czwartek, 14 lipca 2016

Ciężkie walki w rundzie siódmej warszawskiego Festiwalu Mieczysława Najdorfa. Bartel w meczu na szczycie gorszy od Ilji Smirina z Izraela.


Zrobiło się późno, a w "Najdorfie" mecze jeszcze trwają. Na przykład trener kadry, Bartosz Soćko, egzaminuje Kacpra Pioruna i ma wielką ochotę pokrzyżować mu plany w osiągnięciu upragnionego pułapu 2700 +. Turniej ten jest dobrze zrealizowany od strony kibica, miałbym tylko jedno "ale": czy nie można by było pomyśleć za rok o cofnięciu godziny rozpoczęcia rundy, powiedzmy na 15.30? W tygodniu ludzie mają do pracy, a i arcymistrzom pewnie nie do końca w smak rozgrywanie tak ciężkich walk do późna w nocy. Jestem ciekaw zdania w tej sprawie zarówno szachistów jak i kibiców...

No tak, komentarze pod moim ostatnim wpisem dotyczącym zgubnego wpływu maszyn na nasz sport, utwierdziły mnie tylko na pozycji sceptyka. Myślę, że jestem osobą o myśleniu dość elastycznym i chętnie swoje poglądy weryfikuję, ulepszam, a nawet zmieniam jeśli mnie ktoś argumentami przebije, w tym wypadku pozostanę jednak przy swoim.

Okazuje się, że pomysł losowego wyboru debiutu oraz miejsca od którego zostanie on rozegrany podoba się wielu szachistom. Piotrek Piesik napisał, że ten pomysł nie jest aż tak głupi, by zaczynać grę od losowo wybranej pozycji, i że z tego mogłaby wyjść jakaś fajna, choć nie dominująca w przyszłości odmiana szachów. W takim razie służę pomysłami. Turniej taki byłby grany z czasem maksymalnie godzinę na partię. Siadając do partii przeciwnicy obok desek widzą trzy woreczki. W jednym są papierki od jeden do piętnastu. Losując z tego worka dowiadujemy się od którego posunięcia zaczynamy partię. A w jakim debiucie? Sędzia przed rundą wędruje między stolikami z opasłym tomiskiem encyklopedii debiutów i grający czarnymi na chybił trafił otwiera księgę. Tam będzie pozycja, którą przeciwnicy zagrają. W pozostałych dwóch workach są papierki od 1 do 60. Każdy z graczy losuje karteczkę. Jaką cyfrę wylosuje taki czas sędzia ustawi na jego zegarze.

Ale czemu te wszystkie zwariowane pomysły mają służyć? Dla mnie takie pragnienia zmian są właśnie przejawem pewnego zakrętu, na jakim znalazły się szachy, za sprawą komputerów. Chęć ucieczki od wielu wieków teorii, myślę, że jest w tym potrzeba większej wolności, odciążenia pamięci, stworzenia sobie przestrzeni, by tworzyć. Ta chęć ucieczki potwierdza w jakimś stopniu tezę, że szachistów, przynajmniej tych grających na wysokim poziomie, komputery przygniotły, ich pamięć jest piekielnie przeciążona. Ja jednak jestem strasznym tradycjonalistą jeśli chodzi o szachy i zupełnie nie przeszkadza mi początkowe ustawienie bierek, choć, nie ma co ukrywać, żaden ze mnie "debiutnik"...

 W szachach klasycznych w rozumieniu początkowego ustawienia figur jest trochę tak jak w demokratycznych wyborach. Tam niby wszystko wydaje się w jak najlepszym porządku, jednak wielu wyborcom nie podoba się, że w dniu wyborów dostają przed nos listę z gotowymi nazwiskami i tylko i wyłącznie spośród tych szczęśliwców mogą wybierać. Szachy w przeciwieństwie do go, którą tak się zafascynował Morozewicz, są grą na pewnym etapie, już rozpoczętą. Figury już stoją, nabuzowane energiami, my zaś mamy za zadanie z tego początkowego układu coś tam sklecić. Pomysł, by uniknąć wielogodzinnych, żmudnych przygotowań poprzez losowy wybór wariantu szachistom pozwoliłby odetchnąć, jednak byłoby to tak, jakby pozwolić kolarzom na wyścigach rangi Tour, używać na podjazdach mini silników zainstalowanych w rowerowych torpedach. Szachy to ciężki sport, mający za sobą kilkaset lat wytężonej, intelektualnej pracy tysięcy ludzi - kto chce się w to bawić, musi bez szemrania zadać sobie na plecy to brzemię.

Dobrze. Zerknijmy na mecze w naszym "Najdorfie". Mati Bartel uległ, ale grał pięknie i bardzo mi szkoda, że wysadził go z siodła Ilja Smirin z Izraela - bardzo Mateuszowi w tym meczu kibicowałem. Zdaje się, że Kacper Piorun uciekł spod topora, który wisiał nad nim za sprawą Bartosza Soćko - straszna tam się odbyła walka. Widać, że napięcie wzrosło zauważalnie i w samej końcówce turnieju będzie się można rozsmakować.


10 komentarzy:

  1. Wielu ludzi dociera na rundę prosto z pracy (szczególnie w turnieju B) i wcześniejszą godzina (szczególnie w systemie komunikacyjnym Warszawy) pozbawilaby ich możliwości gry w ogóle. Pamiętam jak w ubiegłym roku, gospodarz bloga narzekał na frekwencję w memoriale Bąka, w Chorzowie. Chciałem grać w tym turnieju ale choć pracuje na Śląsku, nie byłem w stanie dotrzeć, w dni robocze, na rundę (pomimo że rozpoczynała się ona o 17.00!). Niestety nie zawsze można wziąć urlop...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdemu dogodzić trudno. Ciekawy jestem teraz ilu pracujących gra w Najdorfie - akurat nie wziąłem tego pod uwagę, że mogą grac ludzie pracujący, sorki więc. Choć mnie chodzi o turniej główny, a tam chyba nikt nie gra i pracuje i tutaj o godzinkę wstecz nie byłoby głupim pomysłem. Wczoraj niktórzy aż po północy czekali na kojarzenia...

      Usuń
  2. Już ok. 15 lat temu w piśmie Szachista ( w cyklu-"Po diagonali") opublikowałem mój pomysł, aby w turnieju przed rundą sędzia losował pozycję po 1 pos. czarnych i te pozycje grano by w tej rundzie, a każda para grała by równocześnie ze sobą dwie partie- białymi i czarnymi z tempem po 1,5 godz. na partie.Naturalnie w kolejnych rundach losowano by wśród pozostałych "normalnych pozycji" po 1 pos. np. 1.e4 e5, 1.e4 c5, 1.Sf3 d5 itd- takich pozycji jest min. 20. Znacznie ograniczyłoby to szanse typowym teoretykom, na rzecz twórczych szachistów, a jeżeli ktoś uważałby, że np. obrona skandynawska 1.e4 d5 jest przegrana dla czarnych, to i tak zremisowałby swój mini mecz 1:1, ponieważ każdorazowo grałby dane otwarcie raz z jednej, a raz z drugiej strony. Co ciekawe ok.2 lata później w jednym z wywiadów z Kramnikiem, aktualny wtedy champion "skopiował" mój pomysł. Może ktoś w kraju zorganizowałby taki turniej? Zapewne i ten pomysł można by udoskonalić

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja uważam że z punktu widzenia kibica 17 jest ok. Najlepsze fragmenty partii można wtedy obejrzeć ok. 21, kiedy większość kibiców ma na to czas. Mecze piłkarskie na ME rozgrywane były właśnie między 21 a 23.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie 16 byłaby optymalna, ale skoro większość myśli, że tak jest ok to się już nie czepiam!;)

      Usuń
  4. Godzina 17.00 pozwala (przynajmniej mieszkańcom W-wy i okolic) nie brać specjalnie urlopu na cały tydzień, tylko po prostu po pracy iść na turniej. Zapewne nie dotyczy to uczestników turnieju A, ale już w grupach B i C jest takich przypadków trochę.
    Mistrzostwa Łodzi były rozgrywane o 16:30 i to już było za wcześnie, żeby przebić się przez miasto i dotrzeć punktualnie na początek rundy.
    MAT

    OdpowiedzUsuń
  5. Moim skromnym zdaniem pomysły losowania czegokolwiek doprowadzą do upadku dyscypliny - prostym rozwiązaniem jest punktacja jak w Bilbao 3 p za wygraną 1 p za remis i po sprawie - wiecznie remisujący zawodnicy grający oklepane ścieżki nawet nie będą w stanie wykonać arcymistrzowskiej normy i turnieje się zaostrzą. pozdr

    OdpowiedzUsuń
  6. Też popieram punktacje 3 za wygraną to uatrakcyjni mecze!!
    tzbych

    OdpowiedzUsuń
  7. witam.W Najdorfie Grzesiu Gajewski rozdupcył prawie wszystkich 7,5/9 , super wynik !

    OdpowiedzUsuń
  8. 1. Czas rozpoczęcia rundy w Memoriale Najdorfa. Uwazam ze 17:00 to za poźno. W Polanicy jedne grupy zaczynają o 9:30 inne bodajże o 15:30, w Łazach (Perła Bałtyku) rundy zaczynają się o 15:00. Nie wiem czym sie kierowali organizatorzy wyznaczając start rund na 17:00 - chyba nie tym, ze jakaś część szachistów pracuje i chcąc zagrać w "Najdorfie" nie musza brac urlopu. Ciezko przeciez grac na 100% po całym dniu pracy. Ale pewnie znajda sie i tacy ludzie. Osobiście grając w turnieju klasycznym biorę urlop.
    2. 3 pkt za wygrana to zły pomysł! Z co szachistami, ktorzy maja wiele remisow po ciezkich partiach granych do "gołych króli" ? Będą poszkodzowani. Idac tym tropem to moze ktos zaproponuje 1 pkt za wygraną i 0 pkt za remis i porażkę!! Wtedy wszystkim będzie zależeć na wygranej! Absurd!!! Niech zostanie tak jak do tej pory. 1 za wygraną i 0,5 za remis.
    3. Wpływ komputerów na szachy. Totalnie nie zgadzam ze niszczą one szachy. Raczy przyczyniają się do profesjonalnego podejścia do królewskiej gry. Zawodnicy są lepiej przygotowani. Gdyby np. nie było programów szachowych i dzisiejszą wiedzę, którą mamy dzięki programom zapisano by w ksiazkach w ciągu powiedzmy 100 lat (ludzie nie myslą tak szybko jak komputery) to rozumiem, ze za 100 lat ktos na jakims blogu napisałby: "ksiazki niszcza szachy"! Absurd!!! Zobaczmy gdzie były szachy w XV wieku, gdzie były w XIX wieku, w pierwszej połowie XX-go wieku, w drugiej połowie XX-go wieku i gdzie są dzisiaj w XXI wieku. To jest postęp. Myślę ze nawet gdy szachy zostaną rozwiązane to nadal miliony ludzi będą w nią grać. Jesli okaze sie ze nie istnieje strategia wygrywajaca dla bialych i gdy staną na przeciw siebie dwaj gracze, np. o ELO 2000 i 2400 to ten z 2400 wiedzac ze lepiej gra, nie bedzie powtarzał remisowego wariantu tylko pewnie juz w debiucie zagrac cos innego, tak by wygrać partię...
    4. Jeszcze słowo o programach szachowych. Kasparow napisał kilkutomowe dzieło o swoich poprzednikach (ciekawe czy w Polsce zostną wydane wszystkie - do tej pory wydano 3 książki z serii Moi wielcy poprzednicy), powtarzajac (słusznie) po innych wielkich mistrzach ze warto analizowac partię wybitnych graczy, np mistrzów świata. Dzisiejsze programy grają na poziomi 3200-3300 ELO. Czy ktoś wydał książkę z analizą ich partii, pokazujac jakie plany strategiczne są stosowane przez Komodo, Stockfisha czy Fritza? Chętnie był kupił taką książkę w której najlepsi arcymistrzowie i trenerzy biorą pod lupę grę najlepszy krzemowych mózgów.
    Pozdrawiam, szachista z Częstochowy.

    OdpowiedzUsuń