wtorek, 28 stycznia 2014

"W turnieju "A" Tata Steel Chess zwyciężył Aronian, w "B" wygrywa Sarić!"




Postanowiłem, że zanim napiszę kilka słów o ostatnim występie Polaków w Tata Steel Chess przemyślę to i owo, bo przecież najłatwiejszą rzeczą jest zacząć pisać, ot tak, ale to niejeden już raz, nie zaprowadziło mnie do Rzymu. Gdy już miałem zamiar napisać coś wreszcie, zobaczyłem świetny tekst Mateusza Bartla na jego ponownie reaktywowanym ze stanu hibernacji blogu, i po przeczytaniu tej analizy stwierdziłem, że właściwie najlepsze co mogę zrobić, to skierować czytelników do tego właśnie źródła: http://mateuszbartel.chessbrains.pl/kilka-slow-o-psychologii/.

 W tym artykule znajdują się, tak myślę, najważniejsze przyczyny nieudanego występu Radka Wojtaszka, w którego, chciałbym teraz podkreślić, cały czas bardzo mocno wierzę. Gdybym nie widział kilku jego występów, tych niedawnych i tych wcześniejszych, to może dałbym posłuch tym, którzy tak chętnie, lekką ręką (lekkimi usty) i z beztroską oznajmiają, że to jest właściwie koniec i ten zawodnik nic już więcej nie pokaże, ponad to co już zdążył zaprezentować.

 Turniej Tata Steel Chess wyglądał na próbę wbicia podczas jazdy samochodem "piątki" na zaciągniętym hamulcu ręcznym i stąd to miejsce i stąd ten wynik. Jednak ostatnie turnieje sprzed, pokazały, że nasz arcymistrz, gdy złapie ten słynny "nastrój", rytm, gra fenomenalne szachy i dla swoich przeciwników potrafi być klasycznym "nightmare". Osobiście, nie tyle wierzę, co jestem wręcz przekonany, że jest tylko kwestią czasu, gdy Polak wskoczy do pierwszej dwudziestki rankingu i tam pozostanie.
 Ten turniej pokazał, jak wielkie znaczenie w szachach mają te aspekty, które dotyczą stanów mentalnych, a nie umiejętności stricte szachowych (ale ja jeszcze raz zapytam - dlaczego stwarzać ten sztuczny podział na wiedzę szachową, czy wiedzę o sobie samym, jeśli ta ostatnia może mieć tak duży wpływ na wynik?) Warto zwrócić w tym momencie uwagę, że z podobnymi problemami: uchwycenia odpowiedniego nastroju, zdobycia przewagi tzw. "lepszej dyspozycji dnia", w sytuacji, gdy siła gry przeciwników jest, mniej więcej równa, mieli i mają nadal, najlepsi szachiści świata. Daleko nie odskoczę - Lewon Aronian. Przypomnijmy sobie turniej pretendentów w Londynie (ach, znów!) Aronian również przegrał go na płaszczyźnie psychologicznej  - rozsypał się strasznie w tym turnieju (pamiętacie te idee g5? i b5? w jednym z pojedynków, zdaje się ze Swidlerem? Co to w ogóle było? W jakim on musiał być stanie ducha, że takie "coś" wymyślił w jednej partii??)  

Ten sam Aronian po niespełna roku w wywiadzie dla "Mata" zaczyna doceniać rolę dobrego psychologicznego przygotowania do turnieju. Ma świadomość, że na poziomie światowym różnice w sile gry nie są duże i trzeba szukać innych płaszczyzn na osiągnięcie przewagi nad przeciwnikami. I właśnie teraz, w Holandii, byliśmy świadkami, jak Aronian z ogromnym zapasem wyprzedził innych, świetnych uczestników turnieju głównego Tata Steel Chess. Drugi szachista świata odrobił pracę domową z psychologii, którą, można tak powiedzieć, sam sobie zadał w Londynie. 

Ostatnio coraz częściej pojawia się w połączeniu ze słowem "szachy", słowo "psychologia". Dzieje się to w wielu różnych konfiguracjach, a dyskusje o aspekcie psychologicznym szachów są niezwykle interesujące. Czy cieszy mnie ten fakt, zważywszy, że miałem chyba niezłą intuicję, tak tytułując bloga, licząc na bardzo pojemny temat? Może nie tyle cieszy, co  raczej nieco dziwi, że dopiero teraz podejście do szachów z tego ujęcia jest odkrywane, co oczywiście nie znaczy, że nie istniało, a tylko z racji znaczenia, nie było tak lansowane przez szachistów elity.

 Szachy to sport ogromnych ciśnień, napięć i przedłużającej się koncentracji. W skali całego turnieju ta męka przeciętnie trwa około 40-60 godzin, w przedziale czasowym 9 dni (nieraz trwa to krócej). Który sport wywiera taką presję na swoich adeptów? Prymitywna piłka nożna? Tam w tygodniu profesjonał rozegra jeden mecz, 2 X 45 min. To tyle ile trwa nieraz debiutowa faza jednej partii 9 rundowego turnieju szachowego. Reszta? Treningi, na których poziom koncentracji jest znacznie mniejszy. Poszukajcie sami, może wymyślicie jakąś dyscyplinę sportową, w której presja trwa dłużej i jest większa, w zestawieniu z rozgrywkami szachowych profesjonałów. Pobawcie się kiedyś w liczby, w statystyki i  policzcie ile arcymistrz musi podjąć decyzji (gdzie każda może być jego ostatnią i decyduje , czy w prawo czy w lewo w tej partii, a nikogo, kto by z tyłu ubezpieczał, nie ma) w trwającym trzynaście rund turnieju, przy przeciętnej około 40 posunięć na partię. Aż sprawdzę. Ponad pół tysiąca decyzji! Dlatego do tego co napisał Mateusz Bartel mogę jedynie dorzucić od siebie, że według mnie, stała współpraca silnych arcymistrzów z doświadczonymi psychologami, a jeszcze lepiej, psychologami sportu, jest koniecznością. Taka inwestycja z całą pewnością, wcześniej , czy później zaprocentuje. Psychologia już teraz, na obecną chwilę, ma bardzo wiele do zaoferowania - metod, technik itp. - tym, którzy chcą być panami swych nastrojów, a nie na odwrót.

Jan Duda zaprezentował się w tym turnieju dobrze. Trzeba prześledzić jak mu szło w trakcie całego turnieju, by uświadomić sobie, jak ciężko mu było wykręcić ten właśnie wynik. Janek gdzieś w środku zaliczył straszny dołek, ale świetnie się z niego pozbierał - to doskonały prognostyk na następne turnieje w których wystąpi. Jest mocny. A będzie jeszcze mocniejszy.

Zakończył się turniej w Holandii -  "no i co dalej?" - pomyślałem. Z przyjemnością oznajmiam czytelnikom, że... jest "dalej"! To "dalej" to zaczynający się za kilka dni Moscow Open, na który to turniej wyrusza polska ekspedycja w składzie: Soćko, Bartel, Świercz, Krasenkow, Mitoń, a w arcymistrzowskiej kołówce dla młodych talentów wystąpi niejaki Dragunik ;) ! Ależ się zapowiada! Oczywiście, przy tej okazji, zapraszam wszystkich do kibicowania i dzielenia się wrażeniami. Emocji na pewno nie zabraknie. Niech moc będzie z wami Polacy!




8 komentarzy:

  1. Odpowiadając na retoryczne pytanie autora - podobne napięcie w sporcie kojarzy mi się jedynie ze snookerem

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam podobne odczucia o ważności psyche.
    I mam wewnętrzne przekonanie, że ze swoimi obecnymi umiejętnościami czysto szachowymi Wojtaszek spokojnie może grać na stabilnym poziomie >=2750. Oczywiście warunkiem koniecznym jest dopracowanie czynników pozaszachowych m.in psyche, odpowiednia forma fizyczna oraz ostrzenie formy na konkretne zawody. Dopóki nie dopracuje tego zawsze będzie duża huśtawka w wynikach.

    Każdy turniej prowadzi nie tylko do wyczerpania fizycznego, ale także psychicznego, tak więc konkretnie granie 27 partii turniejowych w ciągu około miesiąca było ewidentnym strzeleniem sobie w stopę pod każdym względem.
    Przypuszczam też, że W. już nie dostanie więcej szansy gry w Tata Steel B, bo orgowie dojdą do wniosku, że zostali mocno zlekceważeni tego typu podejściem.

    Tom K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę Tom, że nasz arcymistrz zagra jeszcze w niejednej bardzo silnej kołówce.

      Usuń
  3. sporty walki, boks, to tez w duzej mierze sporty 'psychologiczne'. Napiecie nieporownywalne do tego szachowego jest w okresie przygotowawczym do walki a dni, a godziny przed sama walka to jest dopiero cisnienie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kierowcy rajdu Dakar jadą kilkadziesiąt godzin również podejmując setki decyzji na trasie i ryzykując nie tylko wynik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co nie zmienia faktu Panowie, że szachy są jeśli chodzi o presję, koncentrację, wysiłek sportem topowym jeśli chodzi o obciążenia. Szkoda, że społeczeństwo nie jest tego w stanie zrozumieć - ja już z tyloma ludźmi spoza szachów na ten temat rozmawiałem - groch o ścianę, nie dociera - wygrywa siła stereotypu.

      Usuń
  5. Wreszcie Emanuel Lasker ,mędrzec wsród rzemieślników

    OdpowiedzUsuń
  6. Wreszcie Emanuel Lasker-mędrzec wsród rzemieślników

    OdpowiedzUsuń