Spoglądając na ten mecz, już po pierwszej, dwupartiowej odsłonie, odnoszę wrażenie, że na arenie, w której odbywa się ta corrida, walczy podstarzały matador z młodym żwawym bykiem. Zalecenia dla matadora były takie, by trzymał się w okolicy środka areny, by mógł stosować uniki, jednak byk jest szybki oraz precyzyjny - jego tępej sile trudno się przeciwstawić. Właśnie po raz pierwszy (pewnie nie ostatni!) zepchnął mistrza w kierunku ogrodzenia i zrobił użytek ze swych rogów.
Jakiż to jest gracz, Panie, Panowie (mówię o aktualnym Mistrzu Świata), jeśli do przegranej z nim nie są potrzebne średniej wagi pomyłki, a trudno uchwytne niedokładności!? Tutaj niejednokrotnie nie wie się, w którym miejscu się przegrało! Poprzeczka zawieszona jest bardzo wysoko, chyba zbyt wysoko dla aktualnego Pretendenta.
Jeśli chodzi o sam debiut Anand nie odstaje od Mistrza Świata, ma niezłe pomysły, wygląda na to, że wykonano niezłą pracę. Co z tego, jeśli realna siła gry Ananda jest wyraźnie niższa od siły gry Wikinga. Wszystko złe zaczyna się w momencie przejścia z debiutu do gry środkowej. Magnus, ten przyciągający do szachów Magnes, łowi każdą niedokładność i punktuje z właściwą sobie zegarmistrzowską precyzją.
I znów w roli głównej mieliśmy ciężkie figury, a zwłaszcza wieże - te przeklęte dla Ananda wieże! Może przypominacie sobie w jakiej roli wystąpiła ta figura w poprzednim meczu? W Soczi gra ciężkim sprzętem również "Vish'emu" nie służy.
Przegrana? Jeśli tak, to tylko w tym momencie - jest wiele partii, jest wiele dni, by odrobić stratę, choć, hmm... sam chyba nie wierzę w to co piszę. W tym momencie lepiej w szachy gra Magnus, co mam wam powiedzieć? Marzyłbym zobaczyć go w ciężkiej sytuacji, mianowicie takiej, w której to on byłby zmuszony gonić wynik. Ależ by wtedy były emocje! Często, gęsto, oglądając piłkę nożną wolę, gdy skazany na pożarcie strzela pierwszą bramkę - wtedy otwiera się mecz i po prostu robi się bardzo ciekawie. Niestety, skłamałbym, jeślibym napisał, że wierzę w to, że w tym meczu kiedykolwiek zobaczę Wikinga goniącego wynik. A chciałbym. Bardzo bym chciał.
Dziś po 17, zdaje się, doświadczyłem fatamorgany. Otóż w "Teleexpresie", w dziale sportowym, poinformowano o początku meczu o MŚ w Soczi. Pokazano nawet krótki film. Szkoda, że na sam koniec dziennikarz opowiadający o tym wydarzeniu stwierdził z ironią , że mecz będzie długi, gdyż zaplanowano 12 pojedynków, no chyba, że któryś z przeciwników odniesie kontuzję.
W Soczi polała się pierwsza krew. Szybko. Trochę za szybko jak dla mnie. Seria bojowych remisów budowałaby dramaturgię. Teraz, po pierwszej eksplozji jest już jakoś inaczej. Czy ten mecz potrwa do rundy dwunastej, czy zakończy się wcześniej, jak byście się zapatrywali, Moi Drodzy?
Wiking jest obecnie poza zasiegiem kogolwiek. Myślę, ze jest jak kosmos dla ludzi. Wielki niezbadany nieodgadniony pełny tajemnic. Nie wiem czy to określenie będzię dobre dla Carlsena ale to taki Zeus szachów, który opuścił swój Olimp i zszedl do smiertelnikow dając im możliwość pojedynku z nim o tron na Olimpie. Nie ma mocnych na norwega już od dawna. Sądzę jednak, że im dłużej będzie trwać taka sytuacja, tym gorzej dla norwega. W tym przypadku czas będzie najwiekszym rywalem.Będzie osłabiał powoli norwega, któremu braknie wyzwań. Obawiam się, że historia Carlsena będzie przypominać historię młodego Lwa który niezwykla odwaga i sila w spektakularny sposob zdetronizowal poprzedniego starego przywodce stada i objal niepodzielne panowanie na dlugie lata pozostajac niezagrozonym, a który swoje panowanie zakonczy zdychajac ze starosci. Jedynym przeciwnikiem z ktorym moze przegrac to czas i rutyna wzbudzajaca wypalanie sie i nude. Carlsen jest wielki Carlsen juz stal sie legenda. i zycze mu by, gdy bedzie konczyl kariere,mogl ja zakonczyc w spektakularny sposob a nie by odchodzil w cieniu wieku i wypalenia spowodowanego ciąglym wygrywaniem i brakiem godnego mu rywala, którego jak na razie ani widu ani slychu. A jakie jest Twoje zdanie Krzysztofie na temat tego co napisałem?
OdpowiedzUsuńMoże tak być Marcin, już pisałem o tym, że Wiking może nawet szachy porzucić - coś w stylu Kliczko, którzy tak zdominowali wagę ciężką w boksie, że mogą odejść niepokonani. To sekret wielkich mistrzów - odejść na czas, w porę.
UsuńFabiano Caruana w niedawnej formie byłby chyba jedynym zawodnikiem, który mógłby walczyć o zwycięstwo w takim meczu (ostatnia lista rankingowa zdaje się to potwierdzać). Ewentualnie może trzeba by dać szanse komuś z poza 'elity'. Na olimpiadzie Carlsen grał słabo, z anonimowymi zawodnikami. W ostatnim meczu pretendentów, moim zdaniem, nikt nie zasłużył na grę o tytuł, coś jest chyba nie tak z doborem zawodników na takie wydarzenie... Gdyby to ode mnie zależało dałbym szanse takim zawodnikom jak: Caruana i Giri, do tego całej drużynie Chin biorącej udział w ostatniej olimpiadzie. Swoją drogą nie rozumiem dlaczego nie dostają zaproszeń (lub odmawiają) na wielkie turnieje po tym jak się pokazali w Tromso?!
UsuńJa w drugiej partii jakoś nie widzę przygotowanego debiutu, przynajmniej w tradycyjnym sensie.
OdpowiedzUsuńCarlsen wierny sobie zagrał "cokolwiek" aby była gra i jak zwykle bywa szybko wygrał.
Anand po debiucie stanął nieźle - co z tego kiedy z ruchu na ruch zaczął tracić nic nić gry. To była typowa carlsenowska partia. Mnie się wydawało, że najlepiej by było dla Ananda, gdyby nie dawał ustawiać Norwegowi tego typu pozycji, ale widać, że nie ma na to pomysłu. Myślę, że do tej kwestii powinien się sprowadzać sens przygotowań do meczu. Jak na razie stają pozycje jakie lubi Mistrz Świata. W takich Anand nie ma z nim szans.
Usuńa może jeszcze zejdzie napięcie z Carlsena, niewątpliwy genialny stan skupienia i zachwieje sie po jakimś zaskakująco precyzyjnym ciosie, hm hm pamiętam jak duża wagę kiedyś przywiązywano do tzw. domowych analiz które obalały silniejszego niewątpliwie przeciwnika, teraz w partiach A-C tego jakby nie było..... jakby tylko liczyła się siła gry która jest po stronie Norwega, czy Pan Krzysztofie podziela moje spostrzeżenie, czy zbytnio spłaszczam ten termat?
OdpowiedzUsuńUważam, że Anand przegrywa z Carlsenem na "siłę gry" tuż po debiucie, z którego wychodzi nie najgorzej. No ja przynajmniej, żeby jakieś wory nie do obrony dostawał nie widziałem. Normalne partie do grania. A, że Carlsen gra lepiej to widać, gdy zaczyna się samodzielna gra.
OdpowiedzUsuńzastanawia mnie jeszcze jedna kwestia, czy w obecnym czasie jest możliwe ze jakiś szachista zacznie korzystać /jako jedyny/ z pomocy superkomputera który pomoże znaleźć lepsze wyjścia debiutowe co da mu taką przewagę że zniweluje się gry przeciwnika /taka teoria spiskowa/ ?? W końcu na najwyższym poziomie i prestiż i kasa jest duża....
OdpowiedzUsuń