Ernesto "Inarkiller" - nieładny pseudonim dla szachowego profesjonała z Rosji, który z lekkością i z zapasem wygrał mistrzostwa w Kosowie? Mnie się podoba. Wymyśliłem go naprędce będąc dziś na spacerze w lesie. Można pana Ernesto Inarkiewa, jeśli powyższe określenie nie przypadnie komuś do gustu, nazywać "Mr. +42", bo tyle Rosjanin zyskał na rankingu ostatnimi czasy i nie to, że przekroczył pułap 2700 +, co zdemolował go na niespotykaną dotąd skalę. Ernesto Inarkiew grał jak wojownik, a takie coś Caissa nagradza - Rosja stała się bogatsza o kolejny krążek z najcenniejszego kruszcu! Chylę czoła, jednocześnie gratulując tytułu Indywidualnego Mistrza Europy w Szachach!!
GM Ernesto Inarkiew Indywidualny Mistrz Europy 2016r r. (foto ze strony: http://www.chess-news.ru/) |
Nasi arcymistrzowie mają, w porównaniu z piłkarzami, wprost komfortowe warunki życia: na ulicy nie są raczej rozpoznawani przez przechodniów, szpalty gazet nie uginają się od artykułów na ich temat i mogą wieść całkiem spokojne życie, co jest wartością samą w sobie. Nasi piłkarze, gdy na zgrupowaniu przed EURO 2016r. zjedzą śniadanie, na pasku paru stacji, przewija się komunikat "Kadrowicze zjedli śniadanie po czym udali się na poranny rozruch". Piłkarze, zwłaszcza ci z wielkich klubów, poddawani są strasznej medialnej presji, 24 godziny na dobę, dotyka ich też niewyobrażalna fala hejtu, gdy coś im nie wyjdzie, coś zawalą, zawiodą kibiców. Szachiści naszej czołówki nie spotkali się z czymś takim, mówię o skali zjawiska i to pewne, nie spotkają się w przyszłości. Warto, żeby jednak wiedzieli, że to co robią, ma dla wielu z nas ogromne znaczenie. Wielu kibiców po prostu żyje ich startami, w wielu prywatnych rozmowach, mailach, słyszę głosy ludzi naprawdę zaangażowanych w to co robią nasi najlepsi szachiści. Po tym turnieju już docierają do mnie głosy moich kolegów, rozzłoszczonych i rozżalonych zarazem, występem Polaków w Kosowie. Czy arcymistrzowie, zdajecie sobie sprawę, że macie takich kibiców, którzy wzięli sobie dwutygodniowy urlop aby oglądać wasze występy na ME?? Nie na EURO 2016r. Francja, a na ME szachistów Djakowica, Kosowo 2016r.? "Krzysiek, k...wa, zdajesz sobie sprawę, że wziąłem sobie wolne w robocie na te ME??"... Takich macie kibiców! Uważam, że to dla nich powinna iść bezkompromisowa gra i to nie jest tak, że zagracie na dowolny wynik i to wszystko przechodzi bez echa w kibicowskich sercach.
Polacy w ostatnich rundach rozsypali się, rozpierzchli, i zakończyli z wynikiem absolutnie poniżej oczekiwań. Za kilka miesięcy zagramy w Baku i jestem pełen sceptycyzmu, niestety. Polacy nie mieli w Kosowie jakiegoś, nad wyraz trudnego zadania, by znaleźć się w grupie dwudziestu kilku szczęśliwców, którzy zagrają w Pucharze Świata. Udało się to Radkowi Wojtaszkowi (Radek miał walczyć o medal ME!) oraz Kacprowi Piorunowi. Pozostała trójka, niestety wylądowała daleko, a wygrywanie przychodziło im z najwyższym trudem, zanotowali też rankingowe straty. Nie mam teraz ochoty bawić się w "odcienie", a to, że ten zagrał przyzwoicie, ten lepiej ten gorzej itd. Naszym celem było, aby biało-czerwone flagi w liczbie jak największej, załopotały na Pucharze Świata. Okazuje się, że nawet ten, w sumie nie najsilniejszy turniej, okazał się dla naszych za mocny.
Kończę z kacem. Gdybym go nie miał mogłoby wskazywać, że przestaje mi zależeć, jednak tak nie jest. Trochę może się sam oszukuję, że mam dystans do tego wszystkiego. Nie mam i jest mi teraz niefajnie. Arcymistrzowie po takich startach zwyczajowo piszą, że dziękują za kibicowanie i wsparcie. Wsparcie, tak sądzę, to teraz jest potrzebne wielu kibicom szachów w Polsce, którzy zostali tym turniejem mocno skarceni.
Pora na rozstrzygnięcie konkursu. Okazuje się, że jeden z "typerów" trafił w dziesiątkę, i to do niego powędruje książka Kasparowa z autografami naszych kadrowiczów. Już patrzę... zwyciężył Pan Adam Kazimierczak, którego proszę o dokładne dane, abym mógł zaadresować pocztowy przekaz. Dane proszę wysłać na priv, mój e-mail znajdzie Pan pod blogowym zdjęciem. Gratuluję!!:)
Panie Krzysztofie, znakomite podsumowanie! Mnie najbardziej rozczarował Radek Wojtaszek i Jasiu Duda. Radkowi w wieku 29 lat brakuje kondycji. Na miejscu trenera naszej drużyny w Baku rozważałbym 2 warianty: albo nie brać Radka na olimpiadę (rok temu w Reykjaviku był całkowicie nieprzydatny dla drużyny), albo kazałbym mu przyjechać na 5 ostatnich rund (może miałby siły na rozegranie 4 partii). Co do Jana Krzysztofa, to wyraźnie widać, że zmiana trenera nie wyszła mu na dobre. Panie Leszku - wróć!
OdpowiedzUsuńPanie Krzysztofie popieram w całości ładnie oddał Pan nastrój wielu z nas wiernych kibiców polskich szachów. Żal że to prawda co Pan napisał, niestety..... Odechciewa się analiz....
OdpowiedzUsuńtzbych
Bo czasem potrzeba kogoś z boku kto na twoją partię spojrzy chłodnym okiem i powie ci co sknociłeś i co możesz poprawić. A tu co mamy Schmidt mówi wprost że nasi zawodnicy są doświadczeni i nie potrzebują wsparcia. A może właśnie potrzebują. Zresztą co ja tu piszę Panie Schmitd niech Pan się zastanowi czy nie warto było wydać kilka tysiączków by zapewnić profesjonalne wsparcie. I w rezultacie zdobyć Mistrzostwo Europy. A tak znowu wyszło jak wyszło. Potem się nie dziwmy że szachy są na sportowym marginesie. I nikt poważnie szachistów nie traktuje, jak oni sami nie traktują poważnie samych siebie.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam YODA
Am. Wojtaszek miał walczyć o medal. I walczył. Miał pecha z kojarzeniem w ostatniej rundzie (problem trudnego przeciwnika). Z innym kojarzeniem prawdopodobnie zgarnąłby "połóweczkę" i może nawet byłby trzeci.
OdpowiedzUsuń"Am. Wojtaszek miał walczyć o medal. I walczył. Miał pecha z kojarzeniem w ostatniej rundzie..."
UsuńPozwolę się nie zgodzić z moim przedmówcą w kwestii "walki o medal" naszego arcynistrza.
Runda IX: Goganov - Wojtaszek remis po 17 pos.
Runda X: Wojtaszek - Vallejo Pons Francisco remis po 20 pos.,
a runda XI to nie pech, a konsekwencja unikania gry w poprzednich rundach.
Wydaje mi się, że zagranie, w rundach poprzedzających, "pełnokrwistych" partii dodałby naszemu zawodnikowi siły i pewności siebie w starciu z Dżobawą.
Oczywiście łatwo to pisać post factum, ale moim zdaniem w takim turnieju jak Mistrzostwa Europy (nawet bez udziału najlepszych zawodników) trzeba "gryźć dechę" od początku do końca (vide Inarkiew).
Mirek Wolak
Trzeba obiektywnie stwierdzić, że w tym roku ME były słabym turniejem. Dobrze wypadł tylko Kacper Piorun. Am. Wojtaszka nie można tłumaczyć pechem w kojarzeniu, bo swoją kunktatorską postawą nie zasłużył na medal. I Caissa go ukarała kojarzeniem w ostatniej rundzie.
UsuńBardzo trafna wypowiedź p. Wolaka! Jako były wyczynowy sportowiec zgadzam się w 100%! Pojedynek sportowy - tym bardziej na szczeblu mistrzowskim - jest wojną, jest tytatniczną walką z przeciwnikiem i przede wszystkim z samym sobą! Jeżeli zdarzy się, że gdziekolwiek i jakkolwiek "odpuścisz" -- przegrałeś. Wpierw z samym sobą, a i w następstwie z przeciwnikiem. Pozdrawiam! D.
UsuńSzkoda odpuszczonych przez Radka 9-tej i 10-tej (tej szczególnie, bo białymi) rundy. Przecież wiedział, że w ostatniej przypadną mu czarne, i że może trafić na Dżobawę.
OdpowiedzUsuńOsądzać z daleka nie chcę, ale mając tak udane trzy czwarte dystansu (parę partii znakomitych!), żal pogrzebać wszystko na finiszu...
Michał B.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTak tragicznie chyba jednak nie było. RW jak by nie było włączył się do walki o medale, KP awansował a reszta zagrała tylko nieznacznie poniżej swoich możliwości. Kibice zawsze mają bardzo wygórowane oczekiwania a zawodnicy zagrali jedynie swoje...
OdpowiedzUsuńWojtaszek trochę zawiódł, ale mimo wszystko zrobił RP 2760 z hakiem.
OdpowiedzUsuńAle sobie patrzę na stronę 2700chess.com i widzę, że ten cały Inarkiew zyskał 43 punkty rankingowe w niecały miesiąc, grając 17 partii w 23 dni, głównie z dobrymi graczami 2600+. Może nie kompletnie niemożliwe, ale bardzo podejrzane, tak jakby wygrać w totka. Można trafić ze świetną formą szachową, ale tutaj musiał także trafić ze świetną formą fizyczną, aby wytrzymać trudy takiego maratonu.
Tom K.
Oczywiście można się nie zgodzić z moim poglądem, że am. Wojtaszek walczył o medal. Ale charakter tej "walki - nie walki" (dobre, co?), wynika moim zdaniem z formuły połączenia ME z eliminacjami do PŚ. Miejsc w PŚ jest 23, złoty medal jest jeden. Jeśli dany gracz pracowicie uciułał już swoje plusiki, które na 99% wystarczą do awansu do PŚ,ale na dogonienie lidera to już nie koniecznie, to dba o nie troskliwie. Oczywiście my kibice żądamy od zawodników walki do ostatniej kropli krwi, romantycznych uniesień i zapewnienia niesamowitych wrażeń. Czasem coś takiego się może zdarzyć, no ale szachista (szczególnie doświadczony szachista) to też człowiek rozumny - kalkuluje , przelicza , minimalizuje ryzyko. A do naszego, kibicowskiego szczęścia zabrakło tylko tyle, żeby am. Wojtaszek tego plusika, tę małą "połóweczkę" do siebie mocniej przytulił.
OdpowiedzUsuń