środa, 26 września 2012

"FIDE Women's Grand Prix. 15 - 29 IX. Ankara niegościnna dla Moniki Soćko"



Nasza najlepsza arcymistrzyni, Monika Soćko, przeżywa ciężkie chwile w  stolicy Turcji, Ankarze. Z doskonałej "olimpijskiej" formy, jaką prezentowała w Istambule nie pozostało praktycznie nic i ta metamorfoza wydarzyła się zaledwie na przestrzeni kilku tygodni!

Jest to zastanawiające o tyle, że nasza liderka zwykle prezentowała w miarę równą formę i z tak znaczną sinusoidą poziomu gry nie spotkałem się u naszej arcymistrzyni od dawna. Przeciwniczki Moniki szybko zorientowały się w jej gorszej dyspozycji, wyczuły "słabszy egzemplarz" i grają partie do samego końca, wyciskając ile się da. A wycisnęły już naprawdę wiele. Monika na trzy rundy przed końcem ma jedno zwycięstwo, dwa remisy i aż pięć przegranych. No nie napawa to wszystko optymizmem. Na domiar złego w trzech ostatnich rundach, w których Polka będzie już tylko walczyć o honor i jak najmniejsze straty rankingowe, zagra z bardzo silnymi przeciwniczkami. Zreszta w turniejach rangi "Grand-Prix" nie ma zawodniczek słabych - tutaj spotykają się najsilniejsze szachistki globu. Monika na koniec występu w Ankarze porywalizuje z Humpy Koneru 2593 elo, Zhao Xue 2549 elo i Antoanetą Stefanową 2502 elo, z którą kilka tygodni temu w Istambule zremisowała dość szybko. Stefanowa również z formą nie trafiła i ostro "pikuje" w dół. W Ankarze nie poczuła jeszcze smaku zwycięstwa przegrywając cztery partie, przy czterech remisach. Trafi więc swój na swego w tym pojedynku.

Monika musi dokończyć te zawody, choć będzie jej trudno znaleźć w sobie motywację na te trzy ostatnie rundy. To są właśnie uroki sportu wyczynowego: w każdym sukcesie, zwycięstwie, czai się zalążek przyszłej porażki i odwrotnie. Prawdziwą sztuką jest umieć przechodzić między tymi dwoma stanami i czerpać z nich siłę w myśl nietzscheańskiej zasady: "co mnie nie zabije, to mnie wzmocni"...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz