Drugiej osoby nie można poznać. Jeśli ktoś wypowiada, na przykład, zdanie: "On już niczym nie może mnie zaskoczyć, znam go przecież od lat" opowiada głupstwa. Drugiej osoby nie można poznać. Jeśli mówimy, że znamy kogoś, opowiadamy tylko o naszych martwych wyobrażeniach, które z umysłowego lenistwa tworzymy o tym człowieku, a ten jest dziarską, żywą istotą, podlegającą ciągłym zmianom. Poznanie drugiego człowieka nie jest możliwe, możliwe jest poznawanie, czyli śledzenie wszelkich zmian w drugiej osobie, bez tworzenia w umyśle całych tych konstrukcji umysłowych, to nieskończony proces, w którym jest głębia i piękno. To jest mój pogląd dotyczący relacji międzyludzkich, a piszę to teraz właśnie, gdyż uświadamiam sobie, że w Moskwie, w każdej partii rund ostatnich, dochodzi do zdarzeń, w których arcymistrzowie odsłaniają się, pokazując coraz to nowe swe oblicza.
Możecie mi zarzucić, że za każdym razem próbuję upchnąć na siłę jakieś teorie psychologiczne, tłumaczące różne zachowania, ale czy to nie psychologia właśnie, zaczyna odgrywać decydującą rolę w kluczowych momentach moskiewskich zmagań? Wczoraj Aronian rozsypał się w kilka temp ze Swidlerem nie wytrzymując napięcia, a dziś Anand zagrał partię o podobnym podłożu z Nakamurą. Jestem w stanie wyjść z każdym "na udeptane" i bić się do samego końca, broniąc tej oto racji, że rozsypka Ananda w dzisiejszej partii, miała podłoże czysto psychologiczne. Śledziłem cały czas kamerę: Anand wdał się w serię ciosów, jak w jakimś amoku, wreszcie na końcu uświadomił sobie, co zrobił, a jego mimika mówiła wszystko. Hindus kręcił głową z niedowierzaniem, zdenerwowany. Fakt, Anand był już bohaterem epizodów, w których puszczały mu nerwy (np. ostatnia partia meczu o MŚ z Carlsenem) ale tu i teraz, na tym etapie, byłem bardzo zaskoczony, że tak się wypuścił, bez specjalnej pomocy ze strony rywala. W sumie Indie to miejsce najlepsze z możliwych, by uczyć się spokoju ducha, niewzruszoności. W Indiach na każdym kroku można spotkać sadhu, nauczających, jak w zgiełku bitwy znaleźć spokój, niewzruszoność, beznamiętność i jestem po ludzku ciekaw, jak, i w ogóle czy Anand nad tymi aspektami pracował ostatnio jak i na przestrzeni całej swojej sportowej kariery.
Według mnie, na tym poziomie praca z psychologiem powinna się odbywać równolegle z pracą nad szachami. Pisałem kiedyś, że Polakom nie wychodzą pojedynki "o coś" i to dotyczy zarówno juniorów jak i seniorów - no, ale cóż powiedzieć, jeśli na Olimpie również obserwujemy erupcję niszczących emocji? To co się dzieje w Moskwie jest wielką bitwą systemów nerwowych, z tego wyjdzie cało ten, kto jest najbardziej odporny na stres, ten, który lepiej będzie zarządzał swoimi emocjami. Według mnie, wrażenie najbardziej mocnego psychicznie sprawia Kariakin. Po przegranej w technicznej partii i końcówce z rzeczonym Anadem dziś poszedł na otwartą sycylijską batalię z odstającym od reszty Topałowem i pewnie wysadził go z siodła. Świetna, szybka reaktywacja. To jest bardzo ważne przed dniem przerwy. Kariakin zyskał trochę spokoju, nie będzie się miotał w łóżku w bezsilnej złości. Sekundanci popracują, jutro siądzie do nich wyspany, zapyta co i jak, no i zobaczymy co z tego wszystkiego wyniknie. Coś czuję, że to Kariakin w listopadzie będzie spacerował sobie po Manhattanie.
A co z Caruaną? Zresztą popatrzmy na drabinkę: pojutrze zagra białymi ze Swidlerem, a ostatni mecz czarnymi z... Kariakinem!! No, czysta poezja, kwintesencja rywalizacji sportowej i wielka eskalacja napięcia. Czeka nas wspaniały finisz w Moskwie! Anand tuż, tuż, za tymi dwoma liderami. Dostanie białymi Giriego, który również musi, po prostu musi grać na wygraną (remis nic mu nie daje!) i tu "Vish'y" ma dobre praktyczne szanse. W rundzie ostatniej Hindus dostanie Swidlera, mając czarne bierki. Kapitalna końcowa intryga! Komu puszczą nerwy, kto będzie potrafił powściągnąć emocje, kto zachowa do końca zimną krew? Może końcówka tego, ciągnącego się jak flaki z olejem turnieju, zrekompensuje nam wszystko i zapłaci jeszcze z nawiązką?
Jutro odpoczynek, potrzebny arcymistrzom, którzy muszą się uspokoić, opracować strategię na ostatnie rundy, po prostu przegrupować siły. Czekam z niecierpliwością na ostatnie dwie rundy moskiewskiego Turnieju Kandydatów! Ciekawe co sobie myśli mistrz świata oglądając te zawody?
Brawo Krzysiu, moment temu... w poświątecznym zgiełku zajrzałem na wyniki turnieju pretendentów... gratuluje "nosa"... jednak Kariakin - będzie ciekawie...:-)
OdpowiedzUsuńOdnośnie Twojego artykułu, to Anandowi psychika spaliła się wiele lat wcześniej - patrz mecz o MŚ w 1998 roku, kiedy to po wyrównaniu w partiach klasycznych w 6. starciu na 3:3 - Jego umysł "stanął" w rapidach...
Jarek Ben
Po 3 rundzie rozpocząłem kibicowanie Karjakinowi a związane było to z tym, iż jako jedyny nie przegra meczu z Magnusem zanim on się rozpocznie. Karjakin walczył, reszta była pasywna - cieszę się z takiego obrotu sprawy - oby mecz w NY był emocjonujący, choć od lat Magnus jest zawodnikiem, któremu kibicuję - Karjakin po tym turnieju ma szanse stać się nr 2 - a może więcej...
OdpowiedzUsuńUmysł Ananda "stanął" w rapidach choćby na skutek zmęczenia. Anand był praktycznie bez odpoczynku po grze w poprzedniej fazie Mistrzostw a Karpow świeżutki jak szczypiorek. Moim zdaniem to miało zasadnicze znaczenie. Wystarczy zresztą obejrzeć partie z końcówki tego meczu.
OdpowiedzUsuńNie jestem fanem Karjakina, ale w turnieju kandydatów zwyciężył zasłużenie. Caruana, na którego po cichu liczyłem (po odpadnięciu z rywalizacji o I miejsce Aroniana) okazał się za słaby "w te klocki" - najpierw nie zauważył wygranej w końcówce ze Swidlerem, a potem przegrał w niedoczasie z Karjakinem. Ten ostatni moim zdaniem też nie zachwycił (kilka razy wpadł w podejrzane pozycje), ale koniec końców okazał się najlepszy. Teraz czeka go pojedynek z Carlsenem, rozumiem, że w Rosji teraz zrobią "pospolite ruszenie" najlepszych trenerów i przygotują Karjakina do pojedynku z Magnusem. Dla Rosjan to szansa na odzyskanie tytułu Mistrza Świata i teraz "wszystkie ręce na pokład". Podejrzewam, że przygotują coś specjalnego na Norwega, wyciągną z dna szuflad i szaf (a raczej z "wirtualnych odchłani" najmocniejszych komputerów) jakieś idee i nowinki jakich świat (szachowy) dotychczas nie widział i rzucą się z tym wszystkim na Carlsena. Oby wszystko odbyło się w ramach zasad fair play, bo wcześniej to różnie bywało (vide mecze Karpowa z Korcznojem czy Fishera ze Spasskim). O ile można się spodziewać, że Rosjanie "gremialnie" będą wspierać Siergieja, to zastanawiam się, kto wesprze Magnusa? Fisher był genialny i w pojedynkę dał radę pokonać Rosjan. Czy w dzisiejszych czasach można w pojedynkę przeciwstawić się Rosji? Szeroko pojęty Zachód będzie oczywiście kibicował Carlsenowi, ale tutaj trzeba mu udzielić konkretnego (szachowego) wsparcia? Przyjaciele Carlsena tj. Maxime Vachier-Lagrave, Hammer czy trener Peter Heine Nielsen to może być za mało, żeby przeciwstawić się Karjakinowi z całą Rosją za plecami. Może Kasparow, mógłby pomóc Norwegowi? Garry od lat walczy z putinowską Rosją, więc motywacji do walki Mu nie brakuje, a w sensie szachowym i w doświadczeniu w przygotowaniach do meczy szachowych, nie ma sobie równych. Tak, Kasparow wg mnie, to byłaby konkretna pomoc dla Norwega, tak szachowa, jak i mentalna! Tylko czy były Mistrz Świata zechce stanąć u boku Carlsena i walczyć przeciwko Rosji, którą tyle lat reprezentował?
OdpowiedzUsuńSzykuje się wielki szachowy mecz jakiego nie było od lat. Obecnie tylko nazwiska Carlsen i Karjakina (przy całym szacunku dla pozostałych kandydatów) gwarantują, że cały świat (nie tylko szachowy) na moment zatrzyma się i spojrzy na to, co będzie się działo w listopadzie na szachownicy w Nowy Jorku.
Mirek Wolak
Po raz trzeci z rzędu pretendent do tytułu został wyłoniony w ten sam sposób (nie licząc drobnych szczegółów). To już jest wartość sama w sobie i w moim przekonaniu nie należy tego zmieniać. Remisów było dużo, ale w większości po długiej walce i sam turniej oglądało się przyjemnie. Najważniejsze, że nikt nie kwestionuje prawa gry zwycięzcy tego turnieju w meczu o mistrzostwo świata.
OdpowiedzUsuńPo raz trzeci z rzędu zwycięzca zdobył 8,5 pkt (czyli +3). Karjakin ma moim zdaniem duże szanse w meczu z Norwegiem, choć kibicował będę Magnusowi. Politycznie będzie trochę zamieszania, ale mając w pamięci mecz z 1972 roku to się raczej przysłuży popularyzacji szachów na świecie.
Witam.Pan Jopek znowu przespał najważniejszy i decydujacy finisz turnieju kandydatów,ale widać tak ma. Jak się obudzi to coś nabazgra i nawet czasem fajnie się czyta,ale już co do pory przebudzenia to już czysty przypadek tym rządzi...hehe.Nakamura też przespał chwile,gdzie decydowały się jego losy w turnieju pretendentów,ale już końcowe rundy miał nawet dość dobre.Czekamy do listopada,a dla szachów byłoby dobrze , gdyby losy meczu o prymat szachowy na świecie zmieniały się z partii na partie.Mam nadzieje ,że tak będzie.Pozdrawiam - Jawmen
OdpowiedzUsuńJawmenie, wiesz, gdyby ten blog był moim źródłem utrzymania, miałbyś tyle tekstów co dnia, że brakowałoby ci czasu na doczytanie wszystkiego, niestety, to tylko pasja i wbrew temu co mówią, Amerykanie, że za tym co się kocha powinny pójść pieniądze, nie jest to działalność dochodowa. Ja jeszcze muszę iść na przykład do pracy, albo na zakupy, czasami trafi mi się jakiś wyjazd itd. Coś takiego jak szachowe dziennikarstwo nie istnieje, nie można z tego żyć. Gdybym mógł, mam już teraz takie plany na wywiady, artykuły, że historia. Ale wiesz gdzie mieszkamy - Polska, Poland i to wszystko chyba, albo większość tłumaczy. Pozdrowienia!:)
UsuńNiestety ale niespodzianką będzie jeśli to nie będzie mecz do jednej bramki, losy kandydatów do końca były niepewne stawka wyjątkowo wyrównana, i fajnie że młody Rosjanin mając za sobą silne wsparcie kamandy stanie naprzeciw Hegemona to może zaowocować bardzo ładnymi partiami !! i o to nam chyba najbardziej chodzi, bo nie ma powodu by specjalnie kibicować komukolwiek, a tylko pięknemu meczowi!! Pan Jopek /zwracam się do Jawmen/ sądzę że pędzi aktywne życie i niestety dla nas tu piszących trochę nas opuszcza , ale jeżeli uważamy że za bardzo , nic nie stoi na przeszkodzie założyć własnego bloga !! Dla mnie bywanie tutaj to mój wybór i za te dokonania dotychczasowe mam wielki szacunek dla pana Krzysztofa /sic!/
OdpowiedzUsuńtzbych
Panie Waldemarze, pewnie sporo racji w Pańskiej opinii jest, ale przecież w pierwszej partii dogrywki nie dość, że Hindus miał wolnego piona więcej, to i czas dużo lepszy czas. Pytania moje nasuwają się takie: 1. Co się stało po 40. posunięciu pierwszej partii dogrywki, że sknocił taką pozycję? 2. Dlaczego popełnił harakiri w drugiej partii? Moim skromnym zdaniem sporym nadużyciem byłoby tłumaczenie zaistniałej sytuacji zmęczeniem... Pozdrawiam, Jarek Ben
OdpowiedzUsuń