poniedziałek, 20 września 2010

"Zimowi Władcy Północy"


"Gdy tylko noc zachęca do spoczynku, człowiek, którego znam, rusza wielkimi krokami przez domeny pól"
                                                                                                      Lautreamont

Nie mogłem się oderwać od lektury Pascala de Suttera "Szaleńcy u władzy" do poźna w nocy. W pewnej chwili uniosłem wzrok znad książki i zgasiłem światło, aby wyjrzeć przez okno i popatrzeć na niebo, sad i las. Na wschodzie świeciła jasno Betelgeuse w Orionie, nieco wyżej  stał Woźnica, który wóz wymyślił i jak co roku, pasażerkę na gapę nam przywiezie, co skuje lodem ziemię i rzeki na długie miesiące. Gdy otworzyłem okno, zimne powietrze wdarło się do pokoju. Niedaleki ogród trwał nieruchomo, jak zaklęty, cisza spowijała całą ziemię aż po horyzont.

Krąży wiele opowieści o Amundsenie, który będąc małym chłopcem, otwierał okno na oścież przy 35oC mrozie i bez wierzchniego okrycia wystawał tak codziennie, hartując swój młody organizm do walk z dwoma, pełnymi dzikiego piękna krainami. Do bieguna południowego dotarł jako pierwszy, ale jego wielka miłość - Arktyka - strzegąc przed nim zazdrośnie wiele ze swych tajemnic, objęła go lodowatym uściskiem na zawsze, nie pozwalając zbliżyć się do miejsca, które spędzało Amundsenowi sen z powiek od wczesnych lat młodości. Tych wielkich odkrywców nieznanego: Nansena, Peary`ego czy Amundsena, łączyła jedna cecha- prosta, a zarazem bardzo głęboka więź z przyrodą. Wydając się na pastwę wielu niewygód, głodu i przerażającego zimna, szukali  zapewne i samotności. W otoczeniu tak niezwykłych miejsc, pełnych gry świateł i oszałamiających zórz polarnych, samotność nie była dla nich złem, tylko jednym z najwspanialszych doświadczeń ich życia. We współczesnych czasach, w których nasze umysły poddawane są ogromnym presjom poprzez niewyobrażalny natłok informacji, potrzeba samotności jest przemożną potrzebą, choć często nieuświadomioną, prawie każdego człowieka. Żyjemy, coraz rzadziej spoglądając na ptaka w locie, czy wschodzący księżyc, nie zachwyca nas łąka czy kwitnący na wiosnę krzak głogu i jednoczesnie nie wiemy dlaczego źródło, z którego czerpiemy energię do życia jest wyschnięte.


Z wielu dni spędzonych pod gołym niebem podczas moich podróży pozostała mi rzadka umiejętność dokładnego określenia godziny po układzie gwiazd. Takie umiejętności, jak i wiele innych, kształtują się niejako same podczas długich wędrówek. Czytając historię Rousseau czy też  Thoreau, który to pewnego razu wziął siekierę oraz kilka niezbędnych narzędzi i udał się do lasu, aby żyć w ideale stoickiej prostoty,  urzeka nas  przede wszystkim   zachwyt tych autorów nad wielką i piękną przyrodą, która stoi tuż obok, zaprasza i inspiruje ich podatne, twórcze natury. W czasie częstych kontaktów z przyrodą rozwija się też intuicja, ów cichy wewnętrzny głos, który nigdy się nie myli. Gdyby posłuchać jej głosu w sprawach dla nas istotnych, nasze omyłki byłyby bardzo rzadkie, zarówno podczas rozgrywania partii szachów jak i w życiu. Przyroda wykształca w nas specyficzną wrażliwość, która dla społeczeństw wielkich miast jest zwyczajnie nieosiągalna. Dlatego, jeśli mogę, nie odmawiam sobie długich spacerów po lesie, eskapad z aparatem fotograficznym i lornetką nad jezioro lub łąkę...



 "Zimowy" wpis, więc zimowy, po zadymce widok z mojego okna.



Grudzień, pobliski las, złota kropla Słońca tonie w śniegu. Nadciąga długa subpolarna noc...




Niespodziewany gość w moim oknie! Nagroda dla tych, którzy przetrwali miesiące mrozów oraz krótkich dni.




 Po długiej zimie wszystko pełne energii i nadziei.




 Król przestworzy. Zawsze gdy widzę jego taniec na wietrze, myślę o tym, jak ważna dla mnie jest umiejętność zachowania "zdolności lotu"...

2 komentarze:

  1. Ładne zdjęcia wychodzą Ci tym aparatem ;)

    Pozdrawiam! M. Kucharskov

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście ładne zdjęcia, no i wiele ciekawości ;-) LK

    OdpowiedzUsuń