Za Wasilijem Ivańczukiem po prostu nie nadążam. Skłamałbym, gdybym napisał, że rozumiem podejście Ukraińca do fazy debiutowej w Londynie. Oryginalny "Trompowski", zastosowany przez Ivańczuka przeciwko Aronianowi, zwiastował interesującą grę od samego początku, jednak schemat tego pojedynku wyglądał tak, jakby białe chciały dać na siłę mata czarnemu królowi bez względu na okoliczności. To może świadczyć o pewnej psychologicznej demoralizacji ukraińskiego arcymistrza, ale czy nie za wcześnie na to, by jego nastrój przypominał stan ducha Michaela Douglasa z kultowego filmu "Upadek"? Ivańczuk swoje partie gra całkowicie "bez gardy", nie pilnuje swojego jak należy i kończy pierwszy cykl, mając zaledwie pół punkta w tabeli. Partnerzy poczuli już chyba "słabszy egzemplarz" jak to w silnych kołówkach bywa i zapewne będą go testować na wszystkie możliwe sposoby.
W podobnej sytuacji jest Borys Gelfand, który uległ dziś Magnusowi Carlsenowi. Główne wydarzenia nastąpiły, jak to się często zdarza w partiach Norwega, w końcówce. Trudno mi teraz powiedzieć, czy Gelfand mógł ustać ten endszpil, jednak wymiana hetmanów prowadzącą wprost do przegranej była kolejną podstawką. Innego określenia nie znajduję. Na pierwszy rzut oka wydaje mi się, że Gefand nie wytrzymał napięcia i poniósł go nieco jego impulsywny charakter. Carlsen jest potwornie silny na styku gry środkowej i końcówki i mało kto wie o co mu chodzi w tym stadium partii. W Londynie robi się niezwykle ciekawie - dziś mieliśmy aż trzy rezultatywne partie i to napawa optymizmem przed następnymi rundami.
Ciekawy mecz zagrał Kramnik z Griszczukiem. Kramnik mając piona więcej napotkał duży opór i świetną obronę Griszczuka. Przeciwnicy podpisali remis, gdyż nie było realnych szans na realizację nadprogramowego piechura.
Radżabov po wczorajszym zwycięstwie nad Ivańczukiem, przegrał z Piotrem Swidlerem i w dodatku w swojej koronnej "królewsko-indyjskiej". Tym samym reprezentant Azerbejdżanu wychodzi na zero, a Svidler wraz Carlsenem odstają na pół punkta od prowadzącego Aroniana.
Świetnie mi się ogląda Londyn. Arcymistrzowie walczą w prawie każdej partii, każdy pojedynek jest na tyle interesujący, że mam poważny dylemat co w danym momencie oglądać. Jutro mamy dzień przerwy, we wtorek spotkają się outsiderzy - Gelfand z Ivańczukiem. To może być ciekawy pojedynek, gdyż arcymistrzowie nie mają zbyt wiele do stracenia, a wiele do zyskania- zwycięstwo daje cień szansy na powrót do gry.
Carlsen białymi będzie szukał szans w pojedynku z Griszczukiem i w tym spotkaniu upatruję hitu rundy czwartej. Arcyciekawie może być też w partii Aronian-Swidler: obaj arcymistrzowie prezentują się w Londynie doskonale.
Svidler wyrasta nam na czarnego konia turnieju, myślę, że trochę niedoceniany też jest Grishchuk - ciekawe czy uda mu się ustać czarnymi z Carlsenem.
OdpowiedzUsuńZa to Kramnik musi zacząć wygrywać, bo po 3 pojedynkach ma 1 punkt straty do lidera, to trochę dużo zważając, że początek turnieju powinien należeć do Kramnika, a końcówka do młodszych zawodników...
No i chyba wystarczyło 25 posunięć, żeby Griszczuk miał przegraną pozycję w starciu z Carlsenem? Oczywiście będą jeszcze trochę grać, ale białe już ograły czarne, jeśli nie zdarzy się jakieś nieszczęście (odpukuję w niemalowane jako "carlsenowiec"), to Magnus ma kolejnego plusa!
OdpowiedzUsuńMirek Wolak