piątek, 22 kwietnia 2016

Magnus Carlsen nie boi się pojedynku z Siergiejem Kariakinem!


I trudno powiedzieć, czy wielki współczesny szachista z Krainy Fiordów, boi się kogokolwiek z czołówki światowej. Mark Dworecki mówił, że ta cecha, czyli brak lęku, gotowość do gry z każdym zawsze i wszędzie, daje Magnusowi ogromną przewagę nad resztą świata. W tym meczu, ma się rozumieć, kibicuję całym sercem aktualnemu mistrzowi świata, natomiast strasznie mnie ciekawi jak by wyglądał Wiking w potężnych tarapatach meczowych - chodzi i o zachowanie, system nerwowy, cały szeroko pojęty rys psychologiczny osoby będącej w ciężkim położeniu itd.

 Ta chęć walki z każdym, nie unikanie konfrontacji, wręcz dążenie do niej, przywodzi mi na myśl Fischera. Fischer był w szachach zakochany do szaleństwa, większość z nas z szachami sympatyzuje, lubi je, Fischer szachy kochał. On potrafił oddać komu innemu bilet powrotny na samolot, gdy znalazł sobie w danym mieście w którym grał turniej, odpowiadającego mu siłą gry partnera do całonocnych zmagań w blitza. No, któż tak teraz robi? Szachiści, oprócz tych z zacięciem globtroterskim (Sergiej Tiviakov, nasza Kasia Toma) jak po sznurku wędrują od lotniska do hotelu i z powrotem. Jeśli Fischer "ustawił się" z kimś na grę, czas stawał się tym, czym naprawdę jest, czyli pojęciem względnym. Magnus może nie jest do końca tak szalony, natomiast widać, że uwielbia się mierzyć, rywalizować, nie dmucha i chucha na ranking, tylko rzuca się w wir zdarzeń.

Trwa wojna. Kariakin zrezygnował z gry w trwającym turnieju w Stavanger. Zaczęło się kompletowanie sztabu, zakrojona na szeroką skalę akcja wydarcia szachowej korony norweskiemu królowi. Pomoc płynie zewsząd. Rosjanin może liczyć nawet (A może przede wszystkim!) na wsparcie Kremla. Kariakin nie chce się już spotykać z Magnusem do listopada, nie chce już dokładać żadnego wyniku do ogólnych statystyk w spotkaniach z Wikingiem. Teraz następuje stopniowe napinanie cięciwy formy, która ma się zwolnić z początkiem listopada. A Norweg dalej gra w najlepsze, jakby nigdy nic, nie czując na razie zagrożenia. Kto na tym wyjdzie lepiej, zobaczymy za nieco ponad pół roku.

W Mistrzostwach U. S. A gra młody Xiong Jeffery i nikt go jeszcze nie przebił. Przeciwnicy nie dyskutują z nim teoretycznie co się zowie, chcą z nim grać w szachy, on podejmuje rękawice i trzyma się dzielnie, ma na koncie same remisy i jedno zwycięstwo nad Gatą Kamskim. No właśnie! Aż mi się gorąco zrobiło, gdy przeczytałem wyznanie Gaty Kamskiego http://www.chess-news.ru/node/21336, który pisze o swoim wielkim uzależnieniu od gier komputerowych. Okazuje się, że Gata Kamski spędził na grami on-line dziesiątki tysięcy godzin. Przez gry komputerowe na dalszy plan zeszło w jego życiu wszystko, włącznie z rodziną, stracił też zdrowie. Oczywiście odbiło się to na poziomie gry - Caissa raczej nie ma zwyczaju litowania się nad tymi, którzy tak ją potraktowali. Naprawdę, przeczytajcie, bo mało kto jest w stanie zdobyć się na tak szczerą opowieść o sobie.

Mam przed sobą książkę, napisaną przez młodego Daniela Naroditsky'ego: "Mastering Positional Chess: Practical Lessons of a Junior World Champion". Jestem na wstępnym etapie pracy nad nią i opowiem wam o niej innym razem, natomiast rzuciło mi się w oczy powtarzanie przykładów z innych książek. Mnóstwo razy, trenując, miałem rozłożone dwie, a nawet trzy książki, w których była ta sama partia. Swoją drogą czasami ciekawie jest przyjrzeć się różnicom w analizach, inaczej postawionym akcentom, natomiast szachy to ocean i w jakim to celu mamy podnosić te same kamienie już wyrzucone na brzeg, gdy wystarczy tylko sięgnąć nieco głębiej po nowe? To książka napisana przez młodego człowieka i wiele można mu wybaczyć. Podobało mi się, gdy porównywałem jego analizy z analizami Jussupowa, dotyczącmi tej samej partii. Prawda jest taka, że w momencie gdy kończył analizę młody Naroditsky, u Jussupowa krytyczna analiza na dobrą sprawę... zaczynała się! Końcowej oceny nie mogę się teraz podjąć, są to na razie dość luźne impresje.

Co jeszcze? Ano wróciłem, wielu z was było mocno zaniepokojonych - co ze mną, czy żem zdrów, czy cały, czy żyw jeszcze. Tak to jest z pisaniem o tych szachach. Zwykle nie nadąża się, życie gna na całego, jest mnóstwo obowiązków. Zamierzam dokładnie oglądać ME, które wielkimi krokami zbliżają się, to już w maju. Jestem ciekaw startu naszej drużyny, mam nadzieję, że nasi włączą się do walki o medale, że będą wysoko, że będzie na co popatrzeć. Planuję też konkurs. Autografu Magnusa już nie mam, natomiast nie obrazicie się zapewne, gdy zaoferuję wam jako nagrodę, jedną z moich szachowych książek. Ale o tym szczegółowo na początku maja!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz