poniedziałek, 15 kwietnia 2013

"W rundzie trzeciej Mistrzostw Polski w Szachach "rutyniarze" deklasują juniorów!"




Za nami kolejna, emocjonująca runda Finałów Mistrzostw Polski w Szachach. W ostatnim wpisie poruszyłem temat poziomu rozgrywanych partii. Dziś zastanawiałem się skąd wziął się mój estetyczny niedosyt i szybko znalazłem rozwiązanie tej dość prostej zagadki. Jedyna odpowiedź jaka mi się nasunęła, jest związana z moim, dość gwałtownym przeskokiem z londyńskich głębin, na naszą krajową arenę. Gdy się stołujesz w pięciogwiazdkowej restauracji, zmysł smaku jest dość mocno wyostrzony i niewiele jest cię w stanie kulinarnie zadowolić. To też jest trochę tak jak z podróżami - gdy ktoś zwiedza niewiele, zadowoli go, powiedzmy, wypad do Bratysławy. Gdy ktoś intensywnie podróżuje, szuka coraz to atrakcyjniejszych miejsc, celowo omijając tereny, ciekawe skądinąd, ale już nie dla niego - zaprawionego w bojach,  starego podróżniczego "wygi". To tutaj leży gdzieś przyczyna mojego spojrzenia na chorzowskie zmagania. Spadłem z wysokiego londyńskiego rumaka i mam pogruchotane gnaty. Ot, co.

Mistrzostwa Polski w Szachach są dla mnie jednak bardzo atrakcyjne z czysto sportowego punktu widzenia. Dziś mieliśmy prawie stuprocentowy pogrom przedstawicieli młodego pokolenia szachistów. Szczególnie interesującym wydał mi się pojedynek Kacpra Drozdowskiego z Grzegorzem Gajewskim. Przeciwnicy odtworzyli zdaje się, pojedynek "Wołokitin-Wojtaszek" z niedawno zakończonej Ligi Rosyjskiej (jeśli się mylę piszcie śmiało - errare humanum est) i tam chyba w szesnastym posunięciu Wołokitin stworzył groźbę mata na h7 damą, co należało odeprzeć ruchem "g6" lub nawet "f5". Kacper wybrał inny plan, który bardzo szybko zaprowadził go w kierunku przepaści. Nic już młodemu juniorowi nie zostało z dobrego startu z rundy pierwszej - "samce alfa" określają powoli miejsce w szyku jemu, oraz pozostałym czołowym juniorom i jak na razie to rutyna wygrywa z młodością. Tak to w tym momencie wygląda.

Świetną partię z Bartoszem Soćko miał Jaś Duda, jednak krótka chwila inercji spowodowała, że dwa wolne piony zadecydowały błyskawicznie o wyniku partii. Oj, coś nie układa się to wszystko po myśli "młodych wilków" - rutyniarze, czyli szeroka czołówka, nie pozostawia im żadnych złudzeń.

Muszę się przyznać, że największe wrażenie zrobiła na mnie partia Darka Świercza z Krzysztofem Bulskim. Otóż, Darek Świercz, zagrał tę partię w iście carlsenowskim stylu: w wydawałoby się całkowicie równej pozycji, która na pierwszy rzut nie dawała podstaw do gry na wygraną, znalazł odpowiednie idee i motywy, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Przypomniałem sobie Carlsena, gdyż u niego, w podobnych pozycjach ze zredukowanym materiałem dzieją się najczęściej podobne historie. Nie wiadomo skąd, nie wiadomo do końca w którym momencie, następuje kolaps pozycji. Bardzo mnie cieszy postawa Darka Świercza, który potwierdził tą partią jak bardzo jest zdeterminowany w swoich planach.
To tyle moich wrażeń na gorąco z szachownic męskich. Oczywiście, działo się znacznie więcej. Praktycznie każda partia to osobna historia godna przynajmniej jednego dłuższego akapitu.

W turnieju pań najciekawiej było chyba w partii Kariny Szczepkowskiej - Horowskiej z  Martą Przeździecką. Tym razem Karina musiała uznać wyższość rywalki po pojedynku, który w pewnym momencie stał się prawdziwą "komedią pomyłek". Obie zawodniczki myliły się w tym spotkaniu na potęgę, a sam pojedynek był przez to niezwykle emocjonujący.
Dwa równolegle grane turnieje rozwijają się i za kilka dni skala napięcia będzie nieporównywalnie większa. Jestem ciekaw czy juniorzy powściągną emocje i zaczną wreszcie prezentować równą, silną grę. Dobrze by to zrobiło dla dramaturgii tych finałów, zwłaszcza na finiszu chorzowskich zmagań.


4 komentarze:

  1. Obserwując dzisiejszą partię Świercza około 40 pos. pomyślałem: "Pewnie trochę jeszcze popróbuje, ale niestety Carlsenem nie jest, więc raczej nic z tego nie wyciśnie"... Jak widać, nie tylko Carlsen potrafi grać (i wygrywać) kompletnie (?) remisowe końcówki! Wielka klasa, brawo Darek!
    RadekB

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że Piorun nie pocisnął Mitonia. Nawet jeśli pozycja wydawała mu się remisowa mógł z godzinkę dłużej powalczyć. Świercz pokazał serce do walki i super!
    Jeśli Wojtaszek będzie dalej kroczył w takim trendzie bocznym, to za 2 lata możemy mieć zmianę na pozycji lidera rankingu (i Świercz Comarch Team :) ).

    Tom K.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świć Waldemar16 kwietnia 2013 09:01

    Też byłem zdumiony remisem w partii Pioruna z Mitoniem.Wydaje się, że białe mogły grać dalej bez ryzyka czyli jak mawiają "bawić się za darmo"

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dobry artykuł, czytam twojego bloga o psychologii od dłuższego czasu, bo temat interesuje mnie temat psychologii, w szczególności analiza transakcyjna :). Na najlepszy-psycholog.pl jest artykuł o psychologii pracy, napisany przeze mnie :)

    OdpowiedzUsuń