piątek, 14 listopada 2014

Remis w rundzie piątej Mistrzostw Świata w Soczi - Anand nie "docisnął" Wikinga!




Przed rundą numer 5 zastanawiałem się, co wybierze Magnus Carlsen na 1.d4. Było dla mnie jasne jak Słońce (gdy pełzną dwa zaskrońce, z nich każdy ogon ma ;) ), że "Vish'y", widząc, jakie problemy ma Norweg w znalezieniu recepty na ruch pionem sprzed hetmana, znów będzie bił w ten punkt i wybierze to posunięcie. To nie była trudna zagadka. O wiele trudniej było trafić w debiut, który zastosuje Wiking. Na razie diagnoza się sprawdza - Magnus nie ma dobrych pomysłów władając czarnym kolorem, a Anand w każdej partii zaskakuje pozytywnie, prezentując nowinki wysokiej próby.

 Norweg znów uciekł (może jednak to niezbyt fortunne słowo) - no, więc, przeskoczył na swój koronny debiut: obronę hetmańsko-indyjską. Okazało się, że Pretendent był świetnie przygotowany na takie dictum, stwarzając Mistrzowi Świata poważne problemy. Szkoda, że w końcówce rozwiązanie akcji nastąpiło tak wcześnie! Z psychologicznego punktu widzenia byłoby wskazanym, by tym razem to "Vish'y" pomęczył rywala. Chodziło o to, by nadszarpnąć Wikingowi trochę nerwów, wytrącić z równowagi, rozdrażnić, grając jego bronią. Myślę, że gdyby Anand zagrał trochę jak Carlsen w tej pozycji, mogłoby to odnieść spodziewany efekt. W końcu od pewnego momentu grał bez żadnego ryzyka, bo remis miał w kieszeni, a i czas nie był na zegarze najgorszy. Szkoda trochę tej partii.

Jak widać na załączonym obrazku, gdzieś tam, w podświadomości, zaczynam kibicować Tygrysowi z Madrasu. I nie chodzi mi o to, by ten mecz "Vish'y" wygrał - po prostu byłoby interesującym zobaczyć Magnusa "na musiku", odrabiającego straty. Jestem ciekaw, jak funkcjonowałby jego system nerwowy w tak stresującej sytuacji, chciałbym wtedy na niego popatrzeć. Oglądając go dziś za szachownicą w momencie, gdy Anand dostał straszną inicjatywę zauważyłem jak narasta w nim stres oraz irytacja. Już nie było słynnego leżenia i nudzenia się na fotelu jak to miało miejsce w Chennai. Anand na półmetku jest dla Wikinga równorzędnym przeciwnikiem - jak dla mnie, prezentuje się nawet nieco lepiej. To dobrze, jeśli chodzi o scenariusz tego wielkiego teatru. 

Zbliżamy się do półmetka mistrzostw. Po rundzie numer 6 (jutrzejszej) nastąpi zamiana kolorów. W związku z tym dwa razy Anand zagra czarnymi. To trudna sytuacja. Myślę, że "Vish'y" nie obraziłby się, gdyby w tabeli pojawiły się dwa remisy i znów dostał białe bierki. Do tego droga jednak daleka. Bardzo interesująca batalia w Soczi... 



1 komentarz:

  1. Ja też jestem ciekaw na co stać Carlsena w takiej sytuacji. Anand gra lepsze pozycje bardzo ostrożnie. Okazuje się, że albo mistrz świata jest w nie najlepszej formie albo Anand wreszcie go "namierzył". Te dwie "białe" dla Carlsena partie mogą być decydujace

    OdpowiedzUsuń