Kibice szachów nie różnią się znacząco od sympatyków innych dyscyplin sportowych. Cechą wspólną, która łączy wszystkich kibiców, jest zakodowana głęboko w ich umysłach chęć oglądania prawdziwie krwawych igrzysk. Podłoże całej tej sprawy jest dosyć skomplikowane. Stosunek chrześcijaństwa do sportu, ruchu, rywalizacji, wreszcie do wszystkiego co jest związane z ludzkim ciałem, na przestrzeni wielu setek lat był, delikatnie sprawę ujmując, bardzo dwuznaczny. Do końca średniowiecza ludzkie ciało było traktowane jako niepotrzebny dodatek, balast, mający zaledwie status "środka", potrzebnego do osiągnięcia absolutu. Wielka popularność sportu wynika, moim zdaniem, z wielowiekowego tłumienia w nas tego, co naturalne i pierwotne. Owo pragnienie "krwi i igrzysk", już od blisko dwustu lat znajduje swe ujście, a siła tego pragnienia jest wprost proporcjonalna do siły, która je tłumiła. Myślę, że nasza natura jest na wskroś barbarzyńska, a religia tylko próbowała (i próbuje w dalszym ciągu) udomawiać ją i okiełznywać na wszelkie możliwe sposoby. A my? A my wciąż jesteśmy jak Rzymianie, których jakże często można było spotkać spieszących w stronę Koloseum w poszukiwaniu krwi i sensacji. Aktorzy swe role grają podobnie, tylko scena inaczej urządzona, inne rekwizyty...
Autor podczas "wiosennego" wypadu do Rzymu 2010r. W tle Koloseum. |
Partia, którą chcę Wam zaprezentować, ani chybi jest z gatunku tych "sensacyjnych", gdyż naprzeciw "Goliata" w osobie GM Bartosza Soćki 2654 elo., stanął "Dawid", czyli Piotr Piesik k+ 2208 elo. Mocniejszego nie powalono, słabszy ustał na własnych nogach. Doliczany czas na mistrzostwach, owe dwie sekundy do każdego posunięcia, spowodował, że ten ciekawy pojedynek trwał blisko 12 minut. Zresztą...zobaczcie sami!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz