środa, 13 marca 2013

"Co może zadecydować o zwycięstwie w turnieju pretendentów?"




A to Londyn właśnie, od piętnastego marca stanie się prawdziwą Mekką szachów. Trzeba nam się cieszyć, że Londyn, a nie Ankara, Stambuł, czy stolica którejś z byłych południowych republik radzieckich znajdzie się na ustach tych wszystkich, którym szachy nie są obojętne. Proszę mi wybaczyć ironię, ale mocno już mi się przejadły turnieje, które przeprowadzano w przypadkowych miastach Azji Wschodniej, na terenach mało atrakcyjnych z komercyjno-medialnego punktu widzenia. Oczy tysięcy kibiców zwrócone będą w kierunku stolicy Wielkiej Brytanii, gdzie, w trwającej dwa tygodnie wielkiej bitwie zostanie wyłoniony pretendent, który otrzyma szansę zdetronizowania obecnego Mistrza Świata. W turnieju kandydatów wystąpią największe szachowe indywidualności ostatnich lat. Będziemy oglądać tych, którzy wyznaczają nowe trendy w naszej dyscyplinie, a turniej (jakkolwiek by nie patrzeć na inflację rankingu) będzie najsilniejszym w historii.

Zapraszam Was na luźne rozważania dotyczące głównych aktorów tego spektaklu (Oczywiście nie napiszę wszystkiego i o każdym arcymistrzu, gdyż musiałaby powstać artykuł rozmiarów kilkunastostronicowej pracy magisterskiej)

Zastanawiałem się w trakcie prac przydomowych (prace fizyczne dają mi swobodę myślenia) które z czynników mogą zadecydować o zwycięstwie w tak silnym turnieju. Czy przygotowanie kondycyjne? Odporność nerwowa, dobór sekundantów, repertuar debiutowy? Czy wreszcie doprowadzona do wysokiego poziomu kombinacja wszystkich tych elementów? Zobaczmy jak te czynniki się mają do poszczególnych arcymistrzów, których zobaczymy w Londynie.

Przygotowanie kondycyjne może mieć w Londynie kolosalne znaczenie. 14 rund (grane w cyklach trzydniowych, po których następować będzie dzień przerwy i tak do końca turnieju)  może faworyzować zawodników silnych i wytrzymałych. Według komentujących z kondycją może mieć problemy Włodzimierz Kramnik, który jest już w wieku słusznym. Przywoływana jest jego ostatnia "wpadka", która miała miejsce w Zurichu w ostatniej rundzie, w pojedynku przeciwko Anandowi. Arcymistrz Gawain Jones uważa, że Kramnik jest szczęśliwy z tego powodu, że spotka się z Carlsenem w rundzie drugiej, kiedy to ubytek energii nie będzie mu dawał aż tak mocno we znaki. Ciekawe jak kondycyjnie zniesie turniej Gelfand, który też ma swoje lata. Aspekt kondycyjny faworyzuje Carlsena, Griszczuka, Aroniana, Radżabova, czyli stosunkowo młodych arcymistrzów. Oni mogą łatwiej znieść turniejowe trudy.

Odporność nerwowa. Nie jest z całą pewnością mocną stroną Vasilija Ivańczuka. Ten mega-kreatywny arcymistrz potrafi grać w pełni skoncentrowany, ale jeśli coś wyprowadzi go z tego transu, może przegrywać partię za partią aż do samego końca turnieju! Drugie imię Ivańczuka brzmi nieprzewidywalność - on może wygrać te zawody, może też nie wygrać żadnej partii i być ostatnim. Jego złożona osobowość powoduje, że niezwykle trudno go scharakteryzować. Moim zdaniem jeśli opanuje nerwy, może być bardzo niebezpieczny. Arcymistrzowie o dużej odporności nerwowej to... Carlsen (gdzieżby nie! ;) ) oraz Aleksander Griszczuk. O Griszczuku i jego doskonałej grze w niedoczasach krążą już teraz legendy. Od tego arcymistrza bije jakiś spokój, nawet wsłuchując się w jego wypowiedzi odnosi się wrażenie, jakby w pełni panował nad emocjami. To może mieć znaczenie zarówno w pierwszych rundach, jak i pod koniec turnieju w Londynie.

Jeśli chodzi o przygotowanie debiutowe wedle komentatorów najbardziej profesjonalnie przygotowany jest Kramnik oraz Aronian. Z debiutem wciąż może mieć problem Carlsen, ale według dobrze poinformowanych źródeł Norweg ostatnie miesiące dość intensywnie pracował nad tym elementem. Zobaczymy czy będzie szedł w Londynie jak najszybciej "w szachy", czy w "warianty". Stawiam, że jeszcze bójek teoretycznych nie podejmie, przynajmniej z niektórymi arcymistrzami słynącymi ze świetnego przygotowania. Raczej będzie chciał gry na swoim, dobrze znanym podwórku.

Radżabov jest całkowicie poza grą praktyczną, grał ostatnimi czasy bardzo mało i trudno powiedzieć jak mu uda się wejść w turniej bez konkretnej rozgrzewki w normalnych (nie treningowych) warunkach. U Azera "zabójca" się odzywa gdy ma czarne bierki. Gdy ma białe, jego instynkt jest już nieco przytępiony. Ale jak tu liczyć na cokolwiek tylko czarnym kolorem przy takim składzie turnieju?

Słucham słynnych kometatorów, słucham siebie i chciałem też poznać wasze zdanie. Zatrzymałem się w tym miejscu i odniosłem takie wrażenie, że napisałem niewiele. W Londynie mamy tak potężny skład, tak wielkich szachowch gigantów, że gdybym teraz nie przestawał pisać i rozważać wszystkie "za i przeciw", charakteryzować całą ósemkę do samego świtu, nie wyczerpałbym tematu. Widzicie, że cieżko mi już usiedzieć na czterech literach, chcę bardzo by już grali, niech ten turniej się już zacznie!;) 



5 komentarzy:

  1. Czytam sobie włąśnie I tom Kasparova "My Great Predecessors" i taka mi się myśl nasuwa: który z tych graczy ma osobowość, prezentuje wizję, którą może narzucić szachom jako coś nowego. Graczem tego kalibru jest bez wątpienia Kramnik, kontynuator wielkiej szachowej szkoły radzieckiej. Ale poza nim mam wrażenie, że tylko Carlsen. Nie odbieram reszcie szans. Zdaję sobie sprawę, że ten turniej może wygrac każdy, o czym świadczy wygrana Gelfanda w poprzedniej edycji. Ale zadaję sobie pytanie gdyby Gelfand został mistrzem świata pokonując Ananda co by to oznaczało dla szachowego świata? Sądzę, że niewiele. Byłby prawdopodobnie takim "przechodznim" mistrzem świata jak niegdyś Kasimdżanow, Ponomariov czy, z całym szacunkiem, Euwe. Po prostu Borys nie ma wystarczającej osobowości, idei, misjo, by porwać za sobą miliony szachistów. To mają tylko Vlad i, przede wszystkim, Magnus. Jego szachy to powrót do czasów Capablanki. Gdyby wygrał czempionat świata byłoby to rewolucją w szachach na miarę zwycięstwa Bobby Fishera. I dlatego trzymam za niego kciuki, choć jego zadanie będzie ARCYtrudne ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem Kramnik to co miał już do powiedzenia w szachach, to już powiedział. Był już Mistrzem Świata, a w kilku meczach z Kasparowem, Topałowem, Anandem pokazał co to są "kramnikowskie szachy" - pewnie ich do końca nie rozumiemy, ale mamy pojęcie w czym rzecz. Nie sądzę, żeby nagle Władymir pokazał coś nowego, coś odkrywczego, coś czego się nie spodziewamy. Oczywiście "Wlad" może być w takiej formie, że wygra ten turniej, może nawet potem pokonać Ananda, ale to nie będzie "nowe otwarcie" w szachach. Jedyną osobą, która może wnieść coś nowego do światowych szachów, która może wstrząsnąć współczesnymi szachami, jest Carlsen (!) - młodzian spoza klasycznej szkoły radziecko/rosyjskiej. Zauważcie, z jaką mocą mistrzowie/trenerzy (np. Swiesznikow) zza wschodniej granicy wypominają Carlsenowi brak dogłębnej znajomości debiutów czy klasyki? Oni po prostu bronią swojego tradycyjnego podejścia do szachów, a może nawet... swojej roboty? Ale byłby numer, gdyby Magnus zaskoczył nas wszystkich i np. pokazał znakomite przygotowanie debiutowe (stać go na to?!), albo dalej grał "swoje debiuty" i mimo pewnych braków wygrałby turniej w Londynie? Pytanie czy już dzisiaj Go na to stać? Trudno powiedzieć, ale ja mu kibicuję - tak jak kiedyś Kasparowowi (na początku jego kariery), a gdybym się trochę "wcześniej urodził" to pewnie byłbym fanem Fischera i młodego Tala.
      Gdybym miał wskazać mój "number three" (numer jeden to Carlsen, dwa to Kramnik), to byłbym za Ormianinem Aronianem. Ten gość od lat zajmuje czołowe miejsca w superturniejach - zwycięzcy często zamieniają się miejscami z outsiderami, a Levon zawsze drugi lub trzeci. W ogóle Ormianie w szachach podobają mi się, od kiedy wygrali Olimpiadę w Turynie 2006, potem w Dreźnie (2008) i ostatnio w Stambule (2012). Mały kraj "na krańcu świata", a potrafią się tak przygotować i zmobilizować, że dokładają wszystkim. Myślę, że Aronian jest teraz w najlepszym dla siebie wieku (31 lat), a przy okazji ma odpowiednie doświadczenie szachowe, żeby zawalczyć, może nawet o tytuł MŚ, ale musi się w tym turnieju maksymalnie się zmobilizować - i może po raz kolejny słuszną okaże się zasada "gdzie dwóch się bije (Carlsen, Kramnik), tam trzeci ...".

      Zegary w ruch, niech już grają!

      Mirek Wolak

      Usuń
    2. Mirku wszystko to są cenne uwagi. Masz rację. Swiesznikowowi bardzo nie w smak, że Norweg bez teorii miażdzy przedstawicieli jego szkoły - to dlatego tak bronił Krajakina. Gdzież tam jakiś Norweg będzie im w szkodę wchodził. Ale niestety - okazuje się, że można po kilku posunięciach pójść w "nieznane" w partii szachów i wygrywać z najlepszymi!

      Usuń
  2. Swiesznikow w jednym z wywiadów powiedział: "dajcie mi dobry komputer z zamknę sprawę szachów". Niby przy tym się roześmiał ale...
    Już bez śmiechu powiedział, że teraz w szachach jest tylko jedna faza gry-debiut. Praktyka Carlsena temu wyraźnie przeczy. W każdym razie nie wygląda to tak jak sobie życzą zwolennicy teorii, że debiut i tylko debiut.
    Carlsen gra stare warianty a poza tym jakimś zręcznym sposobem unika w zasadzie wszystkich "tasiemców". Ciekawy styl gry jak na nasze czasy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Obawiam się, że intensywne przygotowanie debiutowe może tylko zaszkodzić Magnusowi.
    Do tej pory grał bardzo dobrze wykorzystując jakiś plan treningowy; myślę, że diametralna zmiana akcentów w treningu na debiutową pamięciówkę może przygasić jego twórczość i instynkt zabójcy przy szachownicy.

    Tom K.

    OdpowiedzUsuń