środa, 23 stycznia 2013

"Początek ery Carlsena"



W mojej biblioteczce szachowej znajduje się rosyjskojęzyczna książka, która jest zbeletryzowaną opowieścią o jednym z najbardziej zagadkowych, a zarazem fenomenalnych szachistów XIX w. Paulu Morphy'm. Nie miejsce to i czas, by opowiedzieć całą historię jego życia, jednak jest w jego życiorysie coś, co zaniepokoiło mnie o tyle, że może mieć w którymś momencie przełożenie, punkt styczny z karierą genialnego Magnusa Carlsena. Otóż, Paul Morph'y podczas swojego europejskiego tournee, spotkał się za szachownicą z  wszystkimi najsilniejszymi szachistami połowy XIX w., biorąc górę nad przeciwnikami w każdym z meczów. Wedle autora owej książki pochodzący z Nowego Orleanu szachowy geniusz z braku godnych siebie przeciwników ogłosił zakończenie kariery, popadając jednocześnie w dekadencki spleen. Gdy po rozstaniu z szachami miał okazję bawić w Paryżu, czy Wiedniu, uznanych szachowych mekkach okresu fin'e de sieclu, nie wykazywał już żadnego zainteresowania szachami.

 Nie do końca wiadomo skąd Magnus Carlsen przyleciał do nas, z której Galaktyki i kto go przywiózł, ale dokonuje on rzeczy po prostu niespotykanej. W sumie to obawiam się tylko jednego, by w którymś z momentów, gdy jego passa będzie trwała zbyt długo, nie zdemoralizował się jak legendarny Morph'y i zajął czym innym. Oczywiście, żadnych symptomów pogorszenia samopoczucia u Norwega nie widać jak na ten moment. Lider rankingu podkreśla w każdym z wywiadów, jaką radość daje mu gra w szachy, ale pewne ryzyko popadnięcia w dekadencję z braku godnych przeciwników istnieje. Ale jeszcze przydałoby się zdobyć tytuł Mistrza Świata i to jest zapewne główny sportowy "target" Carlsena na najbliższe lata.

Na razie spoglądam na jego ranking "live", widzę jakąś kosmiczną cyfrę 2871,8 elo i nie wiem, czy chcę, żeby ta liczba rosła. Właściwie to chcę i nie chcę. Chcę, bo lubię nowe sytuacje i w naszej dyscyplinie byłaby to rzecz bez precendensu. Nie chcę, bo jednak obawiam się aż tak potężnego zachwiania równowagi w przyrodzie. Ostatnie miesiące i przełom roku to początek "ery Carlsena" - młody norweski wirtuoz rozdaje bez opamiętania razy na lewo i prawo swoim oponentom i nie ma za bardzo kto go powstrzymać. Ostatnią zaporą na drodze do pełnej dominacji Norwega w światowych szachach będzie aktualny Mistrz Świata ale nie potrafię przewidzieć scenariusza tego spotkania. Na mój nos może to być jeden z bardziej spektakularnych pojedynków o Mistrzostwo Świata...


1 komentarz:

  1. Myślę, że Anand nie będize miał zbyt dużo do powiedzenia z Carlsenem. Ostatni jego mecz w obronie pokazał, że już mocno pikuje w dół. Gdyby Gefland w jednej z partii nie zrobił idiotycznego błędu obliczeniowego to by to wygrał. W dogrywkach też było, tak naprawdę, na styk.

    Myślę, że Carlsen jest na dzień dzisiejszy jest lepszy, a z czasem będzie oddalał się Annandowi...

    OdpowiedzUsuń