środa, 16 maja 2012

"Szachy jako sztuka operowania obrazem. Kulisy remisów moskiewskiego pojedynku"




Malarstwo i szachy. Jednodniowy antrakt w meczu o tytuł Mistrza Świata to dobry moment, żeby zastanowić się nieco głębiej nad elementami wspólnymi dla malarstwa oraz szachów. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że obie dziedziny są od siebie odległe odległością liczoną w parsekach ale pierwszemu wglądowi raczej nie powinno się zbytnio ufać.

Malarstwo w swym założeniu pragnie zatrzymać pantareiczny strumień zjawisk, próbuje uchwycić w tym lub innym kadrze płynną rzeczywistość, by następnie ów fragment dowolnie kontemplować, interpretować. Artysta na ile mu pozwala talent i środki wyrazu, daje swego rodzaju świadectwo pewnej ulotnej chwili, która miała swoje miejsce i czas. Szachy, jeśli spojrzymy na procesy zachodzące w umyśle szachisty podczas partii, są również sztuką operowania obrazami. Liczenie wariantów to przecież wywołana aktem woli sekwencja zmieniających się obrazów, które szachista wizualizuje, by w konsekwencji skierować partię na korzystne dla niego tory. Cechą wspólną malarstwa i szachów jest bez wątpienia obraz. Różnice są takie, że w przypadku szachów arcymistrz czy mistrz, posługuje się obrazami wedle reguł świata 64 pól, tych to musi się trzymać, a miejsce na twórczość daje mu nieskończoność możliwości tkwiąca w samej grze. Malarstwo w przeciwieństwie do szachów może pochylić się nad dowolnym wycinkiem rzeczywistości ale samo jako takie jest  statyczne i pozbawione tej dynamiki, którą mają szachy. Malarstwo to kobieta - jin, szachy to płynące nisko nad ziemią ciężkie, burzowe chmury - to mężczyzna, jang.

Swoją drogą taki oto karkołomny pomysł - wernisaż zatytułowany "Historia jednej partii szachów" gdzie arcymistrz opowiada sekwencję swoich obliczeń (obrazów) malarzowi, ten, maluje te sekwencje obraz po obrazie i... chyba by zabrakło miejsca we wszystkich muzeach świata, by dokładnie odwzorować co w "duszy grało" arcymistrzowi...

Nie zamykam tego tematu, nie kończę go jakimś sztywnym wnioskiem. A może Ty napiszesz jak widzisz  ten mezalians szachów z malarstwem?



Ja jednak nie o tym chciałem. Zastanawiałem się wczoraj dość długo co powoduje, że mecz w Moskwie pozostawia kibicom szachów tak wiele do życzenia i doszedłem do wniosku, że jedynym aspektem, który blokuje proces twórczy w tym meczu jest strach. Obaj przeciwnicy o czym świadczą ich poszczególne posuniecia obawiają się siebie i przedkładają bezpieczeństwo nad proces twórczy. Weźmy najciekawszą, trzecią partię meczu. Nawet w tej partii nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że to jeszcze nie było pełne "zwarcie" przeciwników. Anand od 17. Gd4 praktycznie neutralizował inicjatywę Gelfanda i choć było to uzasadnione z pozycyjnego punktu widzenia (pion więcej) to nie była to jednak partia z tych, gdzie "wszystko wisi", a kibice szaleją z zachwytu. Anand wraz z Gelfandem, kurczowo trzymają się modułów oraz analiz swoich sekundantów i, jeśliby policzyć samodzielne posunięcia przeciwników w tym meczu, to ich liczba nie byłaby zbyt duża. No, chyba w takim właśnie kierunku podążają powoli szachy. Koneserzy mogą w tym meczu delektować się głębokimi analizami debiutowymi sztabów itd. ale jeśli chodzi o proces twórczy przy wykonywaniu samodzielnych posunięć nic specjalnego nie zobaczyliśmy jak narazie. Daleki jestem od myśli, że komputery dewastują naszą dyscyplinę ale jakbym postawił takie oto pytanie: ile było w tym moskiewskim meczu stylu gry Ananda i stylu gry Gelfanda w ich ruchach, jeśli wszystko rozpracowały moduły a decyduje pamięć?

 Boję się pomyśleć jak będą wyglądały szachy, gdy będę dokonywał żywota ale o taką magię, jaką miały w sobie mecze z połowy ubiegłego wieku, może być bardzo trudno. Pewnie się mylę w tym co mówię i nie ma obaw:). Jeszcze naoglądamy się szachów z najwyższej półki! A może już jutro pretendent wraz z Mistrzem Świata zachwycą swoją grą cały szachowy świat? 


2 komentarze:

  1. Przy całej sympatii do szachów trochę je chyba przeceniamy.

    OdpowiedzUsuń
  2. No to to napewno, przeceniamy je, ale trudno tak naprawdę o stu procentowy obiektywizm jak już poszło się w "te szachy" ;).

    OdpowiedzUsuń