo ciekawą partię z przedostatniej rundy z Wesselinem. Gdyby nie padł ofiarą reguły 50 ruchów (niestety pozycja z partii nie była objęta dopuszczalnymi wyjątkami), prawdopodobnie miałby na koncie jeszcze jedno zwycięstwo.

    Natomiast o pomstę do nieba woła regulamin cyklu Grand Chess Tour.
    Nic nie ujmując Mistrzowi Świata, dziwnie to wygląda:
    - w każdym z turniejów z osobna zarówno MVL, jak i Giri zdobywają tyle samo lub więcej punktów, niż Carlsen; mimo to w łącznej klasyfikacji zajmują miejsca 4 i 2, a Carlsen 1,
    - pod względem liczby punktów meczowych Carlsen w całym cyklu lokuje się dopiero na miejscu 4 (ex aequo z Aronianem), od Giriego zdobywa o całe 2 punkty mniej; mimo to jest zwycięzcą,
    - MVL w turnieju londyńskim zajmuje 2 miejsce po tiebreaku, ale zdobywa punkty za miejsce 3.

    Oczywiście to, że dziwaczny regulamin przysłużył się tak bardzo akurat Norwegowi, jest czystym przypadkiem - ale tak czy inaczej należałoby go mocno przemyśleć.

    Michał B.

    OdpowiedzUsuń