niedziela, 9 września 2012

"Istambulskie twierdze niezdobyte. Trzy medale indywidualne Biało-Czerwonych!"



No i to byłby koniec Olimpiady w Istambule. Celowo nie spieszyłem się z końcowym wpisem, gdyż chciałem żeby to wszystko we mnie wybrzmiało nieco, bym mógł na spokojnie przypatrzeć się tej porywającej swej dramatyzmem ostatniej rundzie.

Nie będzie też moim celem w tym wpisie dokładne podsumowanie występu "Biało-Czerwonych", bo jest zwyczajnie za wcześnie na coś takiego. Aby w miarę obiektywnie o czymś mówić, trzeba sprawę przeanalizować gruntownie, z pewnego dystansu, którego mi na czas Olimpiady brakowało - miejsce chłodnej analizy zajął w te dni gorąc kibicowskiego serca.

Ostatnia runda zawsze ma swoją specyfikę i to nie tylko na takim wielkim święcie szachowym jak Olimpiada. Starcie z U.S.A, mogło naszą męską reprezentację wynieść na bardzo wysokie miejsce. Przegrana, która się w tym meczu zdarzyła, zepchnęła nas tuż za pierwszą dziesiątkę. A jak do tego doszło? Zobaczmy.

Na pierwszej szachownicy wielki lider polskich szachów, Radosław Wojtaszek, spotkał się z Hikaru Nakamurą. Cała ta partia, od początku do końca, była pokazem wspaniałego pozycyjnego rozumienia naszego arcymistrza, który miażdżył jak anakonda pozycję swojego rywala. Życiowa, wielka forma Radka Wojtaszka, którą przeczuwałem już od dawna, stała się faktem. Sprężyna formy, naciągana od wielu miesięcy, w tym momencie zwolniła się i wielcy przeciwnicy Radka zostali zmieceni niczym domy bez fundamentów podczas huraganu. Srebrny medal na pierwszej szachownicy z wynikiem +5 oraz ranking uzyskany 2844 elo, to jest po prostu poziom światowy. Wielkie, wielkie brawa!!

Mecz Mateusza Bartla z Gatą Kamskim był typowym dla naszego arcymistrza pojedynkiem, gdzie praktycznie od pierwszych posunięć rozpoczęła się rozróba, przypominająca atak Indian Cheyennów na wioskę osadników. Mateusz był bardzo, bardzo bliski zdjęcia skalpu z nieco oniemiałego zamieszaniem Kamskiego, jednak ten przyjąwszy silne razy, powstał, pierwszy się opanował, zneutralizował atak i przeszedł do wygranej końcówki. Charakterystyczna dla Mistrza Polski "dzika" partia, nie pozbawiona urody. Bardzo szkoda tego pojedynku, który był kluczowym dla całego meczu.

Darek Świercz, bardzo dobrze poradził sobie z kolejnym zawodnikiem z rankingiem 2650 + i chyba w żadnym momencie swojego pojedynku, nie był zagrożony. Trzecia szachownica została utrzymana.

Pojedynek Bartka Maciei z Rayem Robsonem, był chyba najbardziej dramatyczny z wszystkich pojedynków, gdyż nasz arcymistrz bardzo długo, na resztce czasu, bronił końcówki wieżowej będąc bez dwóch pionów. Bartek bronił się długo i rozpaczliwie ale tylko do pewnego momentu. Jeden błąd, o który było nie trudno w tak skomplikowanej pozycji, zadecydował o niekorzystnym rezultacie w tej partii. Bartłomiej Macieja pomimo tej przegranej i tak odebrał srebrny medal na czwartej szachownicy - to był bardzo mocny punktem naszej drużyny. Przegraliśmy nieznacznie z bardzo silnymi Stanami Zjednoczonymi, które wylądowały ostatecznie w pierwszej piątce.

Polki stoczyły kolejny, pełen gwałtownych zwrotów akcji pojedynek z reprezentacją Armenii. Nasze reprezentantki od zremisowanego "wygranego" meczu z Rosją nie były sobą do końca Olimpiady. Trudno powiedzieć, co się zakradło w serca naszych wojowniczek od tego nieszczęśliwego remisu, jednak widać było, że zeszły z dobrego kursu obranego od początku zawodów. Całkiem możliwe, że zawiodło czysto kondycyjne przygotowanie. Nasze wojowniczki walczyły do samego końca, z całych sił, jednak chyba nie mogły oczyścić głów z pojedynków Z Rosją i Chinami. W meczu z Armenią padł remis Kariny Szczepkowskiej -Horowskiej jako pierwszy. Wygrała "killerka" Jola Zawadzka, która zagrała fantastyczne zawody w Istambule. Przegrała jednak Monika Soćko oraz Iweta Rajlich, która broniła się długo z Lilit Mkrtchian. W pewnym momencie Iweta była bliska zdobycia przewagi jednak... podstawiła mata! Nasze panie zajęły dalekie piętnaste miejsce i jest to dla nich porażka, gdyż myślały o medalu olimpijskim.

Cóż jeszcze mogę powiedzieć? Kibicowałem naszej drużynie najmocniej jak potrafiłem i nie tylko ja siedziałem co dnia, z zaciśniętym kciukami, przez te ostatnie dni. Na "Psychologii i Szachach" trwały analizy, burzliwe debaty Czytelników, którzy jako kibice spisali się świetnie. Chciałbym im za to bardzo podziękować w tym miejscu.  Czułem się w waszym towarzystwie wspaniale i zawsze Istambuł 2012r. będzie mi się kojarzył z Wami!

Dziękuję Wam "Biało-Czerwoni" za niesamowite emocje, które stały się moim udziałem za sprawą waszych pojedynków. Była radość, był smutek, było wszystko to, co pozwala później czekać z wypiekami na twarzy na następne podobne wydarzenia. Istambuł może nie będzie się kojarzył Wam zbyt dobrze (zwłaszcza naszym wojowniczkom) ale dla wielu kibiców, a przynajmniej dla mnie, była to prawdziwa sportowa uczta, która nasyciłem się po brzegi.
 Tak jak już mówiłem, na dobrą analizę Olimpiady jest odrobinę za wcześnie. Następne zaś dni, przyniosą większy dystans, który zastąpi czasem zbyt subiektywne, kibicowskie oceny, czy zapatrywania...



5 komentarzy:

  1. Nie wyszło ... Na szczęście, ci którzy grali świetnie zdobyli chociaż medale indywidualne. Szanse były, emocje były, trzeba pamiętać że znanym cytatem opisującym olimpiadę jest zdanie: Najważniejszą rzeczą w igrzyskach olimpijskich jest nie zwyciężyć, ale wziąć w nich udział, podobnie jak w życiu nie jest ważne triumfować, ale zmagać się z organizmem. Z pewnością wyniki końcowe drużyn nie oddają tego, co się działo w jej trakcie. Trzeba ... żyć dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewno pomyślicie, że jestem stuknięty, ale jestem bardzo zadowolony z dzisiejszego dnia. Porażki naszych drużyn niezbyt mnie bolą. I tak nie mieliśmy szans na medale, a tylko te się liczą. Stało się coś ważniejszego: wreszcie mamy gracza, który jest w stanie nawiązać walkę ze światową czołówką. Nie ukrywajmy: szachy to przede wszystkim sport indywiadualny. Ja marzę, żeby w najlepszych światowych "kołówkach" grał wreszcie Polak. Radek ma na to szanse! Trzymam za niego kciuki, aby się to udało.
    Jest jeszcze jedna dobra wiadomość: przyszłość może być lepsza niż nienajgorsza teraźniejszość. Wspaniale zaprezentował się Darek Świercz. Ciekawy jestem czy jemu także uda się kiedyś wejść do klubu +2700. Osiąga w swoim wieku lepsze wyniki niż Radek. Zatem kto wie...
    A przecież gdzieś tam z tyłu jest Jan Krzysztof Duda. Oglądałem jego grę podczas niedawnych Mistrzostw Świata. Jeśli tylko tak się będzie rozwijał jak do tej pory, to tu też widzę szansę na światową elitę. Co powiecie na takie wzmocnienia naszej reprezentacji?
    Ja także dziękuję za wspólne kibicowanie. Jednak jeszcze duch w narodzie nie ginie i są w PL prawdziwi fani królewskiej gry ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Kajetan Przysiecki10 września 2012 12:03

    Ja dziękuję przede wszystkim Krzysiowi za wspaniałe reportaże pełne emocji a Wam wszystkim forumowiczom, za kibicowanie pełne życzliwości dla naszych team'ów.

    OdpowiedzUsuń
  4. To była świetna impreza szachowa. Wyniki indywidualne z nawiązką wynagrodziły nieco słabsze miejsca drużyn. Brawo Radek, brawo Jola, brawo Bartek, brawo Darek, brawo Monika. Ogólnie trzeba powiedzieć, że była walka, były emocje. Dziękuję naszym reprezentantom! Dzięki też za wspólne kibicowanie. Ukłon w stronę Krzysztofa za ciekawe relacje i przede wszystkim serce, które kibica, które bije z każdego zdania. Rzucam myśl, żeby spotkać się kiedyś, choćby na tzw. Gawlikowskim w grudniu, czyli tam, gdzie kibice na pewno się stawią w komplecie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak. Wygląda na to, że Wojtaszek zadomowił się już w przedziale 2700-2750. Jednak przekroczenie 2750 to jest wyzwanie! Niestety ma na razie mało partii z zawodnikami 2700+, ale myślę, że zacznie być dostrzegany i zapraszany na bardziej elitarne turnieje, gdzie będzie miał okazję pograć więcej ze światową czołówką.

    OdpowiedzUsuń