poniedziałek, 28 maja 2012

"Mecz o tytuł Mistrza Świata w szachach wciąż nierozstrzygnięty. W środę ostateczna dogrywka w meczu"




I to już koniec dość długiej, i tylko w niektórych momentach ekscytującej szachowej debaty, pomiędzy aktualnym Mistrzem Świata "Vishym" Anandem, a pretendentem z Izraela, Borysem Gelfandem. Partie grane tempem klasycznym zakończyły się wynikiem nierozstrzygniętym. Po dniu przerwy, w samo południe, rozegrana zostanie dogrywka tempem przespieszonym.

Jeśli chodzi o statystyki tego meczu, to liczba partii rezultatywnych (remis to też rezultat, mnie jednak chodzi w tym wypadku o partie wygrane przez któregoś z rywali) nie przekroczyła 17%. Pytanie czy to dużo, czy mało, myślę, jest odrobinę nie na miejscu. Mecze o Mistrzostwo Świata mają swoją specyfikę, która najczęściej opiera się na tym, że obaj przeciwnicy okopują się na swoich pozycjach i trwa długa, żmudna walka "na wyniszczenie". Oczywiście, mam świadomość tego, że przeciętnemu widzowi może się to nie podobać. Pewnie większość fanów szachów w swoim meczu marzeń (meczu o tytuł Mistrza Świata) widziałoby dwóch nie znających strachu szaleńców, którzy rzuciliby się sobie do gardeł od pierwszej partii, mających za nic lęk i jakiekolwiek obawy. Szachy jednak to gra ludzi bardzo racjonalnych. To nie jest tak i tak pewnie nigdy nie będzie, że dla dobra widzów przeciwnicy zadecydują przed meczem: "Wiesz co stary? Tam nas oglądają. Pokażmy co potrafimy!" Wielu uważa, że gdyby w meczu było więcej partii rezultatywnych, to automatycznie wzrosła by tak zwana "oglądalność", że szachy wyszłyby wreszcie z tej zony w której tkwią, że wieczorne serwisy sportowe dawałby rozbudowane relacje z tego wydarzenia. Śmiem wątpić. Uważam, że współczesne szachy bardziej potrzebują dla popularyzacji i skutecznej rekalmy takich osobowości jak panowie K-K, niż zmuszania niejako "na siłę", do ciągłego wygrywania wszędzie i wszystkiego. Nie sądzę, by moskiewski mecz w "Tretiakowce" miał większe wzięcie, gdyby uzyskany przez arcymistrzów dorobek punktowy był osiągnięty wynikami 1-0, 0-1. Dla mnie szachy zawsze były dyscypliną trzech wyników.  Nie potrafię sobie wyobrazić sytuacji, w której poprzez zlikwidowanie remisów (według mnie pomysł szalony) nałożony by został na całą szachową społeczność kaganiec konieczności gry na wygraną. Według mnie taki psychologiczno - sportowy przymus zniszczyłby tą głębię szachów, którą reprezentują zawodnicy o pięknym, choć nie tak spektakularnym stylu gry. W ogóle, z wielu atrybutów szachów najbardziej dla mnie pociągająca była i jest, owa nieskrępowana możność tworzenia za szachownicą, ów pluralizm, którego nie mają inne sporty.Wizja szachów bez remisów, lub z remisami ale wysoko punktowanym zwycięstwem, jest mi skrajnie obca. Ten temat teraz zaledwie "zawadziłem", jednak rozwinę go w odrębnym wpisie, gdyż zalega mi na sercu, tworząc pudowy ciężar.



B. Gelfand przed życiową szansą wejścia w poczet największych. 

Gelfand stoi przed wielkim wyzwaniem oraz szansą, jakiej los nie zwykł zsyłać dwa razy. W meczu tempem klasycznym pretendent nieustannie zaskakiwał Mistrza Świata, władał inicjatywą w wielu partiach.
 Swoim podejściem do gry,  tą tak pełną ekspresji mimiką oraz gestykulacją, reprezentuje typ szachisty "żyjącego" swoim partiami. Naprzeciw niego usiadł  bardzo doświadczony, oszczędny w geście i słowie weteran meczów o szachową koronę.
 Anand jest dla mnie postacią o tyle zagadkową, że nie jestem w stanie, no nie potrafię po prostu, przebić się przez tę jego stoicką maskę by wiedzieć, co mu w danym momencie w duszy gra. Jego opanowanie podczas partii jest przysłowiowe. Z wielkim zainteresowaniem będę śledził grę w dogrywce obu, tak różniących się od siebie szachistów. Czy Anand rzeczywiście jest faworytem tie-breaków? GM Małachov uważa, że teraz to Gelfand nie ma absolutnie nic do stracenia i paradoksalnie to on ma pewną przewagę, nawet pomimo faktu, że Anand jest uznanym specjalistą od gry szybkiej i blitzów. Przewidywać nie ma już co. Trzeba po prostu zasiąść w środę w samo południe przed ekranem komputera i zobaczyć jak tworzy się szachowa historia.

Nasi wreszcie ograli Ukraińców:). Wygrane Świercza oraz Bartla. Obie partie bardzo ładne. Reszta zremisowała. Tak już lepiej panowie!!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz