środa, 16 stycznia 2013

"O kolejności dziobania, czyli dlaczego nie ma Polaków w Tata Steel Chess"



Pod jedym z postów napisał do mnie Mirek W. bardzo ciekawy komentarz, w którym zapytuje, co musiałoby się stać, żebyśmy zobaczyli Polaków w turnieju "A" Tata Steel Chess. Mirek zastanawia się nad kluczem według którego organizatorzy dobierają skład takiego turnieju. Ja od dłuższego czasu wiele myślałem nad tą sprawą, jest ona w orbicie moich zainteresowań i postaram się przedstawić moją garść przemyśleń i interpretacji. Ale najpierw cytat pana Mirka:

Panie Krzysztofie odnosząc się do Pana słów: "nie mam swojego szachisty w Tata Steel Chess" zastanawiam się jakim kluczem posługują się holenderscy organizatorzy Tata Steel Chess przy doborze składów do swoich turniejów A, B, C. Patrząc choćby na rankingi to Radek Wojtaszek (nawet po nieudanej hinduskiej przygodzie) "łapałby się" do turnieju A na 10 pozycji, a do turnieju B na I pozycji. Przy okazji miejsce w turnieju B znalazło by się także spokojnie dla Bartosza Soćki (który ostatnio gra dobrze!) czy Mateusza Bartla albo Darka Świercza. Ciekawy jestem jakie starania trzeba by podjąć i kto miałby się tym zająć (może PZSzach? może jakiś prywatny sponsor np. Comarch Team?), żebyśmy jednak w następnych latach mieli swoich graczy w Tata Steel Chess?

MirekW

Jako, że jestem leśny ludź, odpowiem historyjką, która zdarzyła się właśnie dziś i która dość dokładnie przedstawia cały ten problem. W każdym bądź razie, myślę, że jest dobrym wstępem do tematu.

Otóż, na moim balkonie wisi słonina, którą dokarmiam sikorki w okres mrozów. Nie robię tego gdy temperatura jest plusowa, żeby nie "rozpieszczać" zwierzyny, która może sobie po jakimś czasie w naturalnych warunkach nie poradzić. Na balkon zalatuje także dzięcioł średni. Sikorki, które w tym momencie są najedzone i tak wlatują za nim i manifestują, że to ich teren - ten jednak nie robi sobie nic z tej  "inwazji" i spokojnie kontynuuje biesiadę. Dzisiejszego ranka jednak, na balkonie było dziwnie pusto. Zastanowiło mnie to, ponieważ mróz był w okolicach -5 st.C, a sikory mają w zwyczaju podjeść sobie u mnie na początek dnia. Ubrałem się więc i poszedłem na działki na przeszpiegi i okazało się, że jeden z działkowiczów przybił cały wielki świński płat mięsa do drzewa, wokół którego było wielkie zbiegowisko. A tu was mam! Były sikorki, które biły się niemiłosiernie, choć każda mogła najeść się spokojnie do syta, był i mój rzadszy gość, dzięcioł średni, który gdy siadał na tym płacie, małe bogatki uciekały i czekały, aż sobie olbrzym kulinarnie dogodzi. To jest według mnie kolejność dziobania i podobnie to wygląda w szachach.


Decyduje kolejność dziobania...

Kogo mamy  w Tata Steel Chess? Połowa to jastrzębie , które nie to, że są zapraszane do wspólnego stołu, co raczej sami do niego zalatują i nikt im w tym nie robi przeszkód. To organizator ma ich zaszczyt zaprosić, nie oni zaszczyt tutaj zagrać. Mamy co prawda kilka sikor, małych ptaszków, ale to ptaszki miejscowe, więc organizatorzy dopuścili je do konsumpcji (podobnie było w Dortmundzie). Są jeszcze młode drapieżniki (Hou Yifan, Anish Giri) które rokują wielkie nadzieje na uatrakcyjnienie widowiska...

Mirku! Nie zapraszanie Polaków na takie turnieje jest poważnym problemem z tego względu, że każdy sportowiec, każdy arcymistrz, ma w zależności od talentu od kilkunastu, do kilku "topów" swojej formy i na te momenty wpadałoby, by była możliwość potwierdzenia tego w tak silnych superturniejach. Nie zapraszanie danego zawodnika na podobne zawody może spowodować, że kilka tych "topów" przejdzie bez echa, bez możliwosci potwierdzenia tego dobrymi wynikami. Gdzie leży przyczyna?

Myślę, że wiele winy jest po stronie naszych arcymistrzów, którzy mówią tylko o tym, że nie są zapraszani, natomiast nie korzystają z wielu możliwości wypromowania się. Współczesność promuje ludzi rzutkich, pchających się na "afisz" (nawet jeśli nie potrafisz ;) ) , a nie tych co spokojnie sobie dokładają drwa do pieca w chatce za lasem, żeby nie przygasło. Moim zdaniem promocją naszych arcymistrzów powinien zająć się opłacony wspólnie przez nich profesjonalny menadżer, który będzie umiał rozmawiać z organizatorami, który będzie potrafił zaoferować coś w zamian za podobne zaproszenia. Taki "mecenas" powinien się orientować w temacie, wiedzieć, o czym mówi i być specjalistą w podobnych negocjacjach. Powinien orientować się w trudnych mechanizmach współczesnego marketingu i promowania, znać złożoność całej sytuacji.

Poza tym, nasi arcymistrzowie bardzo mało publikują - nie próbują odcisnąć swojego nazwiska w pamięci czytelników dobrymi artykułami w zagranicznych pismach szachowych. Wreszcie nie wydają książek szachowych, a przecież już dawno mogli by to zrobić. Proszę spojrzeć - Wiktor Bołogan - bardzo sympatyczny mołdawski arcymistrz, którego nasz Radek ogrywa przecież od dawna. Ma awarię zdrowotną "Moro" w Biel, do kogo dzwonią? Do Bołogana, żeby przyjechał, zastąpił, choć wiedzą przecież, że bez przygotowania nic tam nie zdziała! Proszę popatrzeć jakie ciekawe książki wydaje - wszystko bez wyjątku są to bestsellery, które sprzedają się na pniu w Polsce i innych krajach. A siła gry? Ma przecież koło 2700 elo, ale nie do końca jestem przekonany, czy przy tzw. "dopełnianiu" listy uczestników, to jest kryterium decydujące. Zaproszony arcymistrz ma dostarczyć "prądu" turniejowi, ma mieć to "coś", co pozwoli uatrakcyjnić widowisko. Nasi arcymistrzowie sporo mogliby zrobić by spróbować odmienić ten niekorzystny trend. Oczywiście nasza federacja powinna ze swej strony drążyć temat i próbować wkręcać naszych szachistów gdzie tylko się da, ale to nie polega przecież tylko na tym, że bierze się słuchawkę, dzwoni i mówi: "Witam, mamy tu dwóch silnych GM, nie byłoby możliwości, by u was zagrali?" Proces ten jest o wiele bardziej skomplikowany i wymaga według mnie potężnego wysiłku samych zawodników, federacji, robionych równolegle na co najmniej kilku poziomach. Tak ja to widzę. Jeśli nie będzie podobnych działań będą wygrywać jastrzębie światowych szachów i dzięcioły średnie, wygłodniałe sikorki zaś, będą się przyglądać z boku na wspaniałe uczty szachowe... 


4 komentarze:

  1. Bardzo fajny tekst! Zgadzam się w 100%. Z pewnym jednak zastrzeżeniem: zwykle arcymistrzowie, w tym i nasi nie mają cech o jakich mówisz czyli przebojowości, autopromocji etc., bo nie w tym leży ich siła. A co do Polaków w Wijk Ann See to uważam, że nie ma nad czym rozdzierać szat. Był Mateusz Bartel w Dortmundzie i co? Ani jemu ani nam to na dobre nie wyszło. Jak się pojawi Polak, który będzie aspirował do czołowej 15 na świecie to i zaprszenia się pojawią. Najbliżej jest Radek Wojtaszek, rokuje Darek Śwircz, a może kiedyś Jan Duda. Lecz póki co to jeszcze nie jest ten TOP15. Jednak jest pewnie prosty sposób, by temu zaradzić! Sorganizawać SUPERTURNIEJ w Polsce! I ja trzymam kciuki, żeby wróciły czasy Polanicy i znowu pojawił się bardzo silny turniej kołowy w naszym kraju. Pozdrawiam serdecznie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie przydałoby się raz do roku zorganizować w Polsce superturniej. Gdybyśmy mieli w Polsce turniej, na który zaprosilibyśmy kilku zawodników z pierwszej 15 - 20 rankingowej świata, to myślę, że w drodze rewanżu moglibyśmy liczyć na zaproszenia dla naszych zawodników na takie zawody w innych krajach. Oczywiście jako gospodarz moglibyśmy zgłosić do takiego turnieju nawet 5 naszych zawodników, co na pewno, z czasem podniosłoby poziom szachowy naszych graczy.
    Przemyślałem sobie i wygląda na to, że wiele krajów ma właśnie taki jeden superturniej raz do roku, np. Niemcy - Dortmund, Holandia - Tata Steel Chess, Wielka Brytania (Anglia) - London Chess Classic, Szwajcaria - Biel International Chess, Rumunia - Kings Chess Tournament, Bułgaria - Mtel Masters Sofia, Rosja - Mikhail Tal Memorial, a w 2013 Norway Chess 2013 Super Tournament.
    Hm..., chyba mnie "poniosło", bo jak zwykle, gdy nie wiadomo o co chodzi, to pewnie chodzi o pieniądze. Z drugiej strony jeśli mamy się liczyć na DME 2013 czy czy na Olimpiadzie 2018, to taki "superturniej" byłby niezbędny dla naszej czołówki.

    MirekW

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest turniej, który mógłby przyciągnąć wielu arcymistrzów a jest nim memoriał Akiby Rubinsteina w Polanicy. Tylko od pewnego czasu, ktoś stara się za wszelką cenę obniżyć wartość tego turnieju. Na takiej sytuacji cierpiuą tylko i wyłącznie polscy szachiści.

    OdpowiedzUsuń
  4. Memoriał Akiby Rubinsteina w Polanicy (turniej kołowy), skądinąd bardzo zacny i zasłużony dla polskich szachów turniej, nigdy nie był "superturniejem" we współczesnym rozumieniu tego słowa. Owszem grali w nich super-arcymistrzowie (w tym także mistrzowie świata Smysłow, Karpow, pretendenci Bronstein, Korcznoj, Leko, Iwanchuk, Shirow, Bielawski, Topałow i inni), ale w konkretnych edycjach grali pojedynczy korfeusze szachów, a nie tak jak w dzisiejszych superturniejach 7 do 10 graczy z ze ścisłej czołówki światowej. Mnie mimo wszystko, marzy się superturniej w jakimś dużym, historycznym polskim mieście (preferuję Kraków, Wrocław, Warszawa, Poznań, może Lublin) ze wsparciem władz RP, centrali PZSzach i jakiegoś znaczącego, tytularnego sponsora, który byłby w stanie unieść ciężar odpowiednio wysokich honorariów i nagród dla czołówki. Ale byłaby jazda!

    Znowu się rozmarzyłem :-)

    MirekW

    OdpowiedzUsuń