W srogie terminy popadł w chorzowskich finałach Kacper Drozdowski. Wczoraj, w prestiżowym pojedynku z Janem Krzysztofem Dudą musiał uznać wyższość swojego rywala i nadal pozostaje z jednopunktowym dorobkiem. Pytaniem zasadniczym jest, czy Kacper zdoła się podnieść po trzech porażkach, które musiały zachwiać jego poczuciem pewności siebie. W szachach nadmiar pewności siebie to cecha zła, jednak jeszcze gorsza jest niepewność za szachownicą, a ta zwykle ma miejsce, gdy zalicza się kolejne porażki. To dlatego trenerzy uczą swoich podopiecznych takich to prawd, że nigdy i pod żadnym pozorem nie należy się przyzwyczajać do porażek. Porażka dla szachisty i sportowca ma być traktowana jako stan nienaturalny i ma prowadzić do jak najszybszego odbicia się po uprzednim wyciągnięciu z niej wniosków. Czy Kacper w drugiej części tych finałów odbije się od dna - wkrótce się dowiemy!
Co jeszcze działo się w rundzie czwartej? Generalnie w wielu partiach było dużo przeoczeń, pomyłek i błędów. Podstawiano figury, podstawiano i partie. Taka sytuacja miała miejsce w pojedynku Bartel - Tazbir, gdzie grający czarnymi w 28 posunięciu zagrał "g5" - manewr, który pomimo różnopolowych gońców oraz na względnie zredukowanym materiale, spowodował błyskawiczną wręcz porażkę. Tym samym aktualny Mistrz Polski zgłosił swój "akces" do walki o najwyższy tytuł tych mistrzostw.
Doskonałe przygotowanie debiutowe oraz świetną technikę zaprezentował Grzegorz Gajewski w pojedynku z Jackiem Tomczakiem. Przeciwnik Grześka Gajewskiego nie poradził sobie z grą w końcówce, która, kto wie, może i była do ustania? Trudno wyrokować tak na gorąco - w domowym laboratorium zapewne wyjdzie jakich posunięć zabrakło czarnym do uratowania tej pozycji.
Z ważnych pojedynków, pod znakiem bardzo wyrównanej gry, upłynęło spotkanie Markowski - Soćko. Kibice nie mogli czuć się zadowoleni przebiegiem tej partii, gdyż obaj przeciwnicy poszli w zaparte i nie było wielkich szans na zawiązanie aktywnej gry dla którejkolwiek ze stron. Tomasza Markowskiego, który od dłuższego czasu jest poza głównym nurtem wydarzeń szachowych w Polsce, nie jest łatwo "skonsumować" - siła gry u niego pozostała, a i technika też jest. Tego się po prostu nie zapomina.
Nie liczą się w grze juniorzy, którym nie przepowiadałem w Mistrzostwach Polski wielkiej "kariery", czyli Radek Gajek oraz Licznerski Łukasz. Obaj płacą, jak to zwykle bywa na tak silnej względem ich siły gry imprezie, wysoką cenę. Ten turniej jednak dla obu jest doskonałym materiałem szkoleniowym. To świetny materiał do dalszej pracy nad niedostatkami w ich grze. Jeśli chodzi o Gajka i Licznerskiego odnoszę wrażenie, że ich siła gry jest relatywnie wyższa, natomiast o ich postawie decydują jeszcze czynniki czysto psychologiczne. Z tym miał kiedyś problem Darek Świercz ale u niego ta sprawa jest już dawno rozwiązana. Darek siada do partii dobrze umotywowany i pewny siebie - wygląda jakby nie specjalnie był zainteresowany tym, jaki ranking ma jego przeciwnik, jak jest utytułowany, to on rozdaje karty i to jego przeciwnicy mają się obawiać. Juniorzy chyba jeszcze zbyt wiele myślą nad tym z kim grają i w czym uczestniczą, a to powoduje usztywnienie postawy. Spokój ducha u szachisty przychodzi z czasem. Jestem ciekaw jak im pójdzie w końcówce tego turnieju.
Wśród pań moją uwagę przykuł pojedynek Moniki Soćko z Kariną Szczepkowską - Horowską. Monika Soćko po posunięciu 8. Hd1-f3! zadziwiła mnie bardzo (co nie może z kolei dziwić Czytelników, gdyż debiut "dwóch skoczków" to nie są "moje klimaty"). Nie będąc specjalistą od tego systemu, wiedziałem o odejściu białopolowego gońca na "e2" i tyle. Monika zagrała jednak "na związanie" i tutaj była potrzebna konkretna reakcja. Karina zamyśliła się w tym momencie na dłużej, co z kolei zadziwiło mnie, gdyż wybierając ten system, na takie ruchy jak 8.Hf3 trzeba być po prostu gotowym. Rybniczanka nie zareagowała jednak najlepiej i tym samym wyruszyła w trwającą blisko 90 posunięć podróż, której docelową stacją miało być uratowanie partii. Koniec końców udała się ta sztuka, a to ze względu na niedokładności Moniki Soćko w realizacji pozycyjnej i materialnej przewagi. To był bardzo ciężki mecz dla obu zawodniczek i jest bardzo zasadnym pytanie, jak będą się czuły fizycznie w rundzie następnej i kolejnych.
W innych ważnych meczach Joanna Majdan - Gajewska wygrała bardzo ważną partię z Iwetą Rajlich, a Joanna Worek dopisała sobie punkt w tabeli po zwycięstwie nad Martą Przeździecką.
Zarówno w turnieju panów jak i pań naprawdę pewną informacją jest ta mianowicie, że nic nie jest pewne. Układy w obu tabelach zwiastują ogromne emocje do samego końca turnieju, gdyż nie zanosi się na to, że w krótkim czasie wyklarują się liderzy mający bezpieczną przewagę nad pozostałymi uczestnikami mistrzostw.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz