niedziela, 2 lutego 2014

"Runda trzecia Zurich Chess Challenge, czyli jak Samuraj popełnił seppuku, będąc o krok od wygranej z Wikingiem!"




Piszę już bloga parę ładnych lat i w całej mojej karierze było kilka zdarzeń, sytuacji, po których miałem kłopot z napisaniem czegoś sensownego. To jest właśnie jeden z tych rzadkich momentów. Partia Nakamura - Carlsen rozłożyła mnie na łopatki i obserwowałem ją jakby zrośnięty z fotelem. Przecież ja już to i owo miałem okazję widzieć, ale to, w jaki sposób Nakamura "wypuścił" mistrza świata, jest dla mnie sprawą absolutnie niewytłumaczalną. Oczywiście, Samuraj nie wygrał z Wikingiem ani jednej partii w klasyku, co przemawiało na korzyść Magnusa, ale w tej pozycji, po tak pięknej grze, po zdemolowaniu rywala kiedy należało wykonać ostatnie cięcie mieczem, mając wroga słaniającego się na nogach - jak on mógł tego nie zrobić?? Nie rozumiem tego zdarzenia i czekam, aż ktoś dobrze tę partię skomentuje - jestem pewny, że za jakiś czas ta zjawiskowa, dziwna, całkowicie nielogiczna partia, znajdzie się w literaturze. Ona musi się tam znaleźć, gdyż tego typu pojedynki zdarzają się kilka razy na dekadę. Samuraj popełnia seppuku* mając przed sobą wroga bezbronnego, z wytrąconym orężem z rąk...

Nakamura nie potrafił zrobić w sumie rzeczy w szachach najtrudniejszej, czyli "wygrać wygranej pozycji". Jednak w książkach na ten akurat temat, partii na 3-4 tempa od wygranej autorzy nie zamieszczają - byłoby to zbyt oczywiste, wręcz prymitywne postawienie sprawy. Autorzy książek szachowych opisując ten temat, najczęściej dają pozycje z dużą przewagą, ale nie aż tak oczywistą, pozycje w których strona lepsza "czuje krew", a strona broniąca ma kilka praktycznych szans na ratunek i dalej piszą, jak lepsza strona przeszła obok zwycięstwa. 

Jeśli chodzi o ten pojedynek, wielu może postanowiło w pewnym momencie wyłączyć komputer, laptopa tuż przed końcem. Ale  przed popełnieniem tej nieostrożności, warto było  wziąć jednak pod uwagę, kim jest jeden z uczestników tego thrillera. W meczach Magnusa trzeba czekać do samego końca, gdyż ten zawsze walczy do samego końca. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i wytrwać do chwili, w której podpisywane są blankiety. Wtedy będziemy mieć pewność. 

Zapytam  was jeszcze na koniec - oglądaliście przekaz "live" z tego pojedynku? Jeśli nie, to powiem tylko tyle, że macie czego żałować - ekspresja, język i mowa ciała, mimika, cała ta dramaturgia to była bardzo ważna część tej wielkiej wojny. Szachy nadal i wciąż nie przestają mnie zadziwiać...


*Seppuku - harakiri. ;)


6 komentarzy:

  1. Ostatnio miałeś problem z napisaniem czegoś sensownego po występie Wojtaszka w Tata Steel. Czyli w sumie często Ci się zdarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak masz rację. Nawet nie często, a bardzo często nie wiem co napisać.

      Usuń
  2. Touche!

    A co do innego rodzaju mentalnych potknięć: ciekawym, czy kiedykolwiek zobaczymy Carlsena tak reagującego na swoje posunięcie, jak Kasparov w meczu z Anandem – http://www.youtube.com/watch?v=kZqcT66Fkzw A może już coś podobnego się wydarzyło?

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądałem na żywo, to było coś niesamowitego. Magnus świetnie zareagował na d6... praktycznie nie mógł w to uwierzyć... sądziłem, że w każdej chwili przed d6 podda partie i praktycznie tylko na to czekałem, ale jednak grał i jak widać opłacało się :) świetna partia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Oglądałem na żywo, to było coś niesamowitego. Magnus świetnie zareagował na d6... praktycznie nie mógł w to uwierzyć... sądziłem, że w każdej chwili przed d6 podda partie i praktycznie tylko na to czekałem, ale jednak grał i jak widać opłacało się :) świetna partia!

    OdpowiedzUsuń
  5. btw. swietny blog ! bardzo ciekawe wpisy, juz porwalem do ulubionych.

    OdpowiedzUsuń