sobota, 20 kwietnia 2013

"Mateusz Bartel i Iweta Rajlich obejmują samodzielne prowadzenie na dwie rundy przed końcem Finałów Mistrzostw Polski w Szachach"




Ameryki chyba nie odkryję, jeśli powiem, że różnica między komentowaniem szachów za ekranem laptopa, a dziennikarstwem bezpośrednim, jest ogromna. Okazuje się, że dopiero będąc blisko zdarzenia, można rozeznać się we wszystkich jego niuansach, wie się więcej i nie komentuje się na tak zwanego "czuja". Miałem okazję się o tym przekonać wczoraj, gdyż nareszcie wygospodarowałem odpowiednią ilość czasu, by wybrać się na "finały" do Chorzowa. Na mistrzostwa pojechałem z mieszkającym o dwa rzuty oszczepem od mojego domostwa, dobrze wszystkim znanym sędzią klasy państwowej, Tomkiem Ptaszyńskim. Cieszę się bardzo z tej eskapady, gdyż udało mi się zrobić cała serię zdjęć naszej czołówki, oraz zobaczyć jak wygląda impreza tej rangi na żywo. Tak, tak. Te Finały Mistrzostw Polski w Szachach to najsilniejsza szachowa impreza na jakiej miałem okazję być (chłopie, a gdzieżeś ty się chował ;) ) jednak za kilka tygodni chorzowski turniej pod względem "siły", spadnie na drugie miejsce, gdyż zamierzam się wybrać do Legnicy na Indywidualne Mistrzostwa Europy.

Sala gry jest według mnie dość przestronna i wygląda dla zawodników przyjaźnie, a miejsca dla przechadzek kibiców jest aż nadto. Jeśli chodzi o oświetlenie (są to te elementy, od których w latach siedemdziesiątych zależał udział Roberta Fischera w danym turnieju) to według mnie mogłoby być nieco lepsze, ale generalnie jest wystarczające i nie przeszkadza w grze.

 Na kilka chwil przed rundą zauważyłem przy stoliku Joli Zawadzkiej puste miejsce. Okazuje się, że z turnieju wycofała się Anna Gasik. Nie wiem. Jeśli nie było konkretnej przyczyny z tym związanej (oprócz sześciu przegranych z rzędu) to to zachowanie należy potępić. To w jakiś sposób spacza przebieg zawodów, gdyż sześć uczestniczek finałów zagra jedną partię więcej, trzy jedną partię mniej. To w przypadku szachów profesjonalnych może mieć bardzo duże znaczenie. Czy mogę się dziś na przykład obawiać o wynik pojedynku Joli Zawadzkiej z Kariną Szczepkowską - Horowską, jeśli ta pierwsza miała wczoraj tak zwane "wychodne" i przyjdzie na salę gry wypoczęta, a Karina musiała stoczyć normalny pojedynek z Anną Iwanow? Mogę i obawiam się. Takie są właśnie konsekwencje tej sytuacji. Dobrze, poprzestańmy na tym i zajmijmy się arcyciekawą sytuacją w obu turniejach.

Wczoraj Mateusz Bartel pewną ręką wygrał spotkanie z Kamilem Dragunem, który w tym pojedynku nie miał okazji rozwinąć skrzydeł. Tym samym aktualny Mistrz Polski na dwie rundy przed końcem objął samodzielne prowadzenie i ewidentnie jest na "prądach wznoszących". Przed rundą udało mi się porozmawiać z Mateuszem i wyglądał na dobrze przygotowanego mentalnie. Według IM Jacka Bielczyka (z którym miałem przyjemność po raz pierwszy bezpośrednio porozmawiać)  w przypadku Mistrza Polski duże znaczenie ma nastrój, jaki ma na dany turniej - jeśli udaje mu się zestroić dobre samopoczucie, nastawienie, wraz z formą sportową, potrafi wygrywać turnieje typu "Aeroflot", gdy te elementy ze sobą nie współgrają, Mistrz Polski traci wiele ze swoich atutów. Oto kilka zdjęć, które udało mi się zrobić, przed kluczowym pojedynkiem rundy siódmej turnieju panów.




 Sytuacja na dwie rundy przed końcem w turnieju panów jest bardzo ciekawa i zapowiada wielkie emocje do samego końca. Mateusz Bartel ma pół punkta przewagi na Grzegorzem Gajewskim, który wczoraj w ładnym stylu ograł Tomasza Markowskiego. Przechadzając się po sali gry, chyba najdłużej stałem przy pozycji Tomka Markowskiego i wydawało mi się, że po debiucie stanął bardzo dobrze. Udałem się w te pędy do sali obok by zobaczyć analizy komputerowe prze stoliku komentatorskim i w rzeczy samej, moduły podawały dość dużą przewagę białych. Jednak grający białymi po pewnym czasie stracił nić gry, inicjatywa przeszła na stronę Grzegorza Gajewskiego, który w podobnych pozycjach czuje się doskonale. Rankingowa "jedynka" MP traci do lidera tylko "połówkę" (podobnie Bartosz Soćko, który pokonał Darka Świercza) i dziś czekają nas decydujące pojedynki!

 
Komentujący od lewej: Jacek Bielczyk, Daniel Sadzikowski, Piotr Piesik.

W turnieju kobiet w jakiś trudno wytłumaczalny, "cudowny" sposób, udało się wygrać końcówkę wieżową z pionem więcej Iwecie Rajlich w partii z Martą Przeździecką i na dwie rundy przed końcem nareszcie mamy samodzielną liderkę. Tutaj sytuacja również nie jest do końca klarowna, gdyż niewielka przewaga Iwety nad pozostałymi finalistkami to zaledwie "zaczyn" przyszłego zwycięstwa. Iweta musiałby wygrać dzisiejszy mecz, jednak zadanie to niełatwe, gdyż na jej drodze stanęła arcymistrzyni Monika Soćko. To będzie kluczowy pojedynek przedostatniej rundy. 




To tyle jeśli chodzi o moje wrażenia z sali gry. Oczywiście mam świadomość, że nie napisałem wiele, jeśli chodzi o przebieg pojedynków, ale najlepiej to robić w domowym zaciszu - sala gry nie skłania do pogłębionych analiz i uporządkowanej relacji. Poniżej przedstawiam zdjęcia mojego autorstwa. Miłego oglądania.


Grzegorz Gajewski przed bardzo ważnym pojedynkiem z Tomaszem Markowskim.
Karina Szczepkowska Horowska wraca do gry o tytuł po ważnej wygranej nad Anna Iwanow.

GM Mirosław Grabarczyk  (z prawej) jeszcze nie wie, że zagra najdłuższy pojedynek rundy siódmej.
Bartłomiej Macieja w pojedynku z Jakubem Czakonem.
Ciekawe, której z pań kibicuje ten mały entuzjasta szachów ;).
Kluczowe spotkanie rundy siódmej - Bartosz Soćko, wygrywając, zgłosił swoje aspiracje do walki o tytuł MP.
Sympatyczny Jakub Czakon padł ofiarą niedoczasowej bitwy ze specjalistą w tej dziedzinie - Bartłomiejem Macieją.

3 komentarze:

  1. Tak przeglądam Twoje zdjęcia ... i rzeczywiście udało Ci się oddać realia. Te zdjęcia są takie "prawdziwe" tzn. jakaś czapka na parapecie obrus na połowie stołu itp. itd. ale tak jest :) Mi takie zdjęcia odpowiadają bardziej, niż takie wykadrowane, ustawione ale nie oddające prawdy, którą by się zobaczyło będąc osobiście na miejscu :)
    Jacek

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu mnie tam nie ma...? (Zazdroszczę)

    OdpowiedzUsuń
  3. Krzysiek nie chciał zrobić "życiowego" zdjęcia z 3. stołu. Właściwie jego spodu gdzie dla wyrównania pod jedną z nóg jest masa podkładek piwnych.

    OdpowiedzUsuń