czwartek, 24 maja 2012

"W dziesiątej partii meczu o Mistrzostwo Świata kolejny, nudny remis"



Arcymistrzowie w Moskwie wyszli naprzeciw moim oczekiwaniom i skończyli dzisiejszą partię nieco po godzinie piętnastej, tak jakby chcieli nie przeszkadzać w oglądaniu pierwszej rundy meczu w Lublinie. Nie mając jako statystyczny mężczyzna podzielnej uwagi na poziomie eksperckim, poradziłbym sobie jednak w równoczesnym oglądaniu obu wydarzeń szachowych:). Szkoda, że po dość oryginalnie rozegranym debiucie, Mistrz Świata nie zdecydował się na próbę zdobycia przewagi w wielofigurowej pozycji gdzieś na styku gry środkowej i końcówki.

 Jutro ostatnia przerwa w meczu i przeciwnicy zagrają ostatnie dwie partie tempem klasycznym. Przegrana któregokolwiek z arcymistrzów w partii przedostatniej, równać się będzie poddaniu meczu, dlatego nie jestem do końca przekonany czy w tych dwóch rundach zobaczymy ryzykowną grę. Myślę, że Anand nie zaryzykuje. Wizja walki o tytuł w rapidach, w których "Vishy" czuje się jak ryba w wodzie, jest bardzo kusząca. W końcu praktycznie cały mecz obrońca tytułu bronił się i nie było nawet jednej partii w której przejawiałby jakiś szczególny "ciąg na bramkę przeciwnika". Gelfand w całym meczu wykazuje znacznie większą aktywność, chęć do walki, to on jest tą aktywniejszą stroną,  jednak zbytnie "przegięcie" w ostatnich rundach może być dla niego katastrofalne w skutkach. Mistrz Świata potrafi doskonale wychwytywać każdą niedokładność i jeśli reprezentant Izraela chce atakować to... musi wiedzieć co robi. Tak czy siak, czy to w "klasyku", czy w "rapidzie", musi dojść do otwartej gry. Osobiście wolałbym jednak, żeby mecz rozstrzygnął się w partiach długich.

Wiem jedno na pewno. Uświadomiłem sobie mianowicie, że cokolwiek się nie wydarzy w ostatnich rundach, to nie zapamiętam tego meczu jako wydarzenia, do którego będę porównywał inne późniejsze pojedynki o szachową koronę. Nie ta waga, nie te emocje, nie te partie, wreszcie chyba... hmm, nie ci przeciwnicy. Dla osłody niech by Anand obronił tytuł, bo jego klasa wydaje mi sie bezsporna. I to tyle.

 A tymczasem zerkam na transmisję z Lublina i... straszne baty panie dzieju zbieramy od Ukraińców, oj leją nas niemiłosiernie. Na placu gry pozostał niejaki Bartłomiej Macieja, który walczy do samego końca, ambitnie i wygrywa w tym momencie, bo spojrzałem w ostatniej chwili na transmisję przed publikacją posta! Jedyna wygrana Polaka w dzisiejszej rundzie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz