środa, 25 lipca 2012

"W takim razie spotkajmy się w... Internecie!"



Parafrazując tekst Jerzego Harasymowicza, który przyniósł pewną popularność wokalistce z kręgu tzw. "poezji śpiewanej", Elżbiecie Adamiak, nieraz odnoszę wrażenie, że Moi Czytelnicy, tak jak księżyc znają mnie tylko z jednej "szachowej" strony. No, może nie do końca, wszak pisuję o moich szalonych podróżach, książkach, a kto potrafi czytać, jak to się mawia "między wierszami" jest w stanie dośpiewać sobie resztę moich zapatrywań na życie.

We wpisie przedostanim z niejakim smutkiem stwierdziłem, że widok pustej auli Politechniki Poznańskiej na meczu Wojtaszek - Jobava przypomina puste pole po skoszonym zbożu. Zastanowiło mnie co, że się tak wyrażę, "zżęło" kibiców szachów, dlaczego jest tak mało chętnych do oglądania danego wydarzenia wszystkimi zmysłami, będąc na miejscu. Utyskiwałem, że Poznań nie potrafił zgromadzić 200 sympatyków na tak fajnym szachowym wydarzeniu ale nie w formie jakiegoś zarzutu tylko po prostu myślałem sobie o tym. I odpowiedział mi jeden Czytelnik krótkim zdaniem tuż pod postem. Napisał: "A może kibice przenieśli się do Internetu?". Niby oczywista odpowiedź ale powaliła mnie i już wyjaśniam dlaczego.
Żyjemy od ponad dekady w czasach hiperrealizmu, gdzie nikomu nie sprawia już problemu komunikowanie się ze sobą, można wszędzie zajrzeć bez wychodzenia z własnej izby, świat jak w czarodziejskiej kuli mamy na ekranach laptopów. Nikt za nikim nie tęskni - nie ma czasu zatęsknić, gdyż widomości docierają do bliskich z prędkością światła łagodząc szybko uczucie samotności. Komunikujemy się na sto możliwych sposobów, tylko chyba już na jednym z ostatnich miejsc jest bezpośrednie spotkanie.
 Odpisałem więc temu Czytelnikowi, że gdybym mieszkał nawet pod Poznaniem, nie tylko blisko miejsca owego wydarzenia, to podjechałbym ze zdjęciami po autografy, pofotografował i pokibicował. Kibice szachów mają tak już doskonale wszystko podane, że nie widzą najmniejszego sensu na stratę czasu na dojazd do sali gry, skoro mogą wszystko obejrzeć w swoim laptopie, smartfonie. Wyraziłem też niepokój o to, że szachy mogą stać się zajęciem wybitnie "internetowym". Myślę, że to nie jest sprawa bardzo odległej przyszłości, gdy większość turniejów będzie grana w "necie", a nagrody wręczane przelewem. Wszystko jakoś tak się pokawałkowało, że ludzie nie widzą potrzeby spotykania się ze sobą no, chyba że, ktoś od kogoś coś chce. Takiego spotkania się, dla samego spotkania, by poprzebywać w fajnym gronie razem, jest coraz mniej. Celuje w tym młodzież, której wystarcza SKYPE lub GG oraz "fejs". Boisko koło mojego bloku świeci pustkami, a młodzież z zaawansowanymi zmianami skoliotycznymi w kręgosłupach ślęczy przed ekranami jak w transie. To pokolenie "ACTA", które cały swój zakres wolności upatruje w tym, aby móc ściągać do woli jakieś pliki bez konsekwencji i jest to cała ich  racja bytu! Podniosło bunt pokolenie jakby już nie z tego świata, pokolenie dla którego rzeczywistość, ta realna, ma charakter akcydentalny, właściwie mogłoby jej nie być.


Spotkajmy się w...Internecie!

  Pamiętam, jak ja  się wychowywałem   - co dnia zastawał mnie wieczór i noc z kolegami, z przyjaciółmi - robiliśmy wszystko co tylko młode szalone głowy mogły wymyśleć. Dzień nie był podobny do dnia, a chwila do chwili.

To pokolenie jest dla mnie jakby na wpół martwe. Nieraz rzucam mimochodem: szachy, podróże autostopem, obserwowanie ptaków lornetką i ich fotografowanie, czytanie, astronomia. Nie rusza ich nic. Góry? Jeden młodzieniec odpowiedział mi podczas rozmowy o górach, że po co on ma jechać w te góry, jeśli on o nich może wszystko przeczytać w Internecie! Autentyczna wypowiedź trzynastolatka. Dlatego nie przyklasnąłem tym quasi-buntownikom od "ACTA", gdyż to pokolenie, które nie wie, jak bardzo jest  pogrążone w świecie, który nie jest rzeczywisty. To tyle jeśli chodzi o te puste miejsca w tle za Gruzinem i Polakiem. To mi po głowie chodziło gdy na to spoglądałem. Zacytuję na koniec doskonały tekst Jerzego Harasymowicza, który stał się kanwą początkowej części mojego tekstu :

   Nic nie mam
Zdmuchnęła mnie ta jesień całkiem
Nawet nie wiem
Jak tam sprawy za lasem
Rano wstaję, poemat chwalę
Biorę się za słowo jak za chleb
Rzeczywiście tak jak księżyc
Ludzie znają mnie tylko z jednej
Jesiennej strony
Nic nie mam
Tylko z daszkiem nieba zamyślony kaszkiet
Nie zważam
Na mody byle jakie
Piszę wyłącznie, piszę wyłącznie
Uczuć starym drapakiem
Rzeczywiście tak jak księżyc
Ludzie znają mnie tylko z jednej
Jesiennej strony



1 komentarz:

  1. Turnieje szachowe na "necie"? W Korei Południowej już zawodowcy szachów koreańskich (janggi) grają największe turnieje w Internecie i nikomu to nie przeszkadza. Oprócz tego, oni mają też telewizję szachową BRAIN TV (szachy FIDE i koreańskie).
    Problem polega na tym - dzisiejsza młodzież jest w bardzo dziwnej sytuacji, która niestety uwidacznia się dopiero teraz. To pokolenie ludzi, którzy już myślą na bardzo krótką metę. Ale o tym napisano setki stron... nie chciałbym tego powtarzać.
    Oprócz tego, jak zauważył pewien socjolog, przestrzeń publiczna kurczy się coraz bardziej... Jakiej partycypacji Pan szuka?

    OdpowiedzUsuń