piątek, 2 maja 2014

"Każdy strach ma kilka pięter, jak pan wie. Jeden strach ze snu pana zerwie, a inny pana uśpi."



"Czy ty, obserwator, jesteś martwą istotą obserwującą żywą istotę, czy też jesteś żywą istotą obserwującą żywą istotę? W obserwatorze bowiem istnieją dwa stany.
Obserwator jest cenzorem, który nie chce strachu. Obserwator stanowi ogół wszystkich swych doświadczeń związanych ze strachem. Toteż obserwator jest oddzielony od tego, co nazywa strachem. Istnieje przedział pomiędzy nim a strachem.
On zawsze usiłuje go przezwyciężyć lub uciec od niego i wobec tego toczy ciągłą walkę pomiędzy sobą a strachem - walkę, która powoduje tak wielką stratę energii.
Obserwując przekonasz się, że obserwator jest tylko kłębkiem pojęć i wspomnień nie mających zgoła znaczenia. Jednak strach rzeczywiście istnieje, a ty starasz się go zrozumieć w oderwaniu od rzeczywistości, czego oczywiście nie możesz dokonać. Czy jednak w rzeczywistości obserwator, który mówi "boję się", jest czymś różnym od przedmiotu obserwacji, którym jest strach? To obserwator jest strachem. Gdy to zrozumie, nie będzie już tracił energii na uwolnienie się od strachu. Wtedy zniknie przedział przestrzennoczasowy pomiędzy obserwatorem a obserwowanym przedmiotem. Gdy spostrzeżesz, że stanowisz cząstkę strachu, a nie coś od niego oddzielonego, gdy zauważysz, że to ty jesteś strachem, wtedy nie będziesz mógł z nim już nic zrobić; wtedy strach całkowicie zniknie."


                                                             Cytat z książki "Wolność od znanego" Jiddu Krishnamurtiego


Rzeczywistość stanów psychicznych to nie jest poezja spod kwiatów bzu, niestety. Wielki Krishnamurti wielokrotnie opowiadał o przyczynach lęku w swoich mowach. Oczywiście, w szachach, lęk ma takie same podłoże, jak w innych dziedzinach życia. Społeczeństwo zawistne, pragnące władzy, pieniędzy, prestiżu, sukcesu w każdej dziedzinie życia, skazane jest na życie w strachu, ponieważ zdobycie wyżej wymienionych atrybutów, wiąże się z nieustanną walką, a potem, po ewentualnym ich zdobyciu, z lękiem o ich utratę. Szachy to kolejny aspekt życia, oparty na rywalizacji, który w swoich najgłębszych pokładach musi generować lęk, gdyż tworzy hierarchię. A to, co w szachach najlepsze, zdobywa się latami, ciężką pracą, niszcząc po drodze konkurencję. Szachy to nie jest naturalny stan. To stan wojny. Grając w szachy warto czasami zastanowić się nad tym, jaką w tym sporcie przestrzeń zajmuje strach. W poniższej partii bardzo dokładnie widać strach, któremu uległ grający białymi. Przyjrzyjmy się bliżej, w którym momencie to się stało, co wtedy myślałem i jakie są przyczyny tego zjawiska.
 Początkową część, debiut, grałem bardzo skoncentrowany - nie interesowała mnie sytuacja turniejowa, miejsce, które zajmowałem, nawet przeciwnik, z którym grałem itd. Byłem jak to się często mawia, obecny w "teraz", całkowicie pogrążony w procesie gry. Nie dopuszczałem do głosu tej warstwy świadomości, która odnosi się do czegoś spoza "teraz". Często arcymistrzowie piszą, komentując swoje partie w taki sposób: "Sytuacja turniejowa zmusiła mnie do gry aktywnej, dlatego postanowiłem...itd". Gdy czytam podobne zdania, odnoszę wrażenie, że piszący te słowa niesie ze sobą w czasie gry okrutny ciężar - całą świadomość tego, gdzie się znajduje i co powinien zrobić, by swój los odmienić. Nie może być wtedy mowy o pełni koncentracji - następuje wtedy rozczepienie i utrata energii. Do "teraz", dostają się, sączą, całe pokłady przeszłości i przyszłości, paraliżując swobodę grającego.
 Spójrzcie na pozycję po 17... Wc8? Po tym posunięciu zamyśliłem się na kilkanaście minut. Oczywiście teraz najsilniejszym posunięciem, podkreślającym przewagę białych jest 18. b4! Wtedy czarne stają w strategicznie przegranej pozycji. Co myślałem przez te kilkanaście minut? Oprócz obliczeń, zaczęły się pojawiać w mojej głowie natrętne myśli o sytuacji turniejowej, co mi da remis, gdybym zremisował, z kim gram, że przede mną siedzi znacznie wyżej notowany zawodnik, nawet to kogo mi skojarzy komputer w następnej rundzie itd. A więc, do strumienia świadomości włączyła się przeszłość, przyszłość, cała ta "otoczka", w której się znajdowałem. Nastąpiło rozszczepienie na obserwatora i przedmiot obserwowany jak to ujmował Krishnamurti, w konsekwencji utraciłem koncentrację i zagrałem 18. Hd2?? - ruch wypuszczający przewagę, dopuszczający do uwalniającego 18...c5! (Analizujecie w ten sposób swoją twórczość? Nie? A szkoda ;) ) Przeciwnik nie zauważył tej okazji do wyrównania pozycji i zagrał 18...Sf6?. Dalej poszło to co poszło i w końcowej pozycji białe i tak otrzymały decydującą przewagę. Ja jednak nadal nie potrafiłem się na powrót odnaleźć w "teraz", moje myśli przywiodły mnie do tego wręcz, że przyjąłem propozycję remisu wrzuconą przez przeciwnika. (W poprzednim wpisie, napisałem, że to ja zaproponowałem remis. Pamięć mnie zawiodła, aż tak nieprzytomny nie byłem. To przeciwnik zaproponował remis, a ja go przyjąłem. Powiedzmy, że byłem półprzytomny.)
Przeszłość i przyszłość wdarła się w teraźniejszość i odebrała mi pełnię koncentracji. Oczywiście te myśli, o całej sytuacji turniejowej, przeciwniku, to wszystko, co myślałem, generowało lęk, a gdy jest lęk, nie może być mowy o pełni uwagi. W czasie turnieju pretendentów w Londynie (zaś!) w ostatniej rundzie, myślę, że doszły u Carlsena do głosu (jak i u Kramnika) podobne myśli o sytuacji, w której się znaleźli, utracili koncentrację i obaj zagrali jak sparaliżowani, poniżej swojego poziomu. W przypadku ostatnich rund Wojtaszka w Shamkir, mogło również dojść do podobnej sytuacji - nasz arcymistrz, zamiast pogrążyć się w pełni w procesie gry, dopuścił do siebie myśli o tym, że ma szanse wygrać turniej, jeśli wygra, że przegrywając, znów straci szansę na wygranie tej kołówki itd. Może nawet nie myślał tego świadomie, ale podświadomość mogła zadziałać na niekorzyść.

 W poniższej partii przyjmując remis byłem trochę jak Prosiaczek z Kubusia Puchatka, który "pobiegł do domu, jak tylko mógł najprędzej, bardzo rad, że jest już poza wszelkim niebezpieczeństwem" ;).





5 komentarzy:

  1. Im głębiej jest przeanalizowana partia, tym ciekawsze wnioski i większa szansa na pójście do przodu.
    Tego program nie powie. Tu trzeba się zastanowić, podejść jak to się mawia - kompleksowo.
    Zawsze mnie to urzekało w analizach partii opowiedzianych właściwie przez Dworeckiego.
    Ogląda się to i czyta jak zajmujące opowiadanie. Niby wiemy jaki będzie rezultat ale nie wiemy jak do tego doszło. Rzadkość na tym blogu ale zachęcam do takich wpisów!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli chodzi o artykuł to jak dla mnie szalenie ciekawy (chociaż jak dla mnie odrobinę za krótki). Pytanie czy będzie jego kontynuacja, bo zrobiłeś smaczek, a teraz czas na deser ;-). Dodam, że ten aspekt jest bardzo rzadko opisywany w literaturze. Ostatnio fascynuje mnie to jakie są kluczowe elementy w procesie popełniania grubych błędów przez silnych zawodników. Tutaj przykładami są chociażby wymienieni przez ciebie szachowi tytani - Kramnik czy Carlsen. Nie trzeba chyba dodawać, że także zmęczenie, choroba czy problemy - sprawiają, że nasz poziom drastycznie może ulegać zmianie. Z kolei maksymalna koncentracja, poczucie twórczego napięcia czy chociażby stan radości oraz fascynacji - może sprawiać, że tworzymy perełki na szachownicy, którymi później można się zachwycać latami.


    Przy okazji jeszcze drobne poprawki:

    1) rozczepienie - rozSZczepienie oraz zamiana 17... Wac8? - 17... Wc8?

    2) Wielki Krishnamurti wielokrotnie opowiadał o przyczynach lęku w swoich mowach.
    Być może raczej chodzi o to, że "Wielki Krishnamurti w swoich mowach wielokrotnie opowiadał o przyczynach lęku". Taka drobna sztuczka techniczna a jakże zmienia kontekst, prawda? ;-).

    3) Mam wrażenie Krzysztofie, że za bardzo wykorzystujesz przecinki, zaś myślniki - oszczędzasz aż do bólu. Weźmy dla przykładu najbardziej drastyczny tego przykład:
    Oczywiście, w szachach, lęk ma takie same podłoże, jak w innych dziedzinach życia.
    A gdyby to tak wyrazić? Oczywiście w szachach lęk ma takie same podłoże jak w innych dziedzinach życia. Jak dla mnie wygląda to znacznie bardziej elegancko. Chyba, że zechciałbyś dobitniej podkreślić pierwszy człon zdania, wówczas: Oczywiście: w szachach lęk ma takie same podłoże - podobnie jak w innych dziedzinach życia.

    4) Generalnie mam wrażenie Krzysztofie, że za bardzo intensywnie wykorzystujesz przecinki, zaś myślniki - oszczędzasz aż do bólu (o nawiasach nie wspomnę).

    Mam nadzieję, że ta konstruktywna krytyka sprawi, że Twoje teksty będą JESZCZE LEPSZE. Zdaję sobie sprawę, że nie masz korektorów ani redaktorów, którzy kilka razy przeczytają Twój tekst przed publikacją, a samodzielna korekta jest tylko do pewnego stopnia skuteczna. Wiem coś o tym, bo gdy pisywałem na moim blogu, to po pewnym (dłuższym) czasie - gdy wracałem do swoich tekstów - łapałem się na tym, że w tekście "coś jest nie-teges". Jeśli jeszcze mamy osobę postronną, która od czasu do czasu zechce przeczytać i wyłapać różne niejasności czy "schody" w naszej twórczości - wówczas jest duża szansa, że uda nam się tworzyć jeszcze doskonalsze teksty. A tymi właśnie ludzie się zachwycają (a krytycy aż stają się czerwoni z wściekłości, że oni tak nie potrafią!).

    Przy okazji podkreślę wyraźnie, że sam absolutnie nie potrafię pisywać tak dobrze jak Ty, więc znam swoją pozycję w szeregu. Pomimo tego zależy mi na tym, abyś miał osobę z boku, która będzie w stanie dawać ci (choćby raz na jakiś czas) pewne wskazówki, które mogą sprawić, że jakość materiałów będzie jeszcze lepsza. Wiem bowiem o tym jak wiele czasu i wysiłku kosztuje to, aby czytywać, przetrawiać oraz tworzyć różne materiały - nie wspominając o tym, aby były one wysokiej jakości. Jeśli jednak Twój blog o tematyce szachowej ma być w pierwszej trójce najlepszych w Polsce - to musi trzymać pewien stały (w domyśle - wysoki) poziom, prawda? :-)

    PS. Dodam na koniec, że za każdym razem, gdy czytuję Twoje teksty - to coś nowego dostrzegam. Natomiast teksty inspirujące (jak chociażby ten) sprawiają, że sam mam ochotę coś ciekawego stworzyć: co oczywiście jest bardzo trudne, bo wymaga sporo nakładu pracy i chęci ;-). Dlatego dziękuję za inspirujące teksty i trzymam kciuki za dalsze wpisy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i to jest właśnie fajna krytyka - tu jest do czego się odnieść i można z innej strony spojrzeć na swoje pióro. Przeanalizuje dokładnie co mi napisałeś Tomasz! Spojrzę od tej strony na moje teksty i jak przemyślę, to może mi będą lepiej wychodzić!

      Usuń
  3. Tu z kolei Tomaszu nadużywasz nawiasów. Poza tym za "niedługi czas" miałem kiedyś obniżoną ocenę z wypracowania, do końca nie wiem dlaczego, ale coś w tym musi być, że długość jest miarą odległości a nie czasu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z najnowszego Robocopa:

    - Mówił pan, że ludzie się wahają.
    - Tylko podejmując decyzje.


    Strach, wątpliwości wszystko zaczyna się gdy nie wiemy co robić. Jeżeli znamy motyw i widzimy "Beniowskiego" nie boimy się oddać hetmana. Proces podejmowania decyzji (oceniania) zawsze przebiega podświadomie (intuicyjnie) na bazie wiedzy i doświadczenia. Jest o tym świetna książka "Move First, Think Later" niestety jak na razie tylko po angielsku :( w 2012 lub 2013 została uznana za szachową książkę roku..

    OdpowiedzUsuń