czwartek, 15 sierpnia 2013

"Puchar Świata w norweskim Tromsoe już bez Polaków. Dziś Darek Świercz po emocjonującej walce zremisował drugą partię z Aleksandrem Griszczukiem"




Czekałem dość długo żeby coś napisać. Może zbyt długo, ale jest jeden plus mojej oszczędności w pisane słowo. Mianowicie dzięki temu, że nie wyrwałem się przed szereg, już teraz wszystko wiem, wszystko jest jasne, choć ta wiedza w żaden sposób mnie nie cieszy...
 
 Do dzisiejszego pojedynku Darka Świercza z Aleksandrem Griszczukiem, przystępowałem w złym nastroju - mianowicie miałem świadomość w jak trudnej sytuacji jest nasz czołowy arcymistrz. Gra z zawodnikiem, który zadowoli się remisem, dającym awans do trzeciej rundy Pucharu Świata, jest niezwykle trudna - przede wszystkim trzeba wybrać wariant, który da skomplikowaną grę, najlepiej przy jak największej liczbie figur, a grając trzeba mieć na uwadze tendencję do uproszczeń u przeciwnika. Na szachownicy stanęła pozycja partii szkockiej, którą oceniłem jako bardzo dobrą do gry. Było skomplikowanie i do liczenia było w każdym momencie bardzo wiele. Obserwując na kamerze zachowanie Aleksandra Griszczuka w tej partii (jak i w sumie w każdym innym pojedynku, który miałem okazję oglądać z nim w roli głównej) uderzył mnie jego wielki spokój, wręcz flegma w sposobie bycia. Spoglądając na mecz Polaka z Rosjaninem cały czas rzucała mi się w oczy różnica w postawie za szachownicą obu przeciwników. Darek siedział przy desce podciągnięty do przodu, mocno skoncentrowany, napięty, z głową zawieszoną nad szachownicą. Griszczuk dość luźno ubrany, w dżinsach i dresie, (Darek był w koszuli i ciemnej marynarce) inaczej też siedział - jakby z boku, z pokerową twarzą, niezwykle spokojny, flegmatyczny. Nie mogłem w żadnym momencie zauważyć na jego twarzy napięcia, konsternacji, zadziwienia, wysiłku. Jego twarz zupełnie nie nadawała się do czytania jak w otwartej księdze - było to absolutne zero informacyjne na temat "co w duszy gra człowiekowi".
 
W każdej sytuacji zawsze szukam pozytywów, jednak ciężko mi było odnaleźć je przed tym meczem. Polak jednak sprawił mi ogromną niespodziankę, gdyż zagrał po prostu doskonale i był bardzo bliski wyrównania stanu meczu. Griszczuk, będąc w koszmarnym niedoczasie (jak zwykle) popełnił kilka poważnych błędów, jednak Darek doganiając w czasie Rosjanina również nie zagrał optymalnie. Okazuje się, że zwycięstwo nad tak silnym zawodnikiem, to nie jest już kwestia grania silnych posunięć przez większą część partii. By wygrać z kimś z najwyższej półki, trzeba przekroczyć swoje ograniczenia i zagrać fenomenalnie. Darek zagrał bardzo dobrze jednak potrzebny był jeszcze ten słynny błysk i trochę szczęścia...
 
 Tak się zakończyła przygoda Darka Świercza w Pucharze Świata, jednak podobnie jak w przypadku występu Moniki Soćko w Mistrzostwach Europy w Belgradzie, jestem usatysfakcjonowany. Przed Pucharem Świata udało mi się porozmawiać chwilkę z Darkiem i po tej rozmowie uświadomiłem sobie, że młody polski talent nie ma w głowie żadnych barier, ograniczeń, co w połączeniu z wysokimi celami, jakie przed sobą stawia, każe poważnie myśleć o tym, że w niedługim czasie najprawdopodobniej awansuje do grupy 2700 elo +, czyli do szerokiego zaplecza elity światowej. To jeszcze nie teraz, okazało się, ale gdzieś podświadomość szepcze mi, że kolejne sukcesy tego szachisty nastąpią wkrótce. Kibicuję Darkowi i wierzę w jego dalszy progres.
 
Największą, nieprzyjemną niespodziankę, sprawił sobie oraz kibicom Radek Wojtaszek, któremu nie udało się przejść do rundy drugiej. Bukmacherzy naszego, rankingowo plasującego się wysoko zawodnika, upatrywali jako tego, który zajdzie najdalej. Rzeczywistość okazała się jednak bardzo brutalna - oba pojedynki w "klasyku" pokazały, że nasz reprezentant nie był dobrze rozegrany - wiele obiecujących kontynuacji pomijał lub nie doliczał, a przejście do "tie- breakowego" piekła oznaczało, że wszystko się może zdarzyć. I zdarzyła się wpadka w pierwszej dogrywce, oraz remis w następnej. Cóż, był to całkowicie nieudany start naszej rankingowej "jedynki". Jeśli szachy Radka Wojtaszka mogły wytrawnych kibiców zniesmaczyć, czy też pozostawić duży niedosyt, to o występie Jana Dudy nie można się w takich kategoriach wypowiadać bez groźby narażenia się na brak obiektywizmu. Jan Duda pojechał po naukę i naukę odebrał, jednak nie od byle kogo, bo od legendy światowych szachów. Iwanczuk na pomeczowej "mini-konferencji" komplementował najmłodszego europejskiego arcymistrza i choćby po to warto było wsiąść do samolotu i odwiedzić to małe miasteczko leżące za kołem podbiegunowym. Ważne, że młody polski talent pokazał się w doborowym towarzystwie i to zostanie zapamiętane. Urwać "połówkę" Iwanczukowi to jest coś! To było nawiązanie walki i świetny impuls, wzmacniający młody umysł.
 
Puchar Świata nie kończy się, rzecz jasna. Impreza jest doskonale zrealizowana pod względem medialnym - ogląda się ją z wielką przyjemnością. A, że Polacy już są za burtą? Trudno. Należy skupić się na zbliżających się DME w Warszawie i tam zaprezentować doskonale jako drużyna. Listopad będzie szachowo nasycony do granic - mecz Anand - Carlsen oraz DME zaczynają się praktycznie w tym samym czasie. Okazuje się, że relatywnie zimny, wietrzny, czasami mroźny listopad, może okazać się bardzo gorącym miesiącem. I na to liczę!
 
 
 
 

6 komentarzy:

  1. Oglądałem wszystkie partie. Duda zagrał bardzo ładnie w pierwszej z nich, chociaż partię pozwoliło mu uratować Kf1 Iwańczuka. W drugiej partii przewaga Ukraińca nie podlegała dyskusji. Jednak grać na takim poziomie w wieku piętnastu lat to robi wrażenie!
    Co do to miał problemy w obu partiach, w których Fier zagrał atak Trompovskiego. W pierwszej wybronił się po emocjonującej, lecz nie pozbawionej błędów grze. Nie potrafi też wykorzystać nadarzających się okazji, bo był pod stałą presją czasową. Grając ten debiut krótszym tempem jego obrona szybko rozsypała się. Wyciągam stąd wniosek, że zawiodło przygotowanie do tego pojedynku, bo wyglądało, że Radek nie czuję się dobrze w tym debiucie. Dziwne, bo przecież to przygotowanie jest bardzo silną stroną tego zawodnika...
    Do Darka Świercza nie można mieć żadnych pretensji. Pojedynek ze Zwjagincewem rozegrał mistrzowsko. Także z Griszczukiem w pierwszej partii grał jak równy z równym, a w drugiej był bardzo blisko wygranej, grając piękne, otwarte szachy.
    Podsumowujac, nieudane dla naszych zawody, z wyjątkiem cieszącej serce postawy Świercza. Jednak na razie żaden z Polaków nie wydaje się gotowy by przebić się do światowej czołówki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że sie nie udało, ale tak jak mówisz, ważne, żeby zaprezentować się dobrze na krajowych pojedynkach

    OdpowiedzUsuń
  3. Świć Waldemar16 sierpnia 2013 21:56

    Nasi młodzi są jeszcze za słabi na granie w takim towarzystwie. Nie zapominajmy ile lat gry w czołówce światowej mają za sobą Ivanczuk czy Griszczuk. Radek dokonał pewnego wyboru w życiu. Wszystko ma swoją cenę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdzie można zobaczyć video - transmisje ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Ne zgadzam się z Michallem. Wg mnie nasze krajowe "podwórko" to nie jest miejsce do realizowania sportowych ambicji przez takich graczy jak trzej muszkieterowie z Tromso. Co bowiem takie pojedynki im dają? Żeby pokazać się szachowemu światu, trzeba grać zagraniczną czołówką. Bycie mistrzem własnego podwórka to minimum ambicji (no chyba że się było mistrzem ZSRR:)). Puchar Świata jest taką właśnie okazją, żeby się pokazać, jak to się udało Dubowowi, Adhibanowi czy Wei Yi. Niestety w szachach nie ma więcej turniejów, w których "zaplecze" mogłoby się konfrontować z elitą (jak to ma miejsce np. w tenisie), więc tym bardziej trzeba takie szanse łapać.
    Jak ktoś nie ma takich ambicji, to potem kończy tak jak (wybaczcie to może trochę naciągane porównanie) piłkarski Lech Poznań - co mu z wicemajstra i tryumfów nad jakimiś Koronami, Jagielloniami etc., skoro w Europie sobie nie pograł...
    Podsumowując występ naszych: Radek niestety kompletnie zawalił i tym samym rok może uważać za stracony. Kryzys trwa od Olimpiady i zaczynam się obawiać czy sam zawodnik wie, jak z niego wyjść. Strasznie ciężko gra, bez polotu, a w dodatku często wypuszcza rywali, brakuje mu twardości w realizacji przewagi. Darek i Jan całkiem nieźle, choć szczególnie w przypadku tego pierwszego trochę żal, że nie było niespodzianki/eksplozji. Mam wrażenie, że jego rozwój idzie w dobrym kierunku, ale czy trochę nie za wolno..? Dotychczasowa sensacja turnieju Chińczyk Wei Yi, ma 14 lat...
    RadekB

    OdpowiedzUsuń
  6. Na chessbrains.pl zachęcają do kibicowania Dubowowi, gdyż wśród pozostałych w turnieju zawodników jest on "jedynym, który ma jakiekolwiek związki z Polską" (cytuję z pamięci). Nigdy o tym nie słyszałem, czy ktoś wie więcej na ten temat?
    RadekB

    OdpowiedzUsuń