wtorek, 8 grudnia 2015

Remis – cichy zabójca szachów - króluje na turnieju elity w Londynie!


No to policzmy (nie wiem jak wy, ale ja kocham tego typu statystyki)  ile partii w Londynie zakończyło się wynikiem innym niż remis? Na dwadzieścia pojedynków (nawet na 23!) tylko w trzech partiach mieliśmy zwycięzcę wraz z przegranym. Wczoraj amerykański samuraj ładnie realizował piechura przy damie Vishi’ego Ananda, będącej w pacie na polu „a4” – ciekawy to był mecz, jednak nie ma za bardzo w czym przebierać. Aż takim koneserem nie jestem, by ślęczeć nad remisowym potokiem, który raczej ma tendencję, by wzbierać. Zdarzają się takie turnieje, cóż zrobić? Magnus w dalszym ciągu nie może się odnaleźć – ten chłopak zabrnął w jakiś zaułek i ma kłopot z nawiązaniem do swojej gry, którą jakiś czas temu oczarował szachowy świat. Turniej nie zwiastuje jakiegoś zasadniczego przełomu w jego wynikach i grze.

Jeśli w Londynie dzieje się tak, a nie inaczej, kontynuuję moje ogólne rozważania na temat szachów. Zastanawia mnie, dlaczego tak mało mówi się i pisze o tym, na jakim zakręcie znajdują się szachy odkąd prezydentem jest Ilumżynow. Szachy pod jego batutą od 20 lat próbują jakoś trwać (czyt. przetrwać), jest w nich wielka wola bycia, mimo tylu przeciwności i jest bardzo interesujące, w którym miejscu byłby teraz ten sport, gdyby nie jego zła karma.  Ostatnio odezwał się Kasparov : http://www.chess-news.ru/node/20594, który nie przebierając we słowach dość szczegółowo opisuje całą sytuację. Społeczeństwo szachowe wybrało w Tromsoe, jednak nie świetlaną przyszłość naszego sportu tylko… pieniądze. Niestety, przyszłość naszej dyscypliny jest bardzo niejasna, a rokowania niepewne. „Przewidywanie jest bardzo trudne, szczególnie jeśli idzie o przyszłość” – jakoś tak mi samo wleciało do głowy powiedzenie duńskiego fizyka, Nielsa Bohra.

 Wielka smuta trwa, choć szachiści zdają się tego nie zauważać, chcą grać, rozwijać swoje kariery, czemu trudno się dziwić, w końcu zainwestowali w szachy wszystko, w wielu wypadkach nawet życie osobiste. Próba „odbicia” od stanowiska dowodzenia światowymi szachami logistycznie jest bardzo trudna do wykonania. Kto by to miał zrobić, kto by się w tę rozpaczliwą misję zaangażował, jak by to miało wyglądać? Kasparov jest czystej krwi idealistą, wielu patrzy na niego wręcz z pewną ironią, widząc w jego zachowaniu elementy donkiszoterii, ale według mnie lepszy marny idealizm, niż solidnie stąpający po ziemi materializm narodowych federacji, które zadecydowały o kolejnych mrocznych latach szachowego sportu. Teraz szachy są w sytuacji fatalnej – one nigdy nie były wolne od wielkiej polityki, teraz jednak, są w epicentrum wszelkiego zła jakie na swoich plecach dźwiga współczesny świat. Nie jest łatwo zanegować podstawy całego swojego życia - to dlatego zamykamy oczy na to, w jakiej organizacji jesteśmy, chcemy w ramach jakichś, choćby mało dookreślonych prawideł rozwijać swoje umiejętności, potrzebujemy jakiegoś substytutu stabilności i normalności. Jestem teraz daleki od moralizowania, w końcu sam też, z wami pospołu jadę na tym samym rumaku, jednak z czysto moralnego punktu widzenia, do momentu całkowitej zmiany władz w światowej federacji szachów, powinno nas w niej nie być. Sorki, ale puszczamy siebie i naszą dziatwę w coś, co na samym szczycie jest zgnite, śmierdzące i złośliwie wrzodziejące. Warto przynajmniej wiedzieć w co się wchodzi, po której stronie są ludzie rządzący tym sportem...

 Kurcze, straszny pesymista się ze mnie zrobił. Autentycznie, sam czasami nie poznaję już tej strony i moich tekstów. Podoba wam się to, nie podoba - nie wiem - w każdym bądź razie moje teksty mają dla mnie wartość terapeutyczną, łatwiej mi się w tym wszystkim przejrzeć i pewnie dlatego je piszę.

Fajna końcówka u Ananda z Topałowem. Cudowny koń na "d5", Hindus bez piona, ale i tak komp daje białym dużą przewagę. Fakt, przy takim gońcu, który jest tylko nieco silniejszy od piechura, lepszym królu białych wraz z wieżą na "siódemce" taka ocena jest w pełni uzasadniona. No, nie wiem, czy Anand to zrealizuje, ostatnimi czasy bardzo często zdarza mu się wypuszczać dużo lepsze pozycje. No to idę oglądać cierpienia Topałowa...  


8 komentarzy:

  1. Panie Krzysztofie chyba Pan za bardzo hamletyzuje. W innych dyscyplinach sportu wcale nie jest lepiej (piłka nożna, żużel). Proszę spojrzeć na siatkówkę i rozważania typu "kiedy opłaca się nam przegrać". A co do oceny różnych działaczy, to niedosciglym przykładem jest Fifa. Również w ocenie różnych "dyktatora" że świata polityki doradzamy umiar (ciekawe czy tacy, przykładowo, libijczycy, po ostatnich doswiadczeniach, gdyby mogli jeszcze raz wybrac, poparli rewolucję w swoim kraju). Pragmatyzm przede wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i hamletyzuję, ale nie znów jakoś bardzo - takie są fakty. Wiem co się dzieje w FIFA i innych dyscyplinach, natomiast nie chciałbym, żeby szachy do tych sportów równały. U mnie to wypływa z dużego zawodu sportem - ja pochodzę ze sportowej rodziny i widząc jak jest umoczony, jak brudny, walą mi się ideały. To dociera do mnie powoli, stad może moje pesymistyczne teksty i hamletyzowanie.

      Usuń
    2. Prawdziwi sportowcy podobno nie znają dużych pieniędzy. Dla nich liczy się wylany pot i serce włożone w ciężkie treningi. To są prawdziwie idealne ideały i niech tak zostanie. Nic nie poradzimy na to jak wygląda dzisiejszy sport. Afera w Fifa? Pieniądz rządzi całym światem, sportem również - a tam gdzie są duże pieniądze będą i duże umoczenia. Nic na to nie poradzimy.

      Usuń
  2. Odróżniajmy sport, od ludzi żyjących ze sportu. Sport daje radość, nadzieję, emocje i rozrywkę. Pieniądze dają tylko nadzieję radości.

    Co do Carlsena, to może choruje na chorobę Tigrana. Im bardziej 9. Mistrz świata poznawał szachy, im więcej widział i przewidywał, tym bardziej dostrzegał możliwości ataku na jego pozycję (na szachownicy, a nie Mistrza), i tym bardziej starał się zapobiegać tym atakom.
    A może cierpi na chorobę Fischera? Może po wejściu na szczyt nie widzi celu?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie dramatyzowałbym narazie w rozwazaniach na temat Magnusa - zgoda przegrał ostatnio sporo partii i ranking spadł ale tez nie unika turniejów wiec wahania formy i motywacji to sprawa naturalna, niedawno na MŚ w Berlinie w szachach szybkich zdobył tytuł więc z siłą gry nie ma narazie problemu - Magnus gra ostatnio mniej precyzyjnie ale osobiście stawiam,że obroni tytuł obojetnie kto wygra turniej kandydatów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli chodzi o dużą ilość remisów to sprawa jest moim zdaniem niezwykle banalna- to wina doboru zawodników - jeśli zestawia się uczestników z mniej więcej porównywalna siłą gry i którzy się znaja jak łyse konie to będzie duzo remisów i tyle, Nic dziwnego. Powinni do każdgo turnieju wpuszczac nieco swiezej krwi...

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak też popieram zdanie o świeżej krwi, dodam takich zawodników co pną się do góry, jak chińczycy, a u nas wyraźnie Janek Duda /a ostatnio powoli ale do przodu Darek Świerszcz/! A być albo nie być.....grać albo nie grać.... kibicować lub nie to zostanie nihilizm.....
    tzbych

    OdpowiedzUsuń
  6. Brawa dla Mistrza Świata za wczorajszą 6, 5 godzinną partię z Nakamurą, w dużym niedoczasie, gdy na zegarze było momentami 1-1,5 min Magnus znalazł wygrywające posunięcia - i pokazał dlaczego to on jest Mistrzem Świata.

    OdpowiedzUsuń